Niespotykana historia z Polakiem w roli głównej. Teraz jest o nim głośno
Jakub Stolarczyk, bramkarz z malutkich podkieleckich Chęcin, zadebiutował w Premier League. To chłopak, który w Polsce nie grał nigdy w żadnym dużym klubie, a do Anglii trafił prosto z… klasy A! Zresztą właśnie występując na tym poziomie, jeździł na zgrupowania młodzieżowej reprezentacji, co po prostu się nie zdarza. Ale cała jego historia jest niespotykana, o…
Jakub Stolarczyk, bramkarz z malutkich podkieleckich Chęcin, zadebiutował w Premier League. To chłopak, który w Polsce nie grał nigdy w żadnym dużym klubie, a do Anglii trafił prosto z… klasy A! Zresztą właśnie występując na tym poziomie, jeździł na zgrupowania młodzieżowej reprezentacji, co po prostu się nie zdarza. Ale cała jego historia jest niespotykana, o czym mówią nam osoby, które miały na nią wpływ.
Jakub Stolarczyk zadebiutował w Premier League przeciwko Liverpoolowi (1:3)
Początkowo trenował w przyszkolnym klubie, a potem trafił do Leicester City
Z perspektywy czasu widać, że decyzja o podpisaniu kontraktu z Lisami była słuszna i tak obrana ścieżka kariery doprowadziła Kubę do debiutu w Premier League — Wojciech Śmiech, wtedy skaut agencji menedżerskiej, a obecnie dyrektor skautingu Widzewa Łódź
Stolarczyk wytrzymał próbę nerwów i mimo porażki pokazał się z bardzo dobrej strony. Ruud Van Nistelrooy, menedżer Lisów, nie mógł się nachwalić Polaka. Losy tego 24-latka są niezwykłe. Nigdy nie grał w żadnym dużym klubie, w żadnej profesjonalnej akademii. Całą swoją karierę młodzieżową spędził w niewielkim podkieleckim miasteczku.
Z Chęcin w świat
Kuba bramkarzem został z przypadku. — Po pierwsze to nie było żadnego klubu dla dzieci, więc założyliśmy przyszkolny klub specjalnie dla chłopaków. A po drugie miałem tam świetnego bramkarza, Maćka, ale on też super grał w polu, więc daliśmy szansę Kubie. Po dwóch może trzech miesiącach, wyglądał naprawdę nieźle. A zawsze marzył o tym, żeby być bramkarzem. Jego tata bronił w lokalnych klubach i on był zapatrzony w niego — mówi Karol Mochocki, trener, który prowadził Stolarczyka przez właściwie całą przygodę z piłką młodzieżową. Od przedszkola aż do transferu do Leicester City.
Zobacz także: Z małej wsi w wielki świat. Jak Krzynówek został legendą
Dalszy ciąg materiału pod wideo
— Był zawsze bardzo solidny, czasem miewał spektakularne interwencje. Był nawet na kadrze województwa świętokrzyskiego i zrobił na tyle duże wrażenie, że Andrzej Dawidziuk chciał go ze sobą zabrać do Wielkopolski — mówi pierwszy trener Stolarczyka.
Długo w kadrze województwa nie pograł, bo nie zdecydował się na transfer do Korony Kielce, która wówczas obsadzała stołki w związku. A chłopiec do Korony nie miał zamiaru się przenosić.
— Uznaliśmy, że to nie ma sensu. Korona wygrywała mecze po 15:0, bramkarz nie miał tam właściwie nic do roboty, a treningowo dla bramkarza najlepiej, żeby grał w słabszej drużynie — mówi Mochocki. Zresztą UKS Chęciny, a potem Piast, przegrywał bardzo dużo spotkań.
Jakub Stolarczyk z ojcem Tomaszem
Jakub Stolarczyk z ojcem Tomaszem (Foto: Prywatne archiwum / archiw. prywatne)
— Nie mieliśmy nastawienia na wyniki, to miała być nauka gry. Wpuszczaliśmy wszystkich, również tych z głębokiej rezerwy, bo nigdy nie wiesz, kto wystrzeli — mówi szkoleniowiec. Ostatecznie wystrzelił na poważnie jeden, Stolarczyk, ale Kuba Rybus był ważną postacią w Koronie Kielce w Centralnej Lidze Juniorów, jednak na ostatnim etapie coś poszło nie tak i dziś gra w IV lidze świętokrzyskiej i jej najlepszym strzelcem.
Jest kilka kluczowych momentów w karierze Stolarczyka. Pierwszy był, gdy rozpoczął treningi indywidualne z Markiem Bębnem, który w tamtym czasie pracował i mieszkał w znajdującej się niedaleko Morawicy.
