Przed Igą Świątek podstępne zagrożenie. Aryna Sabalenka się z tego “wyleczyła”
— Porażki Igi Świątek z młodszymi rywalkami mogą uderzyć w pewność siebie, wzbudzić niepokój i poczucie zagrożenia. Jeśli nie zostanie to mentalnie przepracowane, może zasiać wątpliwość w głowie zawodniczki — uważa Dariusz Nowicki, psycholog klasy mistrzowskiej, który od 40 lat pracuje ze sportowcami. I wskazuje na ważny czynnik, który może być kluczem do zrozumienia ostatnich…
— Porażki Igi Świątek z młodszymi rywalkami mogą uderzyć w pewność siebie, wzbudzić niepokój i poczucie zagrożenia. Jeśli nie zostanie to mentalnie przepracowane, może zasiać wątpliwość w głowie zawodniczki — uważa Dariusz Nowicki, psycholog klasy mistrzowskiej, który od 40 lat pracuje ze sportowcami. I wskazuje na ważny czynnik, który może być kluczem do zrozumienia ostatnich wyników Polki: umiejętność radzenia sobie z porażkami. Przykładem w tej kwestii może być dla Świątek Aryna Sabalenka.
Maciej Trąbski, Przegląd Sportowy Onet: Mamy kwiecień. Iga Świątek po ostatni tytuł sięgnęła niemal rok temu podczas Roland Garros. Odkąd wspięła się do czołówki światowego tenisa, taka sytuacja jeszcze jej się nie przydarzyła. Czy to może być dla niej okres przejściowy? Czy musi sobie teraz w jakiś sposób przepracować to, że sytuacja, w której zdominowała rywalizację na światowych kortach, może już się nie powtórzyć? Że ta czołówka ją dogoniła i zaczyna się nowy okres kariery, w którym porażek może być więcej?
Dariusz Nowicki, psycholog sportowy: Przede wszystkim pamiętajmy, że w każdej dyscyplinie sportu na wysokim poziomie utrzymywanie się tak długo, jak robiła to Iga Świątek, to ogromny sukces. Wcześniej czy później muszą pojawić się momenty słabszej gry – konkurencja przecież nie śpi i też dąży do tego, by być wysoko w rankingu. To jedna strona medalu, jeśli chcemy analizować sytuację Igi Świątek.
Druga strona medalu to to, o czym mówiłem już w trakcie igrzysk olimpijskich w Paryżu. Moim zdaniem, przy tej intensywności rozgrywek i przy stawianiu sobie bardzo wysokich celów – bo przecież o medalu olimpijskim mówiło się przez tygodnie przed turniejem – Iga musiała mierzyć się z ogromnym obciążeniem. Tego typu presja zostawia ślad w układzie nerwowym. Trzeba pamiętać, że chroniczne przemęczenie – zarówno fizyczne, jak i psychiczne – może prowadzić do spadku formy. Zwłaszcza gdy mówimy o wyczerpaniu układu nerwowego, na które wpływają nie tylko fizyczne obciążenia, ale też presja związana z oczekiwaniami – jak choćby “przyznany” jej zawczasu złoty medal, zanim jeszcze mecze się rozpoczęły. Takie zmęczenie, jeśli nie zostaną wprowadzone zmiany, może się pogłębiać i przejść nawet w stany depresyjne – o czym zresztą wielu sportowców mówiło w ostatnich latach.
Wiele mówiło się o igrzyskach, ale później wydarzyło się jeszcze więcej: zmiana trenera, no i przede wszystkim afera dopingowa. Wróciłbym jeszcze na chwilę do igrzysk – bo wcześniej byłem na turniejach wielkoszlemowych, w Paryżu i Londynie – i już półtora miesiąca przed igrzyskami miałem wrażenie, że Iga jest bardziej nerwowa, mniej pewna siebie. Przecież o mały włos nie przegrała w drugiej rundzie z Naomi Osaką, a w Londynie w przegranym meczu z Julią Putincewą można było zauważyć już naprawdę wiele niepokojących zachowań. Czy ten półfinał w Paryżu, to jej niepocieszenie po wynikach w turniejach olimpijskich – bo i w Tokio odpadła szybko, i w Paryżu nie zrealizowała tego, na co najbardziej liczyła – mogło być punktem zwrotnym? A późniejsze sprawy – trener, afera dopingowa – to kolejne ciosy, które do dziś wpływają na nią mentalnie?
