Anita Włodarczyk znów w formie. Młot leci dalej, a Tokio czeka z otwartymi ramionami
Anita Włodarczyk daje jasny sygnał – wraca do światowej czołówki. Podczas zawodów w fińskim Turku trzykrotna mistrzyni olimpijska aż pięciokrotnie poprawiła swój najlepszy wynik w tym sezonie. Czy 40-letnia Polka ma szansę powalczyć o medal we wrześniowych mistrzostwach świata w Tokio? – Bez wątpienia – mówi z przekonaniem sama zawodniczka.
Rekord sezonu i wyraźna progresja
Już w pierwszym rzucie w Turku Włodarczyk osiągnęła 71,85 m, a w kolejnych próbach jeszcze się poprawiała – aż do 72,81 m. Tego dnia tylko jeden z jej sześciu rzutów był gorszy niż poprzedni najlepszy wynik z 2025 roku. Taki występ to jednoznaczny sygnał, że legendarna młociarka odzyskuje dawną formę.
Trzy metry lepiej w zaledwie miesiąc
Jeszcze 23 maja, po Memoriale Kusocińskiego w Chorzowie, Włodarczyk rzuciła 69,91 m. – Najważniejsze, że jestem zdrowa. Od listopada wykonaliśmy kawał dobrej pracy, a treningi naprawdę świetnie wyglądają. Teraz trzeba tylko startować – mówiła wówczas z optymizmem. Jej prognozy się sprawdziły – niespełna miesiąc później poprawiła się aż o trzy metry.
Choć w Turku zwyciężyła Kanadyjka Camryn Rogers (74,59 m), to wynik Anity dał jej czwarte miejsce i jednocześnie awans na 20. pozycję w światowym rankingu oraz dziewiątą w Europie. Do najlepszych – takich jak Brooke Andersen (79,29 m) czy Krista Tervo (77,14 m) – jeszcze trochę brakuje, ale wszystko wskazuje na to, że Włodarczyk jest na właściwej drodze.
Mocna głowa – jej największy atut
– W sezonie olimpijskim metry nie zawsze mówią całą prawdę. Najważniejsze to rzucać daleko wtedy, gdy to naprawdę się liczy – podkreśla Włodarczyk, przypominając swoje olimpijskie zwycięstwo z 2021 roku w Tokio. Wówczas osiągnęła 78,48 m i zostawiła rywalki daleko w tyle, choć wcześniej niewielu na nią stawiało.
Dziś nikt nie oczekuje od niej rzutu na poziomie 78 metrów, ale sama Anita jest pewna, że znów może walczyć o najwyższe cele. – Tak, na pewno – mówi zdecydowanie.
Jej siłą zawsze była psychika, szczególnie w najważniejszych momentach. – Do Tokio wracam z radością. Mam z tym miejscem same dobre skojarzenia. Tak jak Berlin zawsze był dla mnie wyjątkowy, bo tam zdobyłam pierwszy tytuł mistrzyni świata i pobiłam rekord globu, tak samo jest z Japonią – przyznaje.
Powrót do Japonii w wyjątkowym towarzystwie
Podczas mistrzostw w Tokio Włodarczyk będzie miała za sobą wyjątkowe wsparcie – towarzyszyć jej będzie aż 25 osób, w tym zaprzyjaźnieni Japończycy. – Wszyscy już na mnie czekają. To bardzo miłe – mówi z uśmiechem.
Czy uda się spotkać z kibicem, który w 2021 roku zasłynął transparentem z błędnym tłumaczeniem („Witam serdecznie. Daj spokój” zamiast „Naprzód, Anita!”)? – Mam taką nadzieję. Wtedy dzielił nas tylko plakat od wspólnego zdjęcia. Burmistrz Takasaki już otrzymał ode mnie prośbę o zorganizowanie tego spotkania. Mam nadzieję, że ten pan nadal żyje – mówi żartobliwie.
Plany sięgają aż do Brisbane 2032
Wrześniowe mistrzostwa w Tokio będą już siódmymi w karierze Włodarczyk. Choć kiedyś sugerowała, że jej sportowa droga powoli dobiega końca, teraz zaskakuje wszystkich. – Myślę o igrzyskach w Los Angeles w 2028 roku – przyznaje. Co więcej, jej lekarz, dr Robert Śmigielski, ma jeszcze ambitniejsze plany – chce, by Anita wystartowała także w Brisbane w 2032 roku, gdy będzie miała 47 lat!
– Odpukać, wszystko ze zdrowiem jest w porządku. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, bo myślałam, że z wiekiem będzie coraz trudniej, a tymczasem nadal trenuję ciężko, jak kiedyś. To zasługa mojego zespołu, zwłaszcza fizjologa, który układa mi plan tak, żebym mogła jeszcze długo rywalizować – podkreśla.
Najbliższy sprawdzian już niebawem – Włodarczyk wystąpi w reprezentacji Polski podczas Drużynowych Mistrzostw Europy, które odbędą się w dniach 26–29 czerwca w Madrycie.