Rozwoził pizzę, a dziś strzela w Lidze Mistrzów. Nieprawdopodobna historia
Jednego dnia grasz na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej, a drugiego w Lidze Mistrzów. Jednego dnia rozwozisz pizzę, a drugiego strzelasz gola na wagę zwycięstwa w tejże Lidze Mistrzów. Historia Juliena Le Cardinala to idealna miniatura najnowszej historii Brestu – największej sensacji tegorocznych zmagań w europejskiej piłce. To idealna definicja drogi od pucybuta do milionera. Jest…
Jednego dnia grasz na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej, a drugiego w Lidze Mistrzów. Jednego dnia rozwozisz pizzę, a drugiego strzelasz gola na wagę zwycięstwa w tejże Lidze Mistrzów. Historia Juliena Le Cardinala to idealna miniatura najnowszej historii Brestu – największej sensacji tegorocznych zmagań w europejskiej piłce. To idealna definicja drogi od pucybuta do milionera.
Jest rok 2016. Brest pod wodzą Alexa Duponta zajmuje 10. miejsce w Ligue 2 i jest co najwyżej średniakiem drugiego poziomu rozgrywkowego we Francji. W tym samym czasie Julien Le Cardinal rezygnuje z piłki nożnej. Poświęca się pracy, bo brakuje mu pieniędzy. Dorabia jako dostawca pizzy. Siedem lat później strzeli gola na wagę zwycięstwa w Lidze Mistrzów.
150 euro miesięcznie
Wtorkowy wieczór udowodnił, że życie pisze filmowe scenariusze. 43. minuta na zegarze, rzut wolny dla Brestu. Kibice jeszcze nie wiedzą, że za chwilę wpadną w szał radości. Piłka trafia w pole karne, a tam zgrywa ją Mama Balde. Nikt nie jest w stanie przejąć jego zagrania, aż trafia ono wprost na nogę zamykającego akcję na dalszym słupku Juliena Le Cardinala. Obrońca o takiej chwili marzył całe życie. Nie zawsze było ono usłane różami.
– To był skomplikowany czas. Zrezygnowałem z piłki nożnej. Spędziłem więcej czasu pracując, bo jeśli nie pracujesz, nie masz pieniędzy. Dostawałem 150 euro miesięcznie od klubu Saint-Brieuc. Więc kiedy masz 18-19 lat… A ja nie byłem zbyt dobrym uczniem, więc… to była restauracja Del Arte – przyznaje w rozmowie przeprowadzonej przez Timothe Crepina, a opublikowanej na portalu sofoot.com.
Praca dostawcy pizzy nie była jedyną. Le Cardinal był zatrudniony też w fabryce. W pewnym momencie zarabiał jako operator wózka widłowego w bretońskiej fabryce naleśników. Jak to się stało, że wrócił do piłki nożnej?
– Pod koniec pracy w Del Arte poznałem kobietę, która jest dziś moją żoną. Powiedzmy, że sprowadziła mnie z powrotem na właściwą ścieżkę. To dzięki niej tu jestem. W pewnym momencie powiedziała mi: – Albo ruszysz d**ę i wracasz do piłki nożnej i zaczniesz znowu normalne życie, albo zostaniesz całkiem sam – wspomina defensor.
Przyznaje, że kiedy po namowach partnerki zdecydował się spróbować jeszcze raz swoich sił jako piłkarz, nie miał nawet prawa jazdy. To jego przyszła żona zawoziła go i odbierała z treningów. Momentem przełomowym dla Le Cardinala okazał się 2019 rok. Miał wówczas 22 lata i grał w Championnat National 2 – na czwartym poziomie rozgrywkowym. Zamienił wówczas Saint-Brieuc na grającą na tym samym szczeblu Bastię. To właśnie ona okazała się kluczowa dla jego dalszej kariery. Przez dwa kolejne lata wywalczył na Korsyce dwa awanse. Łatwo nie było. W trakcie sezonu 2020/21 dowiedział się o śmierci swojej mamy.
– To było bardzo trudne. Najbardziej skomplikowany okres w moim życiu. Chciałem wszystko zatrzymać. Powiedziałem: “To koniec, zatrzymuję się, wracamy do Saint-Brieuc. Zaopiekuję się moimi braćmi i siostrami, aby być przy nich i moim ojcu”. Dowiedziałem się rano przed meczem – wspomina.
Nawet tak trudna sytuacja życiowa nie złamała jednak Le Cardinala. W 2021 roku, jako piłkarz Bastii, zadebiutował w Ligue 2. Na tym poziomie rozgrywkowym spędził dwa sezony – jeden na Korsyce, drugi w stolicy – będąc zawodnikiem Paris FC.
W listopadzie 2022 roku stało się coś, o czym kilka lat wcześniej mógł tylko pomarzyć. Lens uzgodniło warunki porozumienia z paryskim klubem i za 2,3 miliona euro pozyskało 25-letniego obrońcę. 29 grudnia w zremisowanym 0:0 meczu z Niceą pojawił się na murawie na dwie minuty. Zadebiutował w Ligue 1, ale długo nie mógł wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie. Po zaledwie kilku miesiącach został wypożyczony do Brestu, z którym sięgnął gwiazd. W Bretanii zaczął grać nieco więcej. Wystąpił w 12 meczach ubiegłego sezonu ligowego i miał wkład w wywalczenie trzeciego miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej we Francji, a Brest zdecydował się wykupić go z Lens za 1,7 miliona euro.
W trwających rozgrywkach Le Cardinal nie należy do nietykalnych zawodników zespołu Erica Roya, choć jego rola jest znacznie większa niż w poprzednim sezonie. Zagrał w 9 z 14 dotychczasowych meczów ligowych. Wystąpił też w trzech spotkaniach najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie.
– Gdy mówisz mi o Lidze Mistrzów, widzę Juninho wykonującego rzuty wolne na TF1. Było za darmo, było lepiej. Widzę siebie w kuchni z ojcem oglądającego mecze Lyon-Barca, Lyon-Real Madryt. Ostateczne marzenie – przyznaje w rozmowie z Timothe Crepinem.
Marzenie, które 10 grudnia 2024 roku stało się dla Le Cardinala rzeczywistością. Niewykluczone, że 27-latek wraz ze swoim klubem na wiosnę nadal będzie występować w Lidze Mistrzów. Brest po sześciu kolejkach zajmuje 7. miejsce w zbiorczej tabeli. 22 stycznia zagra na wyjeździe z Szachtarem Donieck, a tydzień później w roli gospodarza – na stadionie w Guingamp – podejmie wielki Real Madryt.