Przyjechaliśmy do Trondheim na MŚ i zaskoczenie. “Taniej niż w Zakopanem”
— To wciąż taniej niż w Zakopanem — słyszymy od Gabriela, kibica spotkanego na lotnisku tuż przed lotem do Trondheim, z którym rozmawialiśmy o organizacji wyjazdu na mistrzostwa świata. Wydaje się, że impreza, która z perspektywy polskich fanów zapowiadała się jako horrendalnie droga, finalnie wcale taka nie jest, co zresztą sami sprawdziliśmy. Ale Norwegom wstydliwych…
— To wciąż taniej niż w Zakopanem — słyszymy od Gabriela, kibica spotkanego na lotnisku tuż przed lotem do Trondheim, z którym rozmawialiśmy o organizacji wyjazdu na mistrzostwa świata. Wydaje się, że impreza, która z perspektywy polskich fanów zapowiadała się jako horrendalnie droga, finalnie wcale taka nie jest, co zresztą sami sprawdziliśmy. Ale Norwegom wstydliwych obrazków i tak nie udało się ukryć.
Korespondencja z Trondheim
Wysokie ceny i gorsza forma naszych skoczków nie odstraszyła polskich kibiców przed wyjazdem na mistrzostwa świata do Trondheim. Przynajmniej nie wszystkich. Czekając na lot, natknęliśmy się na pasjonata skoków Gabriela, który do Norwegii wybierał się razem ze swoją dziewczyną.
— Już jako dziecko oglądałem skoki zamiast bajek. Pamiętam, że miałem nagrany na kasecie jeden konkurs drużynowy z Planicy i oglądałem go chyba 150 razy. Już na pamięć znałem odległości. Jakiś czas temu postanowiłem, że raz w sezonie chcę pojechać na jakieś zagraniczne zawody, tym razem padło na mistrzostwa świata. Gorsza forma polskich skoczków nas nie odstraszyła. Trochę się nakręcałem, gdy widziałem, jak forma Pawła rosła podczas Turnieju Czterech Skoczni, ale pewnie będzie ciężko. Myślę, że każde miejsce w dziesiątce będzie sukcesem – mówi.
Bilety kupował w listopadzie przy okazji konkursów w Ruce. Już wtedy niektóre z dni były wyprzedane. W październiku Norwegowie informowali, że sprzedali już 100 tys. wejściówek.
Norwegowie nie wywindowali cen i zdecydowanie się im to opłaciło. Na dzień przed startem mistrzostw wyprzedanych zostało już 200 tys. wejściówek.
Problemy z noclegami
O ile ceny biletów nie odstraszały, o tyle niektóre oferty noclegowe sprawiały wrażenie, jakby wyjazd do Trondheim był równoznaczny z pogodzeniem się z wizją bankructwa. W serwisach pojawiały się co prawda tańsze oferty świeżo wystawionych mieszkań, które jednak budziły spore wątpliwości co do swojej autentyczności.
Wraz ze zbliżającym się terminem rozpoczęcia imprezy te nieco spadły i wygląda na to, że da się spędzić noc w Trondheim, nie płacąc za nią kilku tysięcy złotych. Nasz rozmówca, który nocleg rezerwował wcześniej, zdecydował się na opcję w pokoju wieloosobowym.
Tyle za przekąski muszą zapłacić kibice
W okolicy tras biegowych i skoczni Norwegowie przygotowali atrakcyjne minimiasteczko dla kibiców. Pomiędzy poszczególnymi konkurencjami fani mogą ogrzać się przy specjalnie przygotowanych ogniskach, a także w namiotach. Chętni mogą sprawdzić się w roli biegaczy narciarskich albo zrobić pamiątkowe zdjęcia w fotobudce.
Organizatorzy zrobili ukłon w stronę kibiców również w kwestii przekąsek. Zazwyczaj przy okazji dużych sportowych wydarzeń, ceny są mocno wygórowane. Wydaje się jednak, uwzględniając oczywiście norweskie realia, że na Granasen Arena fani nie mają na co narzekać.
Na stoiskach znajdujących się przy skoczni za hot-doga trzeba zapłacić 65 koron, tyle samo, co za kiełbasę. Hamburger to z kolei koszt 130 koron, natomiast za tradycyjny przysmak, czyli gofry – 40 koron.
Kibice, którzy zechcą spędzić na obiektach cały dzień, mogą liczyć na nieco bardziej treściwe posiłki, które także można byłoby kupić w całkiem rozsądnych cenach.
Dla fanów kawy przygotowano ciekawe rozwiązanie w duchu ekologii i zrównoważonego rozwoju. Zresztą to jedno z haseł z tegorocznych mistrzostw. “Naszą ambicją jest zorganizowanie najbardziej zrównoważonych mistrzostw świata. Zrównoważony rozwój będzie w centrum wszystkiego, co robimy” – czytamy na oficjalnej stronie internetowej.
W ramach tej akcji kibice mogą zakupić za 79 koron specjalny termos, a potem uzupełniać go za darmo przez całe mistrzostwa. To jedno ze stoisk, które cieszyło się największym zainteresowaniem.
Mogłoby się wydawać, że 200 tys. sprzedanych biletów to gwarancja braku powtórki z mistrzostw świata w Planicy, gdzie trybuny świeciły pustkami. Piątkowy konkurs kobiet przyniósł jednak smutną weryfikację, co widać na poniższym obrazku. Nikłe zainteresowanie może dziwić, tym bardziej że reprezentantki gospodarzy znajdowały się w gronie faworytek.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że pogoda z pewnością nie zachęcała do śledzenia rywalizacji na zewnątrz — przez większość czasu padał deszcz. Poza tym akurat na ten dzień nie zaplanowano żadnej z konkurencji biegowych, a wiadomo, że to na nich najmocniej skupia się uwaga Norwegów. Doskonale widać kontrast, gdy zestawi się widok choćby z piątkowej rywalizacji z tym z czwartkowych sprintów.
Wydaje się jednak, że największa fala kibiców dopiero przed nami. Wielu z nich przyjedzie do Trondheim z pewnością na pierwszy albo drugi weekend rywalizacji.
Prestiżu mistrzostwom dodaje z pewnością fakt, że, niezależnie od pogody każdą walkę o medale śledzi książę Hakoon. Zanim ich zdobywcy wejdą na podium podczas pokonkursowej dekoracji, najpierw mu się przedstawiają.