Przyszłość Stocha zależy od jednej decyzji. “Trzeba się pogodzić”
– Trzeba się pogodzić z sytuacją. Trener główny będzie decydował – mówi Kamil Stoch. Po 33. i 25. miejscu w konkursach Pucharu Świata w Wiśle wielki mistrz nie wie, czy dostanie miejsce w pięcioosobowej kadrze Polski na następne zawody. Niewiele zabrakło, a Stoch wypadłby przed swoją publicznością najgorzej od 20 lat. Dopiero 25. miejsce Kamila…
– Trzeba się pogodzić z sytuacją. Trener główny będzie decydował – mówi Kamil Stoch. Po 33. i 25. miejscu w konkursach Pucharu Świata w Wiśle wielki mistrz nie wie, czy dostanie miejsce w pięcioosobowej kadrze Polski na następne zawody. Niewiele zabrakło, a Stoch wypadłby przed swoją publicznością najgorzej od 20 lat.
Dopiero 25. miejsce Kamila Stocha w niedzielę w Wiśle to jego kolejny rozczarowujący występ tej zimy. W sumie przez weekend na skoczni im. Adama Małysza trzykrotny mistrz olimpijski uciułał sześć punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. I po sześciu konkursach ze skromniutkim 31-punktowym dorobkiem zajmuje dopiero 29. miejsce.
– Tak, zdecydowanie nie było to taki weekend, jaki chciałem, żeby był – odpowiada Stoch na stwierdzenie jednego z dziennikarzy, że to chyba był gorzki weekend. – Trzeba się pogodzić z sytuacją, na tę chwilę nie radzę sobie z utrzymaniem dobrej pozycji dojazdowej, tracę równowagę, przez to skoki są bardzo spóźnione i nie ma w nich dobrej rotacji – dodaje zawodnik.
Wszyscy widzimy, jak Stoch się męczy
Problemy Stocha widać gołym okiem. Oczywiście kibic nie opisze ich tak szczegółowo. Ale kibic widzi, że nasz najbardziej utytułowany skoczek nie jest sobą. I zarazem ten kibic nie pamięta, kiedy ostatnio Stoch był tak blisko niezdobycia żadnych punktów Pucharu Świata u siebie w ciągu weekendu z aż dwoma konkursami indywidualnymi.
W styczniu 2005 roku Stoch był 17-latkiem, który dopiero za cztery miesiące mógł złożyć wniosek o dowód osobisty. Wtedy królem skoków był Adam Małysz. W Zakopanem Orzeł z Wisły wygrał wówczas oba konkursy (pierwszy ex aequo z Roarem Ljokelsoeyem). A Stoch w pierwszych zawodach był 44., natomiast do drugich nawet się nie zakwalifikował. To był jedyny przypadek, że Stoch nie zdobył punktów w żadnym z dwóch polskich konkursów rozgrywanych dzień po dniu. Teraz w Wiśle poważnie obawialiśmy się powtórki. Wnioski? Wyciąga je Stoch. – W niedzielę coś poszło do przodu, ale to jeszcze zdecydowanie nie jest to, co bym chciał – mówi. I poważnie zastanawia się, czy za tydzień będzie mu dane jechać na kolejne zawody Pucharu Świata, do Titisee-Neustadt.
– Za bardzo nie ma gdzie trenować. Jeżeli ode mnie by to zależało, to jechałbym dalej [na zawody], ale to trener główny będzie decydował czy będzie chciał wysłać młodych na przetarcie. Jakakolwiek decyzja zapadnie, to trzeba dalej robić swoje. I wierzę w to, że będę w stanie oddawać takie skoki, na jakie mnie stać, a stać mnie na zdecydowanie lepsze skoki niż tutaj – słyszymy od Stocha.
Stoch szuka klucza, ale czy naprawdę ma go w zasięgu ręki?
