Młodzieżowa kadra zawiodła. Polska piłka grzęźnie w ciemności
Jeśli ktokolwiek liczył, że po sportowej i medialnej kompromitacji seniorskiej reprezentacji promyk nadziei przyniesie drużyna U-21, musiał przeżyć bolesne rozczarowanie. Zespół prowadzony przez Adama Majewskiego zakończył młodzieżowe mistrzostwa Europy z trzema porażkami – 1:2 z Gruzją, 0:5 z Portugalią i 1:4 z Francją – i jako zdecydowanie najsłabszy uczestnik turnieju wraca do domu. Polska piłka nie tylko błądzi w ciemności, ale zdaje się w niej urządzać na dobre.
Schemat, który dobrze znamy z wielkich turniejów – mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor – tym razem dotyczy nie kadry A, lecz jej zaplecza. I o ile seniorskiej drużynie zdarzało się odpadać z honorem, pozostawiając choćby namiastkę nadziei, tak młodzieżówka nie zostawiła po sobie nic. Jej występ to kompletna klęska – nie tylko wynikowa, ale i sportowa.
Mecz o nic – przegrany z rezerwami rezerw
Przed spotkaniem z Francją było jasne, że Polakom pozostała jedynie walka o uniknięcie miana najgorszej drużyny turnieju. Nawet potencjalne zwycięstwo nie zmieniłoby ogólnej oceny – przeciwnicy już wcześniej obnażyli wszystkie nasze słabości. Jednak i tego minimum nie udało się osiągnąć. Francuzi, mimo że wystawili niemal trzeci garnitur, już do przerwy prowadzili 3:0. Selekcjoner Gérald Baticle dokonał aż dziewięciu zmian względem poprzedniego meczu z Gruzją – liderzy tacy jak Castello Lukeba, Mathys Tel czy Wilson Odobert usiedli na ławce.
Najlepsi francuscy piłkarze z tej kategorii wiekowej – m.in. Zaire-Emery, Malo Gusto, Rayan Cherki czy Bradley Barcola – są już pełnoprawnymi członkami pierwszej reprezentacji. We wtorek na Polaków wyszła drużyna złożona w dużej części z zawodników, którzy wcześniej nie zagrali nawet minuty. Mimo to na boisku dzieliła nas od nich futbolowa przepaść.
Różnice widoczne były od pierwszych minut. Podczas gdy Francuzi grali pewnie, dynamicznie i kreatywnie, Polacy ograniczali się do desperackiej obrony i wybijania piłki. Mieli ogromne problemy, by w ogóle wyjść z własnej połowy. Symbolem tej bezradności była sytuacja z 32. minuty – Ariel Mosór został bez trudu wyprzedzony przez Andy’ego Dioufa, zawodnika, którego francuskie media oskarżają o brak dynamiki.
Koszmarna obrona, nijaka ofensywa
Choć Adam Majewski dokonał pięciu zmian w wyjściowym składzie, nowi zawodnicy nie dali żadnej jakości. Już w 18. minucie Kacper Trelowski fatalnie interweniował przy strzale Nathana Zeze. Nieco ponad minutę później Djaoui Cissé wykorzystał katastrofalne błędy Kacpra Kozłowskiego i Antoniego Kozubala. Trzeci gol dla Francji był z kolei efektem ogólnej bierności całego zespołu.
Dopiero po przerwie Polacy zagrali odważniej. Udało się nawet zdobyć gola – do siatki trafił Ariel Mosór, a wcześniej bramka Fornalczyka została anulowana z powodu minimalnego spalonego. Przez chwilę wydawało się, że Francuzi stracili kontrolę, ale po kolejnych zmianach wrócili do gry i zdobyli czwartego gola. Wynik 1:4 i tak był dla nas łaskawy, bo rywale mieli jeszcze kilka świetnych okazji.
Portugalska dominacja i rekordowy blamaż
Zaledwie kilka dni wcześniej drużyna Majewskiego doznała jeszcze dotkliwszej porażki – 0:5 z Portugalią. Do przerwy było już 0:4, a gdyby Portugalczycy chcieli, mogli wygrać jeszcze wyżej. Ich trener zdjął z boiska największe gwiazdy – Geovany Quenda (za którego Chelsea zapłaciła 60 mln funtów) strzelił dwa gole i miał asystę, a 19-letni Roger Fernandes dołożył dwie kolejne asysty.
To znów Polacy wyglądali jak juniorzy, choć nasi przeciwnicy byli niekiedy o dwa-trzy lata młodsi. Portugalczycy nie byli zresztą zadowoleni ze swojej kadry – liderzy są już częścią dorosłej reprezentacji, podobnie jak we Francji. Polska natomiast znów się skompromitowała – po raz czwarty w historii przegrała mecz 0:5 na turnieju tej rangi. Wcześniej zdarzyło się to z Węgrami (1986), Danią (1992) i Hiszpanią (2019).
Przegrani z maleńką Gruzją
Najbardziej bolesna okazała się jednak inauguracyjna porażka z Gruzją. Choć Polacy mieli swoje szanse i mogli ten mecz wygrać, zawiodły indywidualne decyzje i niezrozumiałe zmiany trenera – jak zdjęcie z boiska najlepszego zawodnika, Mariusza Fornalczyka. Gruzini pokazali się jednak z dobrej strony także w meczach z Francją (2:3) i Portugalią (0:4, mimo gry w dziesiątkę przez niemal cały mecz), podczas gdy Polacy byli w każdym spotkaniu tłem.
Po trzech kolejkach mamy zero punktów i bilans bramkowy 2:11. Dwa gole zdobyliśmy po stałych fragmentach – rzucie rożnym i rzucie karnym. Żadna inna drużyna nie zaprezentowała się równie słabo.
Upadek systemowy, nie incydentalny
Młodzieżowe mistrzostwa Europy są kolejnym dowodem na to, że polska piłka nie zmierza w złą stronę – ona już tam jest. Ostatnie tygodnie to prawdziwy koszmar: otwarty konflikt Michała Probierza z Robertem Lewandowskim, kompromitująca porażka seniorskiej kadry z Finlandią, a teraz totalna klęska drużyny U-21. I co najgorsze – nie możemy tego uznać za przypadek.
To nie pech. To wynik wieloletnich zaniedbań, braku systemu i odpowiedzialności. Możemy się jeszcze chwalić Lewandowskim w Barcelonie, ale za chwilę i to się skończy. A co potem? Skoro nie mamy ani silnej reprezentacji, ani jej zaplecza, to przyszłość rysuje się w czarnych barwach. I nic nie wskazuje, by nadchodziła pomoc. Bo ratunku nie widać nigdzie.