Każdy wielkoszlemowy turniej ma swoich niespodziewanych bohaterów i wszystko wskazuje na to, że w tegorocznej edycji Wimbledonu jedną z nich jest Elisabetta Cocciaretto. Włoszka najpierw sensacyjnie pokonała Jessicę Pegulę, a w czwartek bez większego wysiłku poradziła sobie z kolejną przeciwniczką – Katie Volynets. Coraz wyraźniej rysuje się przed nami czarny koń rywalizacji kobiet.
Wimbledon w ostatnich latach regularnie przynosił niespodzianki, ale to, co dzieje się w tym roku, przechodzi najśmielsze oczekiwania. A przecież druga runda turnieju pań jeszcze się nie zakończyła! Tymczasem z rywalizacją pożegnały się już zawodniczki ze ścisłej światowej czołówki: Coco Gauff (2. WTA), Jessica Pegula (3. WTA), Jasmine Paolini (5. WTA), Qinwen Zheng (6. WTA) czy Paula Badosa (9. WTA). Pegula zaledwie kilka dni temu triumfowała w finale turnieju WTA 500 w Bad Homburgu, pokonując w nim Igę Świątek (4. WTA) 6:4, 7:5. Tym większe było zaskoczenie, gdy w pierwszej rundzie Wimbledonu uległa 2:6, 3:6 sklasyfikowanej na 116. miejscu Elisabetcie Cocciaretto.
Włoszka kontynuuje swoją świetną passę – w czwartek potrzebowała zaledwie 71 minut, by zameldować się w trzeciej rundzie. Jej rywalką była Katie Volynets (98. WTA). Cocciaretto rozpoczęła spotkanie w imponującym stylu, nawiązując poziomem gry do występu przeciwko Peguli. W pierwszym secie wręcz zdominowała Amerykankę, wygrywając go bez straty gema w zaledwie 26 minut.
Druga odsłona spotkania była już bardziej wyrównana. Volynets zdołała przełamać Cocciaretto i wyjść na prowadzenie 3:1, lecz Włoszka natychmiast odpowiedziała tym samym, odzyskała inicjatywę i znów zaczęła kontrolować wydarzenia na korcie. Ostatecznie wygrała 6:0, 6:4 i zasłużenie awansowała do kolejnej rundy.
Awans do trzeciej rundy oznacza, że Cocciaretto wyrównała swój najlepszy rezultat na Wimbledonie – taki sam osiągnęła w 2023 roku. Jej najlepszym wynikiem w imprezie wielkoszlemowej pozostaje natomiast czwarta runda tegorocznego Roland Garros.
W kolejnym meczu Włoszka zmierzy się z wygraną pojedynku pomiędzy Elsą Jacquemot (113. WTA) a Belindą Bencić (35. WTA). Czy historia czarnego konia Wimbledonu będzie pisana dalej?