Kamil Majchrzak show w Wimbledonie! Polak w trzeciej rundzie po znakomitym meczu
Zaledwie 20 minut potrzebował Kamil Majchrzak, by zapisać na swoim koncie pierwszego seta. Po niespełna godzinie był już na etapie trzeciej, jak się okazało – ostatniej partii. W spotkaniu drugiej rundy Wimbledonu nasz reprezentant rozegrał koncertowy mecz, pokonując wyżej notowanego Ethana Quinna 6:1, 6:4, 6:3. To życiowy sukces 29-letniego tenisisty z Piotrkowa Trybunalskiego.
Dwa dni wcześniej Majchrzak sprawił jedną z największych niespodzianek turnieju, eliminując rozstawionego z numerem 32. Matteo Berrettiniego po pięciosetowym boju. Jak się okazało – to zwycięstwo niesamowicie go napędziło.
Już po ośmiu minutach meczu z Quinnem Polak prowadził 3:0, a chwilę później – 5:1 i 40:0. Drugiego z trzech setboli zamienił na zwycięstwo i zamknął inauguracyjną partię w zaledwie 20 minut.
Dominacja od pierwszej piłki
Amerykanin Ethan Quinn, obecnie 89. tenisista świata, nie tak dawno dotarł do trzeciej rundy Roland Garros i uchodził za faworyta starcia z Majchrzakiem, który plasuje się 20 miejsc niżej. Ale Polak nie zamierzał oglądać się na przewidywania ekspertów czy bukmacherów.
Drugi set rozpoczął równie mocno – od przełamania. Potem jednak przyszedł moment dekoncentracji: cztery niewymuszone błędy i utrata serwisu. Ale był to tylko chwilowy przestój. Majchrzak natychmiast wrócił do wysokiego poziomu gry – odzyskał przewagę, dołożył gema wygranego do zera, a seta zakończył asem przy pierwszej piłce setowej.
Zdeterminowany i nie do zatrzymania
W trzeciej partii Quinn zaczął zdradzać frustrację – przegrał gema otwarcia podwójnym błędem serwisowym. Majchrzak to bezlitośnie wykorzystał, szybko dokładając swój serwis. Po zaledwie godzinie gry prowadził już 6:1, 6:4, 2:0. I choć Amerykanin próbował jeszcze walczyć, rzucił wszystko na szalę, to Polak był dziś po prostu zbyt mocny, zbyt skoncentrowany, zbyt precyzyjny. Obronił kolejne breakpointy, nie pozwolił Quinnowi wrócić do gry i zamknął spotkanie po 95 minutach. Wynik? 6:1, 6:4, 6:3.
Od piekła zawieszenia do spełniania marzeń
Zwycięstwo smakuje tym lepiej, że Majchrzak w ostatnich latach przeszedł prawdziwe piekło. W grudniu 2022 roku wykryto u niego niedozwolone substancje. Groziła mu nawet czteroletnia dyskwalifikacja, co mogło oznaczać koniec kariery. Ostatecznie, po udowodnieniu, że nie przyjął dopingu świadomie, zawieszenie skrócono do 13 miesięcy. Ale stracił wtedy wszystko – ranking, możliwość rywalizacji i zarobku, a także spokój psychiczny.
Teraz wraca, silniejszy i zdeterminowany jak nigdy wcześniej. Po raz pierwszy w karierze wygrał mecz w głównej drabince Wimbledonu – i od razu dwa z rzędu. Po raz drugi w karierze zameldował się w trzeciej rundzie Wielkiego Szlema – poprzednio udało mu się to w US Open 2019.
O drugą część turnieju z innym autorem sensacji
W piątek Majchrzak powalczy o historyczny awans do drugiego tygodnia turnieju. Jego rywalem będzie najprawdopodobniej Arthur Rinderknech, który sensacyjnie wyeliminował w pierwszej rundzie Alexandra Zvereva, trzeciego tenisistę rankingu ATP. Francuz zajmuje obecnie 72. miejsce na świecie. Szykuje się więc starcie dwóch rewelacji tegorocznego Wimbledonu.
A jeśli przeciwnikiem Polaka będzie jednak Cristian Garin, to po raz pierwszy w tym turnieju Majchrzak może wyjść na kort jako faworyt – Chilijczyk jest notowany na 110. miejscu w rankingu ATP.
Bez względu na to, kto będzie po drugiej stronie siatki – jedno jest pewne: Kamil Majchrzak wrócił do wielkiego tenisa. I właśnie pisze najpiękniejszy rozdział swojej kariery.