Paweł Wąsek dołączył do elitarnego grona. To kosztowało go bardzo wiele. “Czasami nie byłem w stanie zasnąć”
Paweł Wąsek tej zimy dołączył do elitarnego grona polskich skoczków narciarskich. Ten sezon, choć najlepszy w karierze, wiele go kosztował. Przede wszystkim musiał się zmierzyć z tym, że wyrósł na lidera kadry. – Było naprawdę trudno – przyznał 25-latek w rozmowie z Interia Sport. Opowiedział też o tym, czego nauczył go Thomas Thurnbichler i co…
Paweł Wąsek tej zimy dołączył do elitarnego grona polskich skoczków narciarskich. Ten sezon, choć najlepszy w karierze, wiele go kosztował. Przede wszystkim musiał się zmierzyć z tym, że wyrósł na lidera kadry. – Było naprawdę trudno – przyznał 25-latek w rozmowie z Interia Sport. Opowiedział też o tym, czego nauczył go Thomas Thurnbichler i co zrobi z furą pieniędzy, jaką zarobił tej zimy.
Tomasz Kalemba, Interia Sport: Dołączyłeś do elitarnego grona polskich skoczków narciarskich, którzy stawali na podium Pucharu Świata. W sumie jesteś dopiero 14. zawodnikiem z naszego kraju, który tego dokonał. Podium w twoim wykonaniu wisiało już w powietrzu od Turnieju Czterech Skoczni, kiedy to wskoczyłeś na wyższy poziom. To podium w Lahti było chyba jednym z ważniejszych wydarzeń w twoim sportowym życiu?
Paweł Wąsek: – Nawet bardzo ważne. Zawsze marzyłem o tym, by stanąć na podium i tego dokonałem w tym udanym dla mnie sezonie. Nie ukrywam, że w końcówce sezonu zaczynało już brakować pary, a jednak to właśnie wtedy stanąłem na podium. Zaczęło mnie dopadać zmęczenie i zacząłem trochę wątpić w to, czy tej zimy stanę na podium.
Paweł Wąsek: nie chcę myśleć, co muszę zrobić dla polskich skokówW mistrzostwach świata osiągałeś bardzo dobre wyniki, ale pewnie jechałeś z myślą, by zostać czarnym koniem i powalczyć o medale. – Byłem w gazie, ale w Sapporo zaczęły się pojawiać błędy, z którymi nie do końca wiedziałem, jak sobie poradzić. Tam pewność siebie trochę uciekła. Mistrzostwa świata były dla mnie jednak udane. Podniosłem poziom swoich skoków na najważniejszą imprezę w roku. Oczywiście jechałem z myślą, by walczyć o medal mistrzostw świata, bo po to się tam jedzie. Tym razem nie wyszło, ale wierzę, że jeszcze w przyszłości dokonam tego.Staram się raczej na tym nie skupiać, bo wiązałaby się z tym dodatkowa presja. Mnie to jest po prostu niepotrzebne. Nie chcę myśleć o tym, co muszę zrobić dla polskich skoków. Chcę tylko kontynuować to, co robię. Tak, bym był coraz lepszym zawodnikiem
– W sporcie tak jest, że czasem jest lepiej, a czasem gorzej. Krok po kroku staram się jednak udoskonalać swoje skoki. Mam zatem nadzieję na to, że to, co spotkało mnie w Lahti, jest dla mnie dobrym prognostykiem na przyszłość. Liczę, że za tym pójdę i nadal będę się rozwijał. To jest jednak jedna wielka niewiadoma. Nigdy nie wiadomo, kiedy zaczynamy pracę w kwietniu, co się wydarzy i jakie przyniesie efekty. Tym razem wszystko zadziałało. Dlatego będę miał w głowie te wszystkie rzeczy, które mi pomogły, by kontynuować rozwój. Chciałbym, by kolejny sezon był dla mnie jeszcze lepszy.Cieszysz się, jak wygląda twoja kariera? Od lat jesteś uważany za wielki talent. Zresztą były ku temu podstawy. Przed laty z rozbijałeś kolegów w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży. Wokół ciebie nigdy jednak nie było szumu. To była zasługa rodziców albo trenerów? Oni cię tak chronili?- W Polsce w skokach była cała masa talentów. Jeden wyskok zawodnika powodował, że pojawiało się wokół niego bardzo dużo szumu. Może wtedy, kiedy błyszczałem w młodszych kategoriach, uwaga była skupiona na innych osobach. Rzeczywiście. Nigdy wokół mnie nie było szumu. I z tego się cieszę, bo mogłem sobie w spokoju trenować
