Wielki powrót Piotra Tarkowskiego. Po ciężkiej kontuzji znów zachwyca – skok na 8,04 m daje mu miejsce w historii!
Jeszcze kilka lat temu jego sportowa przyszłość stała pod dużym znakiem zapytania. Piotr Tarkowski, utalentowany polski skoczek w dal, doznał poważnej kontuzji podczas mistrzostw Europy w Monachium w 2022 roku, która mogła zakończyć jego karierę. Jednak 25-letni dziś lekkoatleta nie poddał się i z niezwykłą determinacją dążył do powrotu na sportowe szczyty. W sobotę udowodnił, że warto było walczyć – pobił swój rekord życiowy, osiągając 8,04 m podczas mityngu w Białej Podlaskiej. Tym samym dołączył do elitarnego grona najlepszych polskich skoczków w dal w historii.
Kontuzja, która mogła wszystko przekreślić
W 2022 roku Tarkowski był u szczytu formy. Podczas mistrzostw Polski w lekkoatletyce osiągnął rezultat 8,03 m – najlepszy w swojej dotychczasowej karierze. Skok ten nie tylko zapewnił mu złoty medal krajowego czempionatu, ale także przepustkę na mistrzostwa Europy w Monachium. Niestety, jego występ na kontynentalnym czempionacie zakończył się dramatycznie – już w pierwszej próbie eliminacyjnej doznał kontuzji kostki. Ból był na tyle silny, że zawodnik został zniesiony z bieżni na noszach, a dalszy udział w zawodach stał się niemożliwy.
Diagnoza okazała się poważna. Niezbędne były dwie operacje, a następnie długie miesiące rehabilitacji. Dla wielu sportowców podobna sytuacja oznacza koniec marzeń o wielkiej karierze. Tarkowski jednak nie zamierzał się poddać. Powoli i systematycznie odbudowywał formę, choć początki po kontuzji nie były łatwe. W sezonie 2023 jego najlepszy wynik wyniósł zaledwie 7,42 m – o ponad pół metra mniej niż jego rekord życiowy sprzed kontuzji. Rok później było już lepiej – w 2024 roku osiągnął 7,75 m. Postęp był zauważalny, ale wciąż daleki od tego, co pokazywał przed urazem.
Przełomowy skok w Białej Podlaskiej
Wszystko zmieniło się podczas sobotniego mityngu w Białej Podlaskiej. Piotr Tarkowski od początku zawodów prezentował bardzo równą i wysoką formę – jego próby oscylowały w granicach ośmiu metrów. W ostatniej kolejce zdecydował się na wszystko – i opłaciło się. Skoczył 8,04 m, tym samym poprawiając swój dotychczasowy rekord życiowy sprzed dwóch lat o jeden centymetr. To nie tylko osobisty sukces zawodnika, ale również wynik, który ma historyczne znaczenie dla polskiej lekkoatletyki.
Jak poinformował dziennikarz i statystyk Tomasz Spodenkiewicz, rezultat 8,04 m plasuje Tarkowskiego na samodzielnej 20. pozycji w historycznych tabelach skoku w dal w Polsce. Tym samym wypchnął z tego prestiżowego zestawienia dwa wyniki sprzed ponad pół wieku – Stanisława Szudrowicza z 1971 roku i Jerzego Miedziałka z 1973 roku, którzy skoczyli po 8,03 m.
Stała forma i nerwy ze stali
Sobotni sukces Tarkowskiego nie był przypadkiem ani jednorazowym wystrzałem. Już w poprzednich konkursach Polak prezentował bardzo dobrą dyspozycję. W maju tego roku wygrał zawody w Hiszpanii, osiągając 7,98 m – także w ostatniej próbie. Widać więc, że zawodnik potrafi znakomicie skoncentrować się w kluczowych momentach i zostawiać najlepsze skoki na koniec rywalizacji.
Powtarzalność wyników w granicach 7,90–8,00 m to coś, co wyróżnia zawodników gotowych do rywalizacji o najwyższe cele na arenie międzynarodowej. Jeżeli forma Tarkowskiego będzie dalej rosła, a zdrowie dopisze, być może już niedługo znów zobaczymy Polaka walczącego o medale w mistrzostwach Europy czy świata. Skok w dal od dawna nie jest konkurencją, w której Polacy regularnie odnoszą sukcesy na arenie międzynarodowej, a każdy powiew świeżości w tej dyscyplinie jest na wagę złota.
Nadzieja dla polskiej lekkoatletyki
Ostatnim zawodnikiem, który ustanowił rekord Polski w skoku w dal, był Krzysztof Łuczak. W 1997 roku uzyskał wynik 8,16 m – rezultat, który do dziś pozostaje najlepszym w historii naszego kraju. Choć osiągnięcie Tarkowskiego z Białej Podlaskiej wciąż jest o 12 centymetrów słabsze od tego rekordu, nie sposób nie dostrzec potencjału. Dla porównania, 8,16 m nie dałoby medalu podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy w Rzymie, ale już w tym roku taki wynik wystarczyłby do zdobycia złota w halowych mistrzostwach Europy w Apeldoorn.
Piotr Tarkowski udowodnił, że nawet po bardzo poważnej kontuzji można wrócić silniejszym, bardziej doświadczonym i gotowym do nowych wyzwań. Jego determinacja, cierpliwość i konsekwentna praca przyniosły wreszcie upragniony efekt – rekord życiowy i miejsce w annałach polskiego sportu.
Teraz pozostaje trzymać kciuki, by ta forma była wstępem do jeszcze większych sukcesów. A może także do przekroczenia magicznej bariery 8,10 czy nawet 8,20 m? W świecie lekkiej atletyki takie historie pisało już wielu zawodników – może nadszedł czas, by swoją dopisał Piotr Tarkowski.