Wyzywano je od “babochłopów”, odbierano kobiecość, umniejszano osiągnięcia. – Bo uprawiają dyscyplinę uważaną za męską. To mężczyźni się w niej realizowali, tak spędzali czas wolny – tłumaczy WP dr Natalia Organista przed drugim meczem Polek na Euro.
Wrzesień 1971, Estadio Azteca w Mexico City. Finał mistrzostw świata. Na murawę wybiega reprezentacja gospodarzy oraz kadra Danii. Cały Meksyk od kilku tygodni żyje piłką nożną. Mieszczący ponad 110 tysięcy ludzi stadion pęka w szwach. Zostaje wyprzedany do ostatniego miejsca. To sceny z meczu… kobiet.
54 lata temu zorganizowano turniej Copa 71. Konserwatywna FIFA nie chciała słyszeć o mundialu kobiet, mimo że coraz więcej kobiet grało w piłkę. Prywatni sponsorzy zdecydowali jednak zainwestować w ten turniej, bo widzieli w tym zysk. I mieli rację. Mistrzostwa cieszyły się ogromnym zainteresowaniem.
W turnieju wzięło udział sześć drużyn. Ostatecznie Dunki zdobyły trofeum po wygranej 3:0 nad Meksykiem. Wydawało się, że pełne stadiony, zainteresowanie kibiców i mediów ostatecznie otworzy kobiecej piłce furtkę do aren międzynarodowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Reprezentant Polski na wakacjach. Żona pokazała zdjęcia
FIFA jednak zrobiła wszystko, by o turnieju zapomniano. Organizacja nie uznała za oficjalne wyniki zmagań, zagroziła federacjom krajowym, którym w przyszłości przyszłoby do głowy zorganizować coś podobnego. Świat o bohaterkach pierwszego mundialu zapomniał. Dopiero pół wieku później odzyskały należytą sławę za sprawą dokumentu (Copa 71 – dostępny na Canal+ Polska), którego producentkami były Serena Williams i Venus Williams.
Tak zabito piłkę nożną kobiet
Początki żeńskiej piłki są jednak znacznie wcześniejsze. Już trakcie pierwszej wojny światowej w Anglii kobiety masowo zaczęły się zbierać, żeby grać w futbol. Mężczyźni wyjechali na wojnę, więc siłą rzeczy przyjęły ich posady w fabrykach. Panie weszły na kolejny męski teren – na boisko.
Piłka kobiet cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. W 1920 roku angielskie zespoły zagrały kilka towarzyskich meczów z Francuzkami. Najbardziej popularna była wtedy drużyna Dick, Kerr Ladies. 23 grudnia na ich meczu z St Hellens na Goodison Park zebrało się 53 tysiące fanów.
Nie spodobało się to ani konserwatywnym politykom, ani angielskiemu związkowi piłkarskiemu. W 1921 roku na ponad 50 lat zabito piłkę nożną kobiet. W Anglii zabroniono paniom korzystać z boisk klubów, które były zrzeszone w związku. Jeśli same kluby złamałyby ten zakaz, to groziło im wyrzucenie. Inne kraje podążyły podobnym śladem. We Włoszech i Brazylii granie w piłkę przez kobiety będzie uznawane za przestępstwo.
Kobiecy futbol nie umarł jednak całkowicie, dziewczyny dalej grały. Ale w odróżnieniu od lekkoatletek, pływaczek, tenisistek czy koszykarek, nie mogły liczyć na jakiekolwiek uznanie. Wyzywano je od “babochłopów”, odbierano kobiecość, umniejszano osiągnięcia. Wszystko jednak powoli zaczęło się zmieniać.
Piłka a sprawa polska
W odróżnieniu od wielu krajów zachodniej Europy piłka nożna kobiet w Polsce nie zaistniała po pierwszej wojnie światowej. Dopiero pół wieku później panie zaczęły u nas na poważnie grać w futbol.
– Początki klubowej piłki kobiecej w Polsce to dopiero lata 70., a reprezentacyjnej lata 80. – mówi Natalia Organista, socjolożka zajmująca się społecznym odbiorem żeńskiego futbolu. – To spore przesunięcie względem Zachodu, ale trzeba pamiętać, że po pierwszej wojnie światowej w wielu krajach zabraniano gry kobietom – dodaje.
Jeszcze kilkanaście lat temu piłka nożna kobiet była sportem niszowym. Ale teraz sytuacja zmienia się coraz bardziej. Częściowo za sprawą sukcesów reprezentacji Polski, która po raz pierwszy dostała się na Euro. Po części za sprawą supergwiazdy Ewy Pajor. Ale nie tylko dlatego.
– UEFA i FIFA trochę zmuszają federacje do inwestowania w piłkę kobiet, ale same federacje też inwestują coraz więcej, bo widzą w tym zysk. To sprawia, że pieniędzy w piłce pojawia się więcej. Coraz więcej dziewczynek w Polsce garnie się do futbolu, coraz więcej trenerek robi kursy UEFA C i B – tłumaczy nam Natalia Organista.
Dlaczego Polacy lekceważą piłkę nożną kobiet?
