Polskie siatkarki znów w strefie medalowej! Lavarini zdradza kulisy nerwowego ćwierćfinału
Reprezentacja Polski po raz trzeci z rzędu zagra o medal Ligi Narodów. Po brązowych krążkach wywalczonych w Arlington i Bangkoku, teraz Biało-Czerwone mają niepowtarzalną okazję sięgnąć po podium przed własną publicznością – w łódzkiej Atlas Arenie. Choć ćwierćfinałowy mecz z Chinami przez długi czas nie układał się po myśli naszej drużyny, Polki zdołały odwrócić losy spotkania i awansować do półfinału. Trener Stefano Lavarini znalazł nietypowy sposób na walkę z emocjami.
Lavarini i… „trash-talking” do własnego sztabu
Trash-talking to zagranie psychologiczne, którego celem jest wytrącenie rywala z równowagi. W siatkówce zdarza się, że zawodniczki posługują się mocnymi słowami przy siatce, by zdeprymować przeciwnika. Stefano Lavarini stosuje podobną metodę, ale w zupełnie innym celu – by upuścić emocje i nie przenosić napięcia na zawodniczki.
– W trakcie meczu często używam wulgaryzmów, ale nie po to, by kogoś obrazić. Robię to do słuchawki, kierując słowa do swojego sztabu. To pozwala mi się rozładować i nie wpływać negatywnie na zespół – przyznaje selekcjoner Polek.
W ćwierćfinale z Chinami emocji było wyjątkowo dużo. Polki przegrały pierwszego seta i długo nie mogły znaleźć sposobu na skuteczne i pewne siebie rywalki. Lavarini przyznaje, że w pewnym momencie nawet on miał wątpliwości, czy drużynie uda się wrócić na właściwe tory.
– Było kilka momentów, w których czułem, że może być naprawdę trudno. Ale dzięki mojemu sztabowi, który pomagał mi zachować balans, udało się utrzymać spokój – podkreśla Włoch.
Przełomowy moment: Łukasik, a potem zmiany
Przez półtora seta to Chinki dyktowały warunki gry. Świetnie spisywała się 17-letnia rozgrywająca Zixuan Zhang, a nasz zespół miał ogromne problemy z przebiciem się przez chiński blok. Dopiero wejście Martyny Łukasik do pola zagrywki w drugiej partii odwróciło nieco przebieg meczu i pozwoliło Polkom wyrównać stan spotkania.
Mimo tego gra Biało-Czerwonych wciąż była nierówna. Po trzecim secie Chinki znów wyszły na prowadzenie 2:1. Wtedy Lavarini zdecydował się na zmiany. Na boisku pojawiły się: Paulina Damaske za Łukasik, Magdalena Jurczyk za Aleksandrę Grykę i Alicja Grabka w miejsce Katarzyny Wenerskiej.
– Pracowaliśmy nad tym, by mieć jak najwięcej opcji, by każdy kontakt z piłką mógł przynieść punkt. Najważniejsze, by robić to z korzyścią dla zespołu – mówi Lavarini.
I tym razem zmienniczki nie zawiodły. Damaske uspokoiła przyjęcie, Grabka poprawiła dokładność rozegrania, a cały zespół nabrał nowej energii.
– Trochę nam zajęło, zanim zaczęliśmy grać dobrze. Ale dziewczyny nie straciły wiary i pokazały charakter. W czwartym i piątym secie grały świetnie – mówi selekcjoner.
Bohaterką końcówki meczu została Paulina Damaske, która zdobyła ostatni punkt tie-breaka, dający Polsce awans do półfinału.
Włoszki na drodze do finału. Seria robi wrażenie
W sobotę rywalkami Polek będą mistrzynie olimpijskie z Paryża – reprezentacja Włoch, która od 2 czerwca ubiegłego roku pozostaje niepokonana. Ich imponująca seria 27 kolejnych zwycięstw mówi sama za siebie. Co więcej, w drodze po złoto olimpijskie straciły zaledwie jednego seta!
– Jeśli zagramy tak nierówno jak z Chinami, nie wystarczy to, by pokonać Włoszki. Musimy połączyć wszystkie nasze dobre elementy i dać z siebie maksimum – zaznacza Lavarini.
Mimo wszystko, trener nie traci optymizmu. Przypomina, że to właśnie w Łodzi dwa lata temu Polki sensacyjnie pokonały Italię w kwalifikacjach olimpijskich i wywalczyły przepustkę do Paryża.
– Wtedy Włoszki były innym zespołem, mniej pewnym siebie. Teraz znów jesteśmy w roli underdoga i to nam pasuje. To nasza natura – mówi Lavarini. – Mają ponad 30 zawodniczek na najwyższym poziomie, należących do światowej czołówki, więc wyzwanie jest ogromne.
Trzeci medal z rzędu w zasięgu
Reprezentacja Polski ma szansę zdobyć trzeci z rzędu medal Ligi Narodów. Po dwóch brązach teraz apetyt rośnie, szczególnie że turniej rozgrywany jest w kraju, a kibice w Łodzi tworzą niesamowitą atmosferę.
Półfinał z Włoszkami zapowiada się na jedno z najtrudniejszych wyzwań tej drużyny, ale jak pokazuje historia – Polki nie raz potrafiły zaskakiwać, zwłaszcza wtedy, gdy nikt na nie nie stawiał.