Piotr Zieliński przed największym meczem w karierze. Rodzina będzie z nim w Monachium
W sobotę Piotr Zieliński może zapisać się na kartach historii polskiej piłki. W finale Ligi Mistrzów w Monachium pomocnik Interu Mediolan będzie mógł liczyć na wsparcie bliskich. Gdyby nie ograniczenia związane z biletami, doping byłby jeszcze większy. – Musiał szybciej dorosnąć. Już przed 17. urodzinami miał własne mieszkanie i musiał sobie z tym poradzić. Żona odwiedzała go raz w miesiącu. Nie miał czasu na głupoty – wspomina w rozmowie z nami jego ojciec, Bogusław Zieliński. Opowiada też o piłkarskiej drodze syna, różnicach między regionami Włoch, codzienności rodziny i prowadzeniu dwóch domów dziecka. Pomaga w tym również Piotr – po cichu, bez medialnego rozgłosu.
Historyczna szansa
Jeśli Inter pokona PSG, Zieliński zostanie trzecim Polakiem, który wygra Ligę Mistrzów, grając w meczu finałowym, i piątym, który sięgnie po Puchar Europy w ogóle. Na podobny sukces może liczyć też Nicola Zalewski z Romy.
– Dla Piotrka to najważniejszy mecz w karierze. Finał Ligi Mistrzów to największy możliwy klubowy mecz. Tylko finał mundialu mógłby być wyżej, ale przy obecnej formie naszej reprezentacji to marzenia – mówi jego ojciec.
Zieliński rozegrał w tej edycji Champions League dziesięć spotkań, sześć razy wychodził w podstawowym składzie. W marcu doznał jednak kontuzji. – Martwiliśmy się o niego, tym bardziej że jest jeszcze reprezentacja. Ale po każdym treningu dzwoni i zapewnia, że wszystko jest w porządku – mówi pan Bogusław.
Radość w domu – narodziny córki
Ten tydzień jest dla Zielińskiego wyjątkowy nie tylko z powodów sportowych. W niedzielę urodziła się jego córka – Maja Melissa. – W ostatnich dniach rzadziej rozmawialiśmy. Wiemy, że dużo czasu spędzał przy żonie i dziecku. Żona częściej kontaktuje się z synową, dostajemy zdjęcia wnuczki. Wszystko poszło dobrze, wszyscy są szczęśliwi – mówi dumny dziadek.
Zieliński i jego żona mają już czteroletniego syna Maksymiliana. Ojciec zawodnika jest przekonany, że narodziny córki nie rozproszą go przed finałem. – Jest profesjonalistą. Wie, że to jego praca i chce wygrać Ligę Mistrzów – podkreśla.
Rozczarowania i sukcesy sezonu
Inter nie zdobył mistrzostwa Włoch, choć przez długi czas był w grze. – Porażki zbyt dużo, do tego remis z Lazio. Ale zwycięstwo w finale Ligi Mistrzów wszystko by zrekompensowało – ocenia ojciec piłkarza.
Sam udział w finale i pokonanie Barcelony w półfinale to dla Interu spore osiągnięcie. Zieliński wystąpił w 39 meczach sezonu, ale tylko w 16 od pierwszej minuty. Zanotował dwie bramki i trzy asysty. – Trochę rozczarowuje liczba minut, ale to przez kontuzję. Dwa miesiące trenował indywidualnie, nie pojechał na zgrupowanie kadry. Gdy grał, był dobrze oceniany – mówi.
Pomocnik rywalizuje o miejsce w składzie z Calhanoglu, Barellą i Mchitarjanem. – To zawodnicy, którzy zdobyli mistrzostwo Włoch. Trener stawia na sprawdzoną trójkę. Frattesi, reprezentant Włoch, gra mniej od Piotrka – zauważa pan Bogusław. – Jeśli Inter wygra, to trener będzie miał rację. Jeśli nie, pojawią się pytania.
Wsparcie rodziny
Rodzina Zielińskiego regularnie jeździ na jego mecze. – W sobotę jedziemy do Monachium. Jedzie około 20 osób. Gdyby było więcej biletów, pojechałoby 50 albo 100 – zapewnia ojciec zawodnika. – Mam znajomych, którzy pytają o bilety, ale nie zawsze da się załatwić. Na mecze ligowe jest łatwiej.
Pan Bogusław był też na pamiętnym półfinale z Barceloną – zarówno w Hiszpanii, jak i w Mediolanie. – Na takie mecze latamy w 20-25 osób. Grupa wyjazdowa ukształtowała się jeszcze w czasach Napoli – opowiada.
Dzięki karierze syna poznał dobrze Włochy. – Neapol wspominam z sentymentem. Teraz w Mediolanie jest czyściej i bezpieczniej. W Neapolu syn i jego żona zostali kiedyś okradzeni. Hamsikowi ukradli auto – mówi.
Włoska kariera i rodzinne wartości
Piotr Zieliński trafił do Włoch jako 17-latek i od tamtej pory nie zmienił ligi. – Myślałem, że trafi do Niemiec. Byliśmy nawet w Leverkusen. Ale Włochy okazały się bardzo dobre. Dostał się do Udinese, dobrze się nim zajęli – wspomina ojciec.
Piotrek szybko się usamodzielnił. – Już w wieku 16 lat miał własne mieszkanie. Nie miał czasu na głupoty. Szybko przebił się z juniorów do seniorów – mówi.
Choć cała jego kariera przebiegła we Włoszech, ojciec wierzy, że wróci do rodzinnych Ząbkowic Śląskich. – On jest bardzo związany z tym miejscem. Na święta nigdy nie leciał do Dubaju, zawsze wracał do domu. Myślę, że po dwóch latach w Interze wróci do Polski. Wszystko zależy od zdrowia – przyznaje.
Pomoc bez rozgłosu
Państwo Zielińscy prowadzą dwa domy dziecka. – Opiekujemy się 20 dzieciakami. Piotrek nam pomaga, ale tak, by nie musiał się angażować na co dzień. Gdy trzeba, możemy na niego liczyć – mówi pan Bogusław.
Piotr Zieliński kupił budynki dla domów dziecka, przekazuje sprzęt, ale nie lubi się tym chwalić. – Robi to bez potrzeby poklasku – podkreśla ojciec.
Serie A i reprezentacja
Pan Bogusław z żoną jeżdżą też na mecze reprezentacji, choć nie wszystkie. – Jeśli kadra gra w atrakcyjnym miejscu, to lecimy. Na przykład do Amsterdamu się wybieramy. Do Helsinek już raczej nie, bo planuję lecieć na Klubowe Mistrzostwa Świata do USA – zdradza.
Turniej startuje 15 czerwca. – Lecę sam, żona musi zostać z dziećmi. Praca nam nie pozwala, żeby jeździć razem – tłumaczy.
Przyszłość wciąż otwarta
Zieliński ma 31 lat i jeszcze kilka sezonów przed sobą. – Piotrek nie miał poważnych kontuzji. Jedni piłkarze grają długo jak Modrić, inni wcześniej kończą, jak Błaszczykowski. Zobaczymy, co przyniesie czas – mówi jego ojciec.
Na razie jednak cała rodzina skupia się na sobotnim finale z PSG. Mecz rozpocznie się o 21:00. To może być noc, która na zawsze zapisze się w historii polskiego futbolu – i rodziny Zielińskich.