Rządzą w TCS, ujawnili swój największy problem. Polacy mogą go zazdrościć
Uśmiechnięci, wyluzowani i pewni siebie Austriacy w czwartek zaprosili dziennikarzy na dzień medialny. Stefan Kraft mówił o tym, co spędzało mu sen z powiek na miesiąc przed startem sezonu, a Daniel Tschofenig wymieniał, jakie cechy przejąłby od swoich kolegów i obecnie największych konkurentów. Z kolei Andreas Widhoelzl opowiedział o ich kluczu do sukcesu. Przy tej…
Uśmiechnięci, wyluzowani i pewni siebie Austriacy w czwartek zaprosili dziennikarzy na dzień medialny. Stefan Kraft mówił o tym, co spędzało mu sen z powiek na miesiąc przed startem sezonu, a Daniel Tschofenig wymieniał, jakie cechy przejąłby od swoich kolegów i obecnie największych konkurentów. Z kolei Andreas Widhoelzl opowiedział o ich kluczu do sukcesu. Przy tej okazji wspomniał o trenerze polskich skoczków, Thomasie Thurnbichlerze. A największy problem? Dwa miejsca startowe za mało. To mówi wszystko, zwłaszcza w odniesieniu do Biało-Czerwonych.
Czwartkowy przyjazd do hotelu Seppl w Innsbrucku przywołał bardzo miłe wspomnienia. Dwa lata temu przyjeżdżaliśmy tu na dzień medialny do polskich skoczków. Dawid Kubacki był wtedy wiceliderem Turnieju Czterech Skoczni, a Piotr Żyła zajmował trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.
Dziś Polacy są w zgoła innych nastrojach, na pewno niesprzyjających rozmowom. Dlatego odwiedziliśmy Austriaków. Po dwóch przystankach Turnieju Czterech Skoczni Daniel Tschofenig, Jan Hoerl i Stefan Kraft okupują trzy czołowe lokaty.
Andreas Widhoelzl mówi, co jest kluczem do sukcesu. Nagle wspomniał o Thurnbichlerze
Spokój, luz i oczywiście zadowolenie. Tak pokrótce można byłoby opisać atmosferę panującą podczas austriackiego dnia medialnego. Do skoczków przyjechały telewizje, a Andreasa Widhoelzla na samym początku otoczyło bardzo duże grono dziennikarzy piszących.
— Myślę, że moją mocną stroną jest cierpliwość. Mamy bardzo dobrą komunikację, słucham potrzeb sportowców, pewną nić porozumienia. Nie ma jednej złotej zasady, która czyni z ciebie dobrego szkoleniowca. Przykładowo, ja i Alexander Pointner jesteśmy zupełnymi przeciwieństwami — mówił Andreas Widhoelzl.
Kiedy padło pytanie o to, co stoi za znakomitą formą jego podopiecznych, usłyszeliśmy właściwie to samo, co przez ostatnie tygodnie powtarzał Thomas Thurnbichler. Sam szkoleniowiec zresztą wspomniał o swoim rodaku.
— Odpowiedzią jest nasz system, który bardzo dobrze działa. Czytałem zresztą artykuł z wypowiedziami Thomasa Thurnbichlera, opisał to wszystko bardzo dobrze. Przez ostatnie 10 lat wykonaliśmy sporo pracy. Dużo współpracujemy, mamy wiