Choć Ewa Pajor w swoim pierwszym sezonie w barwach FC Barcelony nie zdołała zrealizować największego marzenia – triumfu w Lidze Mistrzyń – to i tak może być bardzo zadowolona z początków przygody z Dumą Katalonii. Kapitan reprezentacji Polski zachwycała na każdym kroku, niezależnie od rozgrywek, w jakich brała udział. Jej dorobek bramkowy mówi sam za siebie – zdobyła aż 43 gole, co jest wynikiem lepszym niż ten uzyskany przez Roberta Lewandowskiego (42 gole). Nic dziwnego, że media w Hiszpanii rozpływały się nad jej grą, a kibice szybko pokochali nową gwiazdę kobiecej drużyny Barcelony.
Mimo że finał Ligi Mistrzyń zakończył się porażką z Arsenalem 0:1, a był to już piąty przegrany finał tych rozgrywek w karierze Pajor, trudno mówić o rozczarowaniu całym sezonem. Wręcz przeciwnie – Polka była kluczową postacią zespołu, który zdobył aż trzy trofea, a jej wkład w sukcesy Barcelony był nie do przecenienia. To był debiutancki sezon, o którym można mówić z dumą, mimo jednej bolesnej porażki.
W rozmowie z TVP Sport o karierze Ewy Pajor opowiedział jej pierwszy trener, Piotr Kozłowski. To on miał okazję obserwować, jak z nieśmiałej dziewczyny, która niechętnie dzieliła się emocjami i przeżyciami, wyrastała zawodniczka światowego formatu. – Trudno było wtedy wyciągnąć od Ewy jakiekolwiek informacje. Pytania kończyły się krótkimi odpowiedziami: “Fajnie było? Fajnie. Jaki wynik? Taki. Strzeliłaś coś? Strzeliłam”. I tyle. Nie opowiadała, nie przechwalała się, nie manifestowała swojego talentu. Po prostu robiła swoje i zawsze była bardzo skromna – wspomina szkoleniowiec.
Jak się okazuje, wielkie kluby zainteresowały się Pajor już bardzo wcześnie. Po mistrzostwach Europy do lat 17 w 2013 roku zgłosiła się do niej m.in. Chelsea. Było także zainteresowanie ze strony jednego z klubów amerykańskich oraz renomowanego Turbine Poczdam – jednego z czołowych klubów kobiecej piłki w Niemczech. To właśnie ta ostatnia oferta wydawała się najbardziej konkretna i perspektywiczna. Klub zaprosił zawodniczkę do Poczdamu, licząc, że uda się ją przekonać do przeprowadzki i rozpoczęcia kariery za granicą.
Ku zaskoczeniu trenera, Pajor wtedy odmówiła. – To był pierwszy raz, kiedy Ewa podjęła inną decyzję niż ta, którą ja sam bym wybrał. Namawiałem ją, żebyśmy pojechali, zobaczyli, może zmieni zdanie. A ona powiedziała: “Dobrze, możemy pojechać, ale ja i tak tam nie idę”. Byłem zdziwiony, bo to była pierwsza wielka szansa na wyjazd z Polski i karierę w Bundeslidze – mówi Kozłowski.
Dlaczego Pajor odmówiła? Jak tłumaczy trener, zawodniczka kierowała się lojalnością wobec swojego ówczesnego klubu – Medyka Konin. – Ewa powiedziała wtedy, że chce z Medykiem zdobyć mistrzostwo i Puchar Polski. I to był jasny sygnał, że jest nie tylko ambitna, ale też wierna swoim wartościom. Myślę, że to pokazuje jej charakter. Nie goniła ślepo za marzeniami, tylko chciała dokończyć rozpoczętą drogę w Polsce – podkreśla Kozłowski.
Dziś Pajor jest jedną z największych gwiazd kobiecego futbolu, a jej historia pokazuje, że czasem opłaca się iść własną ścieżką, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się ona mniej oczywista. Już wkrótce 28-letnia napastniczka ponownie znajdzie się w centrum uwagi – na początku lipca wystartują mistrzostwa Europy kobiet, w których reprezentacja Polski będzie liczyła na jej formę i doświadczenie. Wszystkie oczy znów będą zwrócone na Ewę Pajor.