Mimo tego piłkarki nadal mierzą się ze sporym hejtem, który nie dotyka innych sportsmenek. Nikt nie napisze Anicie Włodarczyk, że rzuciła młotem bliżej niż Paweł Fajdek. Nikt Magdaleny Stysiak nie będzie się czepiał, że serwuje wolniej niż Bartosz Kurek. Nikt nie hejtuje Igi Świątek, że jest słabsza fizycznie od Huberta Hurkacza.
Inaczej z piłkarkami. Piękna akcja zwieńczona efektownym golem bardzo często jest przypisywana przypadkowi, a nie ciężko wytrenowanym umiejętnościom. – Jest tak dlatego, że ta dyscyplina jest uważana za męską. To mężczyźni się w niej realizowali, spędzali czas wolny, uczyli synów gry w piłkę i oglądali razem mecze. To jest mocno zakorzenione w Polsce – tłumaczy badaczka.
– Piłkarze mogą być wzorem męskości: mężczyzny bardzo sprawnego, wytrzymałego, który znakomicie radzi sobie zawodowo. Dlatego obecność kobiet w piłce jest kontestowana, a już zwłaszcza przez grupy, które odpowiadają się za tradycyjnym porządkiem płci. Dla nich zacierane kolejnych granic płciowych to wyzwanie – dodaje.
Według naszej rozmówczyni postrzeganie piłki za sport typowo męski skutkuje tym, że niektórzy czują zagrożenie zmieniającym się porządkiem. W innych dyscyplinach takie mechanizmy nie występują.
– Siatkówka nigdy nie była uważana za sport wybitnie męski i nigdy nie była naszym sportem narodowym. Tenis też, a do tego to jeszcze dyscyplina indywidualna. Inne dyscypliny typowo męskie są w Polsce uważane za niszowe. Z tego typu protestami i obecnością w mediach nie mamy do czynienia, dlatego mniej zwraca się na nie uwagę – ocenia Organista.
Według niej ważnym czynnikiem jest to, że zawodniczki wykorzystują swoją popularność, by domagać się zmian systemowych. Dla niektórych samo podnoszenie problemów społecznych to przekroczenie granic.
– Często upominały się o sprawiedliwe traktowanie i równe płace. Najgłośniejsza była sprawa Amerykanek. Echem odbiły się też wydarzenia w Hiszpanii, gdzie zawodniczki walczyły chociażby o urlopy macierzyńskie. To kobiety sprawcze, co niektórym może się nie podobać – opowiada Natalia Organista.
Sukces kobiecego futbolu
Kobiecy futbol przez ostatnie kilkanaście lat stał się znacząco bardziej popularny. Według niektórych badań to najszybciej rozwijająca się dyscyplina na świecie. Mundial 2023 obejrzały 2 miliardy ludzi. Świadczą o tym statystyki dotyczące liczby widzów przed telewizorami, a także obecność kibiców na stadionach. Czy w Polsce istnieje podobny trend?
– Z perspektywy osoby, która kibicuje równemu traktowaniu piłkarek, dzieje się dużo pozytywnych rzeczy. Coraz bardziej docenia się ich wysiłek, umiejętności. Jest coraz mniej komentarzy lekceważących zawodniczki. To ogromna zmiana – twierdzi socjolożka.
Największym problemem w naszym kraju według niej jest to, że dalej to mężczyźni podejmują kluczowe decyzje dotyczące kobiecego futbolu. Obecnie w zarządzie PZPN nie ma żadnej kobiety, a w komisji rewizyjnej zasiada jedna – Agnieszka Matuszewska.
– Jeśli kobiety miałyby decydować o piłce mężczyzn, to wszyscy byliby zdziwieni, a o piłkarstwie kobiet nadal decydują mężczyźni. Nie widzę zmian w zarządzaniu nią – tłumaczy naukowczyni.
Najwyższy czas na zmiany?
Już we wtorek, 8 lipca o godz. 21:00, Polki w swoim drugim meczu Euro zmierzą się ze Szwedkami, a w sobotę 12 lipca zakończą fazę grupową meczem z Norweżkami. Czy ewentualny sukces zmieniłby postrzeganie kobiecego futbolu w Polsce?
– Sukcesy zawsze generują pozytywne emocje i zainteresowanie, a także chęć, by zrozumieć ich doświadczenia. Jeśli pojawiłby się sukces, to w społeczeństwie narosłoby się przekonanie, że piłkarki są sprawcze i skuteczne. Pojawią się wzory do naśladowania dla dziewczynek – objaśnia nasza rozmówczyni.
Czy w takim razie w najbliższych 10-15 latach piłkarki zaczną być traktowane tak, jak zawodniczki innych dyscyplin?
– Kilkanaście lat to zbyt krótka perspektywa. Będzie potrzebne więcej czasu, żeby nie myśleć o tym, że piłka to sport tylko dla mężczyzn. Za kilkanaście lat, przy ewentualnych sukcesach, pojawi się lepsze traktowanie piłkarek i nikt nie będzie podważał ich osiągnięć czy ich kobiecości tak, jak to się dzieje teraz – podsumowuje dr Natalia Organist