Teraz kiedy ten szum pojawił się i wyrosłeś na lidera kadry, to nauczyłeś się z tym żyć, czy było trudno?- Oczywiście, że było trudno. To była dla mnie nowa sytuacja. Musiałem się nauczyć z tym żyć. Poradziłem sobie chyba z tym nieźle. Owszem, początki były trudne i zaczynało mnie to wszystko przytłaczać. Czasami nawet nie byłem w stanie zasnąć. Pojawiła się presja na skoczni. To, że sobie z tym poradziłeś, to efekt pracy psychologa kadry Daniela Krokosza, czy może ktoś inny ci pomagał?- Nie wiem, skąd wzięło się to, że w zawodach potrafiłem oddawać najlepsze skoki. Cieszę się z tego, że tak się działo i mam nadzieję, że tak będzie nadal. Wcale nie było też tak, że się nie stresowałem w czasie zawodów, bo jednak presja była duża. Mimo tego potrafiłem działać normalnie i oddawałem dobre skoki. Czujesz, jak duża odpowiedzialność spoczywa na twoich barkach? Jesteś przecież takim mostem łączącym wielkie sławy polskich skoków z tymi, którzy dopiero starają się wskoczyć do światowej czołówki.
– To prawda, ale staram się raczej na tym nie skupiać, bo wiązałaby się z tym dodatkowa presja. Mnie to jest po prostu niepotrzebne. Nie chcę myśleć o tym, co muszę zrobić dla polskich skoków. Chcę tylko kontynuować to, co robię. Tak, bym był coraz lepszym zawodnikiem. Żal tego poprzedniego sezonu, który był dla ciebie stracony? Przecież tak fajnie zacząłeś się rozwijać od przyjścia Thomasa Thurnbichlera do Polski, a w poprzednim sezonie dostałeś obuchem w głowę.- Totalnie pogubiłem się poprzedniej zimy. Nie zagrało nam to wszystko. To był bardzo trudny sezon, ale on dużo mnie nauczył. Wnioski, jak widać, zostały wyciągnięte. Pracowałeś z wieloma trenerami, ale najbardziej rozwinąłeś się u Thurnbichlera. Czego nauczył się ten szkoleniowiec?- Nauczył mnie wielu rzeczy poza skokowych. Przede wszystkim tego, jak podchodzić do tego sportu i co robić na sucho, by efekty pojawiły się na skoczni. Nie pracowałem zatem tylko nad wzmocnieniem nóg, ale też innych partii ciała. Rozmawiałem kiedyś z twoją siostrą Katarzyną i ona mówiła o tym, że jesteś perfekcjonistą. Rzeczywiście masz wszystko dopięte na ostatni guzik w kwestiach sportowych i życiowych?
– Nie w każdej sytuacji jestem perfekcjonistą, ale rzeczywiście lubię mieć pewne sprawy uporządkowane. W tej sportowej części życia staram się robić wszystko jak najlepiej i na pewno dążę do perfekcji. Moim hobby jest motoryzacja i staram się, żeby wszystkie śrubki były w jednym kolorze. Pewnie jestem perfekcjonistą, ale chyba nie w każdej dziedzinie. Co odciąga twoją głowę od skoków? Bo trzeba mieć ucieczkę od tego, co robisz na co dzień.- W sezonie zimowym to jest przede wszystkim sim racing. Lubię pościgać się na symulatorze i mieć z tego frajdę. Wtedy kompletnie nie myślę o skokach. Lubię uprawiać też inne sporty, ale zimą to jest trudniejsze. Nie ma na to po prostu czasu. Ale latem to już bawi mnie wakeboard, jeżdżenie na rowerze albo gra w tenisa czy pickleballa.W tym sezonie zarobiłeś naprawdę duże pieniądze. Zainwestujesz w coś?- Na razie nie planowałem jakichś większych wydatków. Postaram się zaoszczędzić, by w przyszłości kupić sobie może mieszkanie. Pieniądze nie są jednak dla mnie wielką motywacją. Oczywiście ważne jest to, by mieć z czego żyć i zapewnić sobie przyszłość, ale przede wszystkim jednak skaczę, bo kocham to.