Robert Kubica zrobił coś fenomenalnego. Tego już nikt nie zabierze
Niemiecka stacja RTL, która transmitowała wyścigi F1, zwracała się nawet z prośbą do Polsatu o udostępnienie fragmentów relacji z polskim komentarzem. Słynny “The Times” ogłaszał światu, jak poprawnie wymawia się nazwisko Kubicy. Pisano o nim “Koobitza”. Równo 17 lat temu “Małyszomania” zaczęła ustępować “Kubicomanii”. Polska miała nowego sportowego bohatera. To był najlepszy rok w karierze…
Niemiecka stacja RTL, która transmitowała wyścigi F1, zwracała się nawet z prośbą do Polsatu o udostępnienie fragmentów relacji z polskim komentarzem. Słynny “The Times” ogłaszał światu, jak poprawnie wymawia się nazwisko Kubicy. Pisano o nim “Koobitza”. Równo 17 lat temu “Małyszomania” zaczęła ustępować “Kubicomanii”. Polska miała nowego sportowego bohatera.
To był najlepszy rok w karierze Roberta Kubicy. Prawdziwy szczyt popularności, który zakończył się wygraną w 74. Plebiscycie “Przeglądu Sportowego” na 10 Najlepszych Sportowców 2008 r. Wydawało się, że po latach dominacji skoczka narciarskiego z Wisły nadchodzi czas krakowskiego kierowcy, a zmiana warty nastąpiła 5 kwietnia 2008 roku. Wówczas po raz pierwszy Robert Kubica przebił Adama Małysza.
W ramach trzeciego weekendu sezonu 2008 Formuła 1 zawitała do Bahrajnu. Wcześniej kierowcy rywalizowali na torach w Australii i Malezji. Kubica od początku zmagań był w bardzo wysokiej formie. 15 marca na torze w Melbourne zajął drugie miejsce w kwalifikacjach i do wyścigu startował z pierwszej linii, tuż obok wicemistrza świata Lewisa Hamiltona. Niestety dzień później nie tylko nie dojechał do mety na jednym z trzech pierwszych miejsc, ale w ogóle nie ukończył zawodów. Wszystko z powodu kolizji z Kazukim Nakajimą.
Tydzień później rywalizacja przeniosła się do Malezji. Tym razem karta się odwróciła. W kwalifikacjach Kubica zajął szóste miejsce, ale wyścig ukończył drugi, ustępując jedynie Kimiemu Raikkonenowi. Apetyty przed weekendem wyścigowym na torze Sakhir w Bahrajnie były więc duże.
5 kwietnia 2008 zapisał się w historii polskiego sportu jako wyjątkowa data. Po raz pierwszy i jak do tej pory jedyny polski kierowca wywalczył pole position do wyścigu Formuły 1. Kwalifikacje nie od początku układały się po myśli Kubicy. Po pierwszej sesji kolejność przed Polakiem kształtowała się następująco:
Felipe Massa (Ferrari) – 1:31,937
Jarno Trulli (Toyota) – 1:32,493
Kimi Raikkonen (Ferrari) – 1:32,652
Lewis Hamilton (McLaren) – 1:32,750
Jenson Button (Honda) – 1:32,793
Timo Glock (Toyota) – 1:32,893
Kubica w Q1 osiągnął dopiero siódmy czas. Najszybsze okrążenie przejechał w ciągu 1:32,893. Dużo lepiej poszło mu w Q2, w którym był trzeci. W taki sposób kształtowała się czołówka tej sesji:
Felipe Massa (Ferrari) – 1:31,188
Heikki Kovalainen (McLaren) – 1:31,718
Robert Kubica (BMW Sauber) – 1:31,745
Nick Heidfeld (BMW Sauber) – 1:31,909
Lewis Hamilton (McLaren) – 1:31,922
Kimi Raikkonen (Ferrari) – 1:31,933
Wydawało się, że tego dnia brazylijski kierowca Ferrari Felipe Massa będzie nie do doścignięcia. Na dodatek bardzo szybkie okrążenie w drugiej sesji przejechał Fin Heikki Kovalainen z McLarena. Dobra postawa Kubicy i drugiego kierowcy BMW Sauber Nicka Heidfelda mogła jednak dawać nadzieję na udany występ w decydującej sesji Q3, której wyniki miały ostateczny wpływ na pozycje kierowców na starcie w odbywającym się dzień później wyścigu.