Nie byłem wtedy blisko tej sytuacji – jak zresztą większość z nas – i nie znałem przyczyny przerwy w grze. Raczej interpretowałem ją jako dobry znak: że sztab coś przemyślał i robią przerwę, by Iga mogła się odbudować – fizycznie i psychicznie. Późniejsza informacja, że przerwa była wymuszona sytuacją antydopingową, pokazuje jednak, że to raczej nie był efektywnie spędzony czas na regenerację. Trudno odpoczywać, gdy codziennie czeka się na decyzję komisji. To sytuacje bardzo stresujące. Iga mogła wtedy przeżyć dodatkową porcję stresu psychicznego. Do tego zmiana trenera – to też nie jest łatwe. Często na początku po zmianie jest pozytywny efekt, ale jeśli zmęczenie się nawarstwia, to kryzys może szybko wrócić. I jeśli nie zostaną wprowadzone większe zmiany w systemie szkoleniowym, ta sytuacja może się pogłębiać.
Jest tu jeszcze jeden bardzo ważny element psychologiczny. Chodzi o interpretację porażek. Pytanie brzmi: czy Iga i jej zespół działają w systemie nadziei na sukces, czy w systemie lęku przed kolejną porażką? Lęk powoduje spiralę trudnych emocji i nie pozwala szybko wrócić na wysoki poziom. Nadzieja z kolei pozwala potraktować przegraną jako informację zwrotną, z której można wyciągnąć wnioski. Lęk przed porażką programuje zawodnika – świadomie i podświadomie – na działanie właśnie z poziomu lęku. A to często prowadzi do kolejnych porażek.
I wtedy wchodzi się trochę w błędne koło, prawda? Zanim nie zacznie się znów wygrywać…
Tak.
Wspomniał pan o trenerze. Przez pierwsze miesiące za kadencji Tomasza Wiktorowskiego, Iga była raczej powściągliwa, jeśli chodzi o okazywanie frustracji na korcie. Pod koniec tej współpracy zaczęły się gesty w kierunku boksu, interakcje, czasem nawet ostrzejsze wymiany zdań – co widać było na nagraniach z treningów, choćby z US Open. Po zmianie trenera sytuacja się nie poprawiła – wygląda to na kontynuację tego, co działo się pod koniec pracy z Wiktorowskim. A w sztabie, mam wrażenie, też panuje nerwowa atmosfera. Czy to według pana sygnały alarmowe?
To są wyraźne sygnały, że poziom stresu jest bardzo wysoki, a umiejętność kontroli emocjonalnej została zakłócona. Wzrastająca frustracja często prowadzi do agresji – słownej, niewerbalnej czy nawet fizycznej. Te gesty, o których pan mówił, to właśnie przykład takiej niewerbalnej agresji. Gdy do tego dochodzi brak kontroli emocji w sztabie – to już naprawdę niepokojące. Ktoś w zespole powinien być tym, kto wycisza emocje, wprowadza spokój i pomaga wrócić na ścieżkę budowania nadziei na sukces i poprawy gry.
Nerwowe ruchy w sztabie Igi Świątek. Ekspert wskazuje, co może być powodem
A z pana doświadczenia – bo to dla mnie też ciekawe – podczas United Cup w Australii, gdy Iga była tylko z nowym trenerem Wimem Fissettem, ich relacja wyglądała świetnie. Dużo się śmiali, rozmawiali, było widać dobrą atmosferę. Ale gdy podczas meczów pojawia się cały sztab, to atmosfera mocno podupadła, gdy nasza tenisistka przegrywa. Iga z uśmiechniętej dziewczyny zmienia się diametralnie. Co na to wpływa?
Nie miałem okazji obserwować tego na żywo, więc trudno mi to jednoznacznie interpretować. Ale warto się nad tym zastanowić: jakie rutynowe sytuacje prowadzą do dobrego samopoczucia zawodniczki i optymalnej gry, a jakie zakłócają tę równowagę? Rutyna szeroko rozumiana – otoczenie, sposób przygotowania do meczu, zachowanie przed i po meczu. Jeśli coś się zmieniło i wpływa negatywnie, warto wrócić do elementów, które działały. Nawet tak drobna rzecz, jak obecność ojca na trybunach – skoro wcześniej Iga grała lepiej, gdy był obecny – może mieć znaczenie. To wszystko może wpływać na poziom stresu i na to, czy zawodniczka sięga po swój pełen potencjał, czy nie.
Jeszcze jedna rzecz – z ostatniego meczu. Maciej Ryszczuk, który zawsze był bardzo powściągliwy, nagle kilka razy krzyknął coś w stylu “posłuchaj się chociaż raz”. To zaskakujące – wcześniej nigdy czegoś takiego nie było. A pan przecież mówił, że ktoś powinien trzymać nerwy na wodzy – a tu widać, że w sztabie też robi się nerwowo.