Wisła pokazała nam wszystkim, że do skoków, jakie chce oddawać Stoch ma bardzo daleką drogę. Wspomniane Zakopane 2005 to był dopiero drugi kontakt z Pucharem Świata w jego karierze. Rok wcześniej na Wielkiej Krokwi zadebiutował w cyklu, zajmując 49. miejsce. Już wtedy znaliśmy go jako zdolnego juniora, już wtedy nastoletni Kamil pokazywał, że może coś w tym sporcie osiągnąć, ale wówczas na pewno nikt poza najbliższymi mu ludźmi nie spodziewał się, że aż tyle.
Dziś – 20 lat później – Stoch jest ikoną skoków, żywą legendą. Trzykrotny mistrz olimpijski w Pucharze Świata wygrał 39 konkursów i 80 razy wskakiwał na podium. Aż siedem zwycięstw i aż 11 miejsc w top 3 Stoch wywalczył na zawodach tej rangi w Polsce. U siebie zawsze spisywał się świetnie. A rzadko był u siebie tak bezradny, jak teraz.
W sobotę w Wiśle kończył zawody z dużym zawodem, bo odpadł po pierwszej serii, zajmując 33. miejsce. Nie rozmawiał z dziennikarzami, pewnie próbował znaleźć i spokój, i jakieś rozwiązanie na niedzielę. Z analiz wyszła poprawa minimalna, absolutnie niesatysfakcjonująca – Stoch przyznaje to bez uników.
Cały ten weekend był dla niego trudny, faktycznie gorzki. W piątek po 21. i 24. miejscu na treningach oraz po 30. miejscu w kwalifikacjach Stoch mówił nam tak: „Czasami mam tego wszystkiego dość”. Ale też przekonywał, że klucz do dobrych skoków jest gdzieś w zasięgu jego ręki. Tylko na razie on nie wie, gdzie.
Po sześciu konkursach tego sezonu widać, że Stoch naprawdę tego nie wie. Jedyne niezłe miejsce – 14. w Ruce – zawdzięcza bardziej szczęściu niż czemukolwiek innemu. Sam na gorąco mówił wtedy przed kamerą Eurosportu, że kiedy wylądował, to obawiał się, czy wejdzie do drugiej serii. Okazało się, że druga seria została odwołana, bo popsuły się warunki pogodowe. A kiedy się psuły, Stoch na tym korzystał, bo wiatr spychał kolejnych skoczków na dalekie miejsca.
Wielu nie wierzy już w Stocha
W sumie od początku tej zimy Stoch był: 35. i 28. w Lillehammer, 27. i 14. w Ruce oraz 33. i 25. w Wiśle. Czy dla takich wyników zdecydował się jednak nie kończyć kariery po poprzednim sezonie? Czy z myślą o takich rezultatach stworzył swój własny sztab z trenerami, z którymi w przeszłości odnosił wielkie sukcesy, a więc z Michalem Doleżalem i Łukaszem Kruczkiem? Oczywiście nie o to chodziło i chodzi Stochowi. On czuje, że ciągle jeszcze może być wśród najlepszych, mimo że wkrótce skończy już 38 lat.
Patrząc na jego kolejne występy wielu ludzi ze świata skoków mówi tu w Wiśle, że Stoch już nigdy do czołówki nie wróci, że jest dla niego za późno. Padają nawet stwierdzenia, że przegapił dobry moment na pożegnanie się, na zakończenie kariery.
Prawda jest taka, że wszyscy mają prawo do swoich ocen, ale jeszcze bardziej Stoch ma prawo do dalszej wiary w siebie. Tylko szkoda, że po weekendzie w Wiśle, u siebie, ta wiara zamiast w Kamilu zdecydowanie wzrosnąć, musiała zostać podkopana.
Ciekawe czy przywołany przez Stocha trener główny dalej w niego wierzy. Tuż po konkursie Thurnbichler powiedział, że na pewno na następne zawody Pucharu Świata polecą Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Dawid Kubacki i Jakub Wolny. O Stochu i Piotrze Żyle trener główny ma rozmawiać z innymi trenerami i decyzja, który z nich zajmie piąte miejsce, ma zapaść “w najbliższych godzinach”. Na pocieszenie dyplomata Thurnbichler przypomina, że jeśli ktoś spadnie do Pucharu Kontynentalnego (skokowa druga liga), to przez dobre występy w nim może wrócić do elity.