Dwadzieścia siedem tysięcznych szczęścia
Wówczas stało się coś, co sprawiło, że polscy kibice mogli świętować. Żadnemu z kierowców, w przeciwieństwie do poprzednich sesji, nie udało się przejechać okrążenia w czasie krótszym niż minuta i trzydzieści trzy sekundy. Najbliżej był Kubica. Polak wyprzedził Massę, Hamiltona, Raikkonena, Kovalainena i Heidfelda i tak kształtowała się kolejność w niedzielnym wyścigu.
Robert Kubica (BMW Sauber) – 1:33,096
Felipe Massa (Ferrari) – 1:33,123
Lewis Hamilton (McLaren) – 1:33,292
Kimi Raikkonen (Ferrari) – 1:33,418
Heikki Kovalainen (McLaren) – 1:33,488
Nick Heidfeld (BMW Sauber) – 1:33,737
– Kwalifikacje nie poszły wcale także dobrze w pierwszej i drugiej sesji, ale w trzeciej udało mi się wykręcić całkiem dobre okrążenie. Pierwszy raz na pole position – w tak lakoniczny i skromny sposób Kubica podsumowywał swój wyczyn na konferencji prasowej.
Dzień później rozpoczął wyścig o GP Bahrajnu jako lider i choć ostatecznie do mety dojechał na trzecim miejscu – wyprzedzili go obaj kierowcy Ferrari – to mógł być z siebie naprawdę dumny. Kto wie, czy w ogóle wiedział w tego, czego właśnie dokonał?
To był czas, w którym “Małyszomania” zaczęła ustępować miejsca “Kubicomanii”. Polska miała nowego sportowego bohatera.
“Rośnie oglądalność wyścigów Formuły 1. Niedzielne Grand Prix Bahrajnu w Polsacie obejrzało 3,9 mln ludzi, co oznacza, że Robert Kubica zaczyna się ścigać z Adamem Małyszem. Licząc razem z kodowanym Polsatem Sport Extra (168 tys.), wyścig, w którym Kubica zajął trzecie miejsce, zobaczyło ponad 4 mln widzów. To więcej, niż miały w tym sezonie niektóre konkursy skoków z udziałem Adama Małysza w TVP” – tak 8 kwietnia 2008 roku pisała “Wyborcza”.
Powiedzenie “Kubica jedzie” powoli wypierało znane w niemal każdym polskim domu “zawołajcie mnie na Małysza” oraz “chodź, Małysz będzie skakał”. Dobre wyniki kierowcy zbiegły się ze słabszą formą słynnego skoczka.
“W Harrachovie i Engelbergu PŚ w skokach oglądało 3,1 i 2,5 mln widzów. Skoki straciły widzów, bo Małysz spisuje się słabiej. Najchętniej oglądanym konkursem były zawody w Zakopanem (5,4 mln)” – dodawała “Wyborcza”. Dodatkowym sukcesem Kubicy było ściągnięcie przed odbiorniki wielomilionowej widowni, biorąc pod uwagę pory, w jakich odbywały się wtedy wyścigi.
Dość powiedzieć, że inaugurację mistrzostw świata Formuły 1 2008, czyli wyścig o GP Australii odbywający się o 5:30 czasu polskiego obejrzało blisko 900 tysięcy widzów. Powtórkę o 9 – już milion. Prawdziwym symbolem stał się też druga runda eliminacji MŚ.
“GP Malezji o 8 rano mimo niedzieli wielkanocnej przed telewizorami zasiadło już 2,6 mln Polaków. W niedzielę w Polsacie padł rekord oglądalności Formuły 1 – 3,9 mln. Poprzednio najwięcej osób oglądało zeszłoroczne Grand Prix Brazylii (3,5 mln)” – komentowała “Wyborcza”.
Kubica zyskał popularność nie tylko wśród polskiej widowni. Stał się wschodzącą gwiazdą na całym świecie.
