Polka szaleje, jest najlepsza na świecie. 12 miesięcy temu była jeszcze w ciąży
Wtedy nikt pewnie nie przypuszczał, że niespełna rok później nowotarżanka będzie liderką Pucharu Świata i będzie notowała najlepszy sezon w długiej już przecież karierze. Puchar Świata w snowboardzie na Lały się łzy. To był trudny czas rozłąki Król-Walas w swojej karierze siedmiokrotnie stała na podium zawodów Pucharu Świata, z czego aż trzy razy już w…
Wtedy nikt pewnie nie przypuszczał, że niespełna rok później nowotarżanka będzie liderką Pucharu Świata i będzie notowała najlepszy sezon w długiej już przecież karierze.
Puchar Świata w snowboardzie na
Lały się łzy. To był trudny czas rozłąki
Król-Walas w swojej karierze siedmiokrotnie stała na podium zawodów Pucharu Świata, z czego aż trzy razy już w tym sezonie. Ta zima jest dla niej niesamowita. Najpierw była druga w slalomie gigancie równoległym w chińskim Mylin, a potem po powrocie do Europy była też dwukrotnie druga w tej samej konkurencji w Carezzy i Cortinie d’Ampezzo.
W Chinach przebywała trzy tygodnie, bo tam były jeszcze zawody w Yanqing. Dla młodej mamy to był bardzo trudny czas, bo po raz pierwszy zostawiła córkę na tak długo. Nie brakowało łez. Wytrzymała jednak, a potem wróciła do rywalizacji ze zdwojoną siłą, naładowana rodzicielską miłością. W sobotę wieczorem po raz trzeci w tym sezonie stanęła na podium Pucharu Świata, umacniając się na pozycji liderki Pucharu Świata, a potem z całą ekipą ruszyła w drogę, by nad ranem dotrzeć do domu. W niedzielę już spacerowała z córką.
– Nie ma co ukrywać, że dla takich zawodniczek, jak ja, czyli tych, które mają dzieci, kalendarz w tym sezonie jest bardzo trudny. Nie jest on przyjazny mamom. W styczniu też wcale nie będzie łatwiej, bo wtedy znowu wyjedziemy na miesiąc. Jest w tym czasie wiele startów. To jest naprawdę trudna zima, ale spodziewałam się, że tak będzie – przyznała Król-Walas w rozmowie z Interia Sport.
Bez dwóch zdań naszej znakomitej snowboardzistce na pewno nie jest łatwo. Nie tylko bowiem jest profesjonalnym sportowcem, ale też mamą. Najgorsze w tym wszystkim są dla niej rozłąki z córką.
Dzieci się pojawiają, ale życie nie kończy się na nich. Chciałam kontynuować karierę, dlatego podjęłam się tego wyzwania. Mnie jest na pewno dużo trudniej niż córce. Każdego dnia, kiedy nie ma mnie przy niej, to bardzo tęsknię. Płaczę. Ona pomacha tylko do kamery, powie “mama” i zaraz idzie się bawić. Nie rozumie jeszcze tego. Ale to i dobrze. Dzięki temu babcie i tata mogą spokojnie się nią zajmować, kiedy mnie nie ma
~ opowiadała brązowa medalistka ostatnich mistrzostw świata.
Ryzyko się opłaciło. Ta decyzja przyspieszyła Aleksandrę Król-Walas na stoku
Dla niej ta zima jest wyjątkowa i Król-Walas ma tego świadomość. Wróciła bardzo szybko na bardzo wysoki poziom. Nawet chyba na wyższy niż wtedy, kiedy robiła sobie przerwę macierzyńską.
– Na razie to jest sezon życia dla mnie, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dość tych drugich miejsce. Czas wskoczyć na pierwsze! Przed sezonem czułam się bardzo dobrze. Widziałam, jak wyglądam na treningach. Byłam bardzo szybka. Trenowaliśmy z Niemcami, Szwajcarami i Japończykami i bez problemu wygrywałam z dziewczynami z tych krajów. Trzeba było tylko przełożyć tę dyspozycję z treningów na zawody, a z tym – jak wiadomo – różnie bywa, ale pokazałam, że potrafię – powiedziała.
