Nikt nie dawał im żadnych szans. Oto sensacyjny mistrz Polski. “14 sekund”
„Nie Wilfredo i przyjaciele”. Zespół z Lublina zburzył hierarchię i zdobył mistrzostwo Polski Jeszcze przed sezonem wielu ekspertów widziało ich w roli ligowego średniaka, a cały zespół opisywano jako “Wilfredo Leon i reszta”. Tymczasem Bogdanka LUK Lublin sensacyjnie sięgnęła po mistrzostwo Polski, udowadniając, że nie są drużyną jednej gwiazdy. Kibice oszaleli z radości, a klub…
„Nie Wilfredo i przyjaciele”. Zespół z Lublina zburzył hierarchię i zdobył mistrzostwo Polski
Jeszcze przed sezonem wielu ekspertów widziało ich w roli ligowego średniaka, a cały zespół opisywano jako “Wilfredo Leon i reszta”. Tymczasem Bogdanka LUK Lublin sensacyjnie sięgnęła po mistrzostwo Polski, udowadniając, że nie są drużyną jednej gwiazdy. Kibice oszaleli z radości, a klub założony zaledwie 12 lat temu zapisał się w historii polskiej siatkówki złotymi zgłoskami.
Z łez do złota. Komenda symbolem przemiany
Rok wcześniej byli o krok od półfinału PlusLigi, ale przegrali decydujące starcie. Kapitan zespołu Marcin Komenda wspomina dziś tamten moment z uśmiechem: – Gdybym wiedział, że tak się to później potoczy, nie płakałbym wtedy tak bardzo – śmieje się. Dziś to właśnie on jest uznawany za jednego z głównych architektów mistrzostwa.
– Nikt na nas nie stawiał, nikt. Tym większa satysfakcja, że zamknęliśmy usta niedowiarkom – przyznaje rozgrywający, który sam nie miał łatwej drogi w karierze. Od odrzucenia w Rzeszowie, przez trudne chwile w Nysie, aż po triumf z Bogdanką.
Marcowy przełom i złoto zamiast „medalu z buraka”
Choć fazę zasadniczą zakończyli na czwartym miejscu, prawdziwym punktem zwrotnym był marzec. – Wygrana z Lube Civitanova i triumf w Pucharze Challenge dały nam ogromną pewność siebie – zauważa trener reprezentacji Polski Nikola Grbić. Potem Bogdanka wyeliminowała Zaksę i Jastrzębski Węgiel, by w finale pokonać Aluron CMC Wartę Zawiercie.
– Przełomem był dla mnie wygrany półfinał. Wtedy masz już medal i spokojniejszą głowę – przyznaje Komenda. – Wcześniej ciążyła nad nami groźba tzw. „medalu z buraka”.
Nie byli faworytami, ale… pokonaliby każdego
W finale lublinianie imponowali. Wygrali dwa pierwsze mecze po 3:0, w trzecim nie wykorzystali piłek setowych, ale w czwartym zagrali koncertowo i postawili kropkę nad „i”. – Gdyby dziś zagrali z kimkolwiek na świecie, wygraliby. Fizycznie wyglądają jak na początku sezonu – mówił po meczu Bartosz Kwolek z Aluronu.
A przecież początek sezonu wcale nie zwiastował sukcesu. Leon, po intensywnym sezonie reprezentacyjnym, był oszczędzany. Trener Massimo Botti musiał też przemyśleć taktykę. Kluczowa okazała się zmiana systemu w listopadzie – przesunięcie Leona bliżej środka i postawienie na Mikołaja Sawickiego.
Sawicki – z rezerwowego do gwiazdy finałów
Sawicki początkowo był marginalną postacią. Dopiero kontuzja Tuinstry otworzyła mu drzwi do składu. W fazie play-off był jednak kluczowy. – Przez pierwsze pół sezonu Sawicki nie istniał. A później stał się jednym z najlepszych – przyznaje jeden z prezesów ligowych klubów.
Obok Sawickiego błyszczał także atakujący Kewin Sasak, który również zaliczył sezon życia. A środkowy Fynnian McCarthy, wcześniej grający w czeskiej lidze, wyrósł na objawienie. Grozdanow z Verony, Hoss, Malinowski, Nowakowski – wszyscy odegrali istotne role.
– Leon to nasz lider, ale ten zespół pokazał, że potrafi grać i wygrywać bez niego – mówi trener Botti.
Od III ligi do złota. Historia jak z filmu
Za sukcesem sportowym stoi historia niezwykła. Krzysztof Skubiszewski i Maciej Krzaczek zaczynali z budżetem 2000 zł i zespołem w III lidze. W ciągu dekady awansowali na szczyt.
– Fajnie, że zburzyli ten układ. Przez lata dominowały ZAKSA i Jastrzębski. Lublin wniósł świeżość – mówi Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk.
W poprzednim sezonie hala Globus zapełniała się tylko na „hity”. Teraz – niezależnie od rywala. Bilety na mecze finałowe rozchodziły się w kilkanaście sekund.
Przepis na sukces? Atmosfera i zaufanie
Bogdanka imponowała nie tylko formą sportową, ale i atmosferą. – Po porażkach nie było wzajemnych pretensji. Każdy robił swoje i wspierał innych – podkreśla Komenda. – Po wygranych? Śpiew, taniec i czysta radość.
Co dalej? Liga Mistrzów i nowe wyzwania
Teraz przed zespołem nowe wyzwanie – Liga Mistrzów. Leon, który czterokrotnie triumfował w tych rozgrywkach z Zenitem Kazań, zapewnia, że nadal jest głodny sukcesów.
Choć jeden z architektów sukcesu ma odejść – klub nie wyhamowuje. Z zespołu złożonego z „niedocenionych” i „potencjalnych niewypałów” stali się mistrzami Polski. A historia Bogdanki LUK Lublin dopiero się zaczyna.