— Trener powiedział, że Kuba ma naprawdę duży potencjał, że może być z tego coś więcej — mówi trener wówczas jeszcze chłopca.
Test mecz na urodziny
Drugi moment, który miał kluczowe znaczenie dla jego kariery, to był test mecz organizowany w pobliskich Nowinach przez firmę “Football Trials”. Rodzice Kuby kupili mu udział za 250 złotych w ramach prezentu urodzinowego.
— Zrobił na wszystkich duże wrażenie, bardzo dobrze sobie radził, choć był najmłodszy. Pokazał spore umiejętności, ale też duży charakter. Skaut jednej z agencji menedżerskich, Wojciech Śmiech, nawiązał kontakt z rodzicami — mówi Rafał Kwiecień, organizator meczu, dziś trener młodych bramkarzy w Arabii Saudyjskiej.
Zobacz także: Nie chcieli go w Ekstraklasie. Zrobił furorę w USA
— W czasie, gdy rozgrywano ten mecz, Kuba nie miał nawet 14 lat. Mocno rzucał się w oczy ze względu na stronę mentalną. Grał z chłopcami 3-4 lata starszymi, jego drużyna przegrywała dość wysoko, a on co ważne dowodził drużyną, przejawiał cechy lidera mimo różnicy wiekowej oraz niekorzystnego rezultatu — mówi Wojciech Śmiech, wtedy skaut agencji menedżerskiej, a obecnie dyrektor skautingu Widzewa Łódź.
— Na pewno jego mocnymi atutami były warunki fizyczne, bo już wtedy miał ok. 185 cm wzrostu, gra nogami, która w tak młodym wieku nie jest czymś często spotykanym oraz tak jak wspomniałem mentalność. Było jasne, że ma potencjał, ale w tak młodym wieku nie da się określić, na jaki poziom on go zaprowadzi. W tamtym czasie mogliśmy określić bazę, na której można budować, ale nigdy nie mamy pewności, jak zawodnik się rozwinie w perspektywie kolejnych lat. Droga do debiutu w Premier League była bardzo długa i wymagała pokonania wielu przeciwności. Transfer z A-klasy do ówczesnego mistrza Anglii nie zdarza się często — mówi Śmiech.
W Anglii jak w domu
Agencja, korzystając ze znajomości z Grzegorzem Rasiakiem, zaczęła wysyłać chłopaka na testy do zagranicznych klubów, głównie do Anglii. Zaczął od Leicester, był też w Arsenalu, Swansea City, RB Lipsk. — I co ważne, wszędzie prezentował się znakomicie. Jak młody zawodnik jedzie do zagranicznego klubu, zawsze jest obawa. Wiele razy świetni chłopcy nie byli w stanie pokazać swoich umiejętności w zupełnie obcym środowisku. A Kuba zawsze miał łatwość adaptacji, więc wypadał od razu bardzo dobrze. Każdy z tych klubów był zainteresowany pozyskaniem go. Z perspektywy czasu widać, że decyzja o podpisaniu kontraktu z Leicester była słuszna i tak obrana ścieżka kariery doprowadziła Kubę do debiutu w Premier League — mówi Śmiech.
Stolarczyk w tym czasie miał już za sobą mecze w klasie A i jeździł na młodzieżową kadrę Polski jako zawodnik klasy A. Historia niespotykana. — Wiele razy wygrywał nam mecze, oczywiście swoje też musiał wpuścić — mówi Mochocki. Z klasy A do Anglii poszedł za drobne.
Od tego czasu minęło osiem lat, Stolarczyk rósł i w wieku 24 lat zadebiutował w Premier League. — Naprawdę fajnie wypadł, przy bramkach nie mógł wiele zrobić, natomiast w kilku sytuacjach zachował się świetnie — mówi Rafał Kwiecień.
— Byłem bardzo dumny. Kuba pokazał wielką jakość. Już jego pierwsza interwencja sporo powiedziała, gdy pokazał świetny czas reakcji. Nikt nie powie, że piłka w niego trafiała, wykonał świetną robotę. Zawsze wiedzieliśmy w klubie, że ma “to coś”, ale nigdy nie wiesz, jak daleko zawodnik może zajść — mówi Mochocki.
Swoje trzy grosze dorzucił sam Ruud van Nistelrooy. — To był doskonały występ Jakuba Stolarczyka. Nie mógłby zrobić tego lepiej. Obrony, które wykonał, były kluczowe. Ale równie ważny był jego spokój i opanowanie w trudnych momentach. To utalentowany bramkarz, który mimo, że przez długi czas nie grał z powodu kontuzji, pokazał swoją klasę w debiucie — powiedział legendarny Holender, menedżer drużyny Stolarczyka.
Co dalej? Mochocki: — Wykorzystał swoją szansę, wierzę, że dostanie kolejne.