Ograła Świątek, Osakę i Sabalenkę. Wznawia karierę, pierwszy mecz już we wtorek
Dla najlepszych tenisistek świata, niemal już w komplecie, sezon 2024 się zakończył. Do rozegrania zostały jeszcze dwa mecze w Maladze w Pucharze Billie Jean King, później kilka turniejów rangi WTA 125, choć na udział w nich zdecydują się zapewne zawodniczki z drugiej czy trzeciej setki rankingu. Aryna Sabalenka jest więc na wakacjach, Iga Świątek za…
Dla najlepszych tenisistek świata, niemal już w komplecie, sezon 2024 się zakończył. Do rozegrania zostały jeszcze dwa mecze w Maladze w Pucharze Billie Jean King, później kilka turniejów rangi WTA 125, choć na udział w nich zdecydują się zapewne zawodniczki z drugiej czy trzeciej setki rankingu. Aryna Sabalenka jest więc na wakacjach, Iga Świątek za chwilę się na nie uda, odpoczywają Coco Gauff, Jessica Pegula czy Qinwen Zheng. A amerykańska tenisistka Christina McHale wybrała sobie akurat tę porę na powrót do zawodowego cyklu. Mimo, że dwa lata temu zakończyła karierę.
1:0 ze Świątek, 1:0 z Sabalenką, 2:0 z Osaką. Christina McHale wraca do rywalizacji
“Pas” powiedziała bowiem po US Open dwa lata temu, a właściwie po kwalifikacjach do tego najlepiej płatnego z wielkoszlemowych turniejów. Swoją rezygnację ogłosiła już wcześniej, więc po przegranym 3:6, 1:6 starciu z Belgijką Ysaline Bonaventure odebrała kwiaty, napisała o niej oficjalna strona WTA. Była bowiem w tenisowym świecie zawodniczką ważną, nie tylko w efekcie samej gry, ale też przez działalność w Radzie Zawodniczek.
W najlepszym momencie swojej kariery, w sierpniu 2012 roku, 20-letnia wtedy McHale awansowała na 24. miejsce w światowym rankingu. I długimi latami była w najlepszej setce, ale pewnej bariery przekroczyć nie potrafiła. W pewnym sensie jej kariera przypominała tę w wykonaniu Magdy Linette, choć bez takiego osiągnięcia, jakie Polka zanotowała w zeszłorocznym Australian Open, gdy dotarła do półfinału. McHale ani razu nie zagrała w drugim tygodniu Wielkiego Szlema. Wygrała za to turniej w Tokio, była w finale w Acapulco i kilku półfinałach.
“As Sportu 2024”. Wybierz z nami finałową 16 plebiscytu
Ma jednak statystykę, której pozazdrościć jej mogą wszystkie inne zawodniczki z kobiecego touru. Z Igą Świątek zmierzyła się latem 2020 roku w Nowym Jorku, była kwalifkantką, do głównej drabinki dostała się po zwycięstwie z Darią Kasatkiną. 19-letnią Igę ograła wtedy 6:2, 6:4, dwa miesiące później raszynianka triumfowała w Roland Garros. Wcześniej wygrała też w Pekinie z Aryną Sabalenką (październik 2017) i dwukrotnie z Naomi Osaką (2017 w Dubaju i 2016 w Birmingham). W Cincinnati, w 2011 roku, pokonała też ówczesną liderką rankingu Caroline Wozniacki.
Dla porównania: z Agnieszką Radwańską miała zaś bilans… 0:6.
Anna Rogers pierwszą rywalką Christiny McHale po powrocie. To starcie już we wtorek
Stąd tak dużym zaskoczeniem jest fakt, że po 27 miesiącach przerwy, w których dobrze radziła sobie jako wykładowczyni, a nawet komentatorka tenisowa, zdecydowała się na powrót do gry. Informacja, że znów jest czynną zawodniczką, pojawiła się na stronie International Tennis Integrity Agency – z datą 1 listopada. A we wtorek jej powrót stanie się faktem. Wystąpi w turnieju ITF W50 w Boca Raton na Florydzie, na kortach ziemnych.
W pierwszej rundzie zmierzy się z Amerykanką Anną Rogers, która niedawno pokonała naszą Martynę Kubkę, a wcześniej przegrała z Olivią Lincer. To tenisistka z początku czwartej setki rankingu WTA, zapewne będzie zdecydowaną faworytką w boju z McHale.
Agnieszka Radwańska – Christina McHale 7:6, 6:1. Wideo/© 2016 Associated Press