“Drugie miejsce w kwalifikacjach w Australii, drugie miejsce na mecie w Malezji i wreszcie pole position w Bahrajnie – światowa prasa mogła już swobodnie korzystać z idealnej gry słów: pole position, to przecież miejsce Polaka. “Pole on pole” to “Polak na polu startowym nr 1″. W 2008 r. Kubica był najbardziej znanym polskim sportowcem na świecie. Znalazł się w elicie tych, o których mówią miliony” – wspominał po latach Sport.pl.
Niemiecka stacja RTL, która w tamtym czasie transmitowała wyścigi F1 – zwracała się nawet z prośbą do Polsatu o udostępnienie fragmentów relacji z polskim komentarzem. Słynny “The Times” ogłaszał światu, jak poprawnie wymawia się nazwisko Kubicy. Pisano o nim “Koobitza”.
Kubica przyćmił piłkarzy
W Bahrajnie krakowianin dojechał do mety na trzecim miejscu, ale pierwszą i niestety jedyną wygraną w F1 nie czekał długo. 8 czerwca 2008 roku wygrał GP Kanady, obejmując zarazem prowadzenie w klasyfikacji mistrzostw świata. To była kolejna symbolika – dokonał tego w miejscu, w którym rok wcześniej doszczętnie roztrzaskał samochód w makabrycznie wyglądającym wypadku. Dość powiedzieć, że w dniu, w którym Kubica wygrywał swoje jedyne GP w karierze, pokonując Niemca Nicka Heidfelda, Polska debiutowała… na piłkarskim Euro meczem z Niemcami. Dziennikarze obecni na spotkaniu w Klagenfurcie, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, z wypiekami na twarzy śledzili to, co działo się na torze w dalekiej Kanadzie. Kubica naprawdę był wówczas u szczytu popularności.
Jeszcze przed wyścigiem w Montrealu zaczęły się spekulacje dotyczące przyszłości Kubicy.
“Trzy lata temu Robert Kubica liczył na miejsce w Formule 1. Teraz o 23-letniego Polaka biją się najlepsze zespoły, a on ma w ręku wszystkie atuty. Zwycięstwa w wyścigach, walka o mistrzostwo świata, wreszcie wpisanie się w poczet największych kierowców w historii – to już nie jest fantastyka. W perspektywie dwóch-trzech sezonów Kubica ma olbrzymią szansę jeździć w najlepszym zespole F1 – czy to będzie legendarne Ferrari, czy wbijające się w szybkim tempie na szczyt BMW Sauber” – pisał ówczesny dziennikarz “Wyborczej”, a obecny redaktor naczelny Sport.pl Łukasz Cegliński.
Wierzono, że miejsce w kokpicie bolidu słynnej stajni z Maranello jest przeznaczone Polakowi. Że prędzej czy później polski kibic realnie będzie mógł myśleć o kibicowaniu pretendentowi do tytułu mistrza świata. Niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Kubica jeszcze przez trzy lata występował w Formule 1. 6 lutego 2011 roku jego karierę brutalnie zatrzymał wypadek. Tym razem w rajdach samochodowych. Polak jeszcze w przyszłości wrócił do bolidu F1. W sezonie 2019 i w dwóch wyścigach sezonu 2020 jeździł w barwach znajdującego się wówczas w fatalnej sytuacji Williamsa. Tylko raz zajął miejsce w czołowej dziesiątce, zdobywając ostatni w karierze punkt w GP F1 – w 2019 roku na torze w Niemczech. Nigdy nie nawiązał już do wspaniałego sezonu 2008.
Wspaniałego, bowiem poza drugim miejscem w Malezji, historycznym pole position w Bahrajnie i trzecim miejscu w tym wyścigu, a także jedynym triumfie w Formule 1 w Kanadzie, jeszcze czterokrotnie stawał na podium. Z 18 wyścigów tamtego sezonu aż 12 zakończył w pierwszej szóstce. W klasyfikacji generalnej mistrzostw świata zajął doskonałe czwarte miejsce. Do mistrza świata Lewisa Hamiltona stracił zaledwie 23 punkty, do wicemistrza Felipe Massy 22. Trzeci w ostatecznym rozrachunku Kimi Raikkonen zakończył sezon z takim samym dorobkiem jak Polak.