Nasza znakomita snowboardzistka mocno też zaryzykowała. Na trzy dni przed rozpoczęciem sezonu zdecydowała się bowiem na zmianę sprzętu.
To było duże ryzyko. Mam zupełnie inne deski i płyty. Wszystko zmieniłam dosłownie na trzy dni przed startem. Na tym sprzęcie trenowałam tylko dwa dni, ale zdecydowałam się zaryzykować, skoro dawało to takie fajne efekty na treningach
~ przyznała.
W tym sezonie przełamała się o wiele młodsza w kadrze Maria Bukowska-Chyc. 25-latka dwukrotnie już w była w “16”, co wcześniej nigdy się jej nie udało. Ona mieszka na wyjazdach w pokoju właśnie z Król-Walas.
– Marysia w końcu się odblokowała. Zawsze się mnie radzi. W Carezzy pojechała tak, jak jej poradziłam i wyszło bardzo dobrze. Fajnie, że młodsze koleżanki dociągają do nas. To daje im dużej pewności siebie – mówiła.
Pierwszy raz w karierze tego dokonała. Chce zdobyć Puchar Świata
Dla Król-Walas wielkim wydarzeniem jest fakt, że jest liderką Pucharu Świata w slalomie gigancie równoległym. Nigdy w swojej karierze nie zakładała żółtego plastronu. Ten wywalczyła w Carezzy, a w Cortinie d’Ampezzo obroniła fotel liderki.
W trzech startach w tej konkurencji zgromadziła 266 punktów. Druga w klasyfikacji Austriaczka Sabine Payer ma ich 245. Trzecia jest Japonka Tsubaki Miki z dorobkiem 230 pkt.
W klasyfikacji generalnej PŚ, która obejmuje rywalizację w slalomie równoległym i slalomie gigancie równoległym, nasza snowboardzistka jest trzecia. Na koncie ma 322 pkt. Liderką jest Miki – 410 pkt., a drugie miejsce zajmuje Payer – 390 pkt.
– Nigdy jeszcze nie byłam liderką Pucharu Świata, a teraz tego dokonałam. Fajnie, ze nie tylko wywalczyłam żółty trykot, ale też potrafiłam go obronić. To nowe doświadczenie w mojej karierze. Będę się starała utrzymać tę pozycję do końca sezonu, choć jeszcze trochę tych startów zostało – powiedziała Król-Walas.
Co ciekawe, ostatnimi zawodami w slalomie gigancie równoległym w Pucharze Świata, będą te w Krynicy-Zdroju (1-2 marca). Tam wręczone zostaną Małe Kryształowe Kule w tej konkurencji.
51-latka daje przykład. Co na to Polka? “Nie widzę siebie”
Niedawno 51-letnia Austriaczka Claudia Riegler zajęła drugie miejsce w zawodach Pucharu Świata w slalomie równoległym w Yanqing. Została tym samym najstarszą zawodniczką, jaka stanęła na podium PŚ w snowboardzie alpejskim. Król-Walas zapytana o to, czy widzi siebie w rywalizacji na najwyższym światowym poziomie w tym wieku, odparła:
Nie. W takim wieku nie widzę siebie w Pucharze Świata. Oskar Kwiatkowski zawsze się śmieje, że Claudia Riegler jest w wieku jego mamy. Mogłaby być zatem jego mamą. Nie ma ona jednak dzieci i całe swoje życie poświęca sportowi. To jest na pewno ewenement w świecie sportu, ale w snowboardzie można na wysokim poziomie jeździć do 40. roku życia. Nie jest tu potrzebna tylko siła fizyczna, ale przede wszystkim czucie deski i objeżdżenie. Jak zatem widać, doświadczenie jest w cenie.
Polska snowboardzistka na razie nie określiła granicy, kiedy chciałaby skończyć ze sportem. Na pewno teraz priorytet są Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo (2026), a po nich przyjdzie czas na podejmowanie decyzji.
– Wtedy będę decydowała z roku na rok. Zobaczymy, jak to będzie i czy w ogóle dam radę. Nie wiem, czy będę w stanie zostawiać córkę, kiedy będzie ona już bardziej świadoma. Na razie celem są igrzyska, a potem się zobaczy – zakończyła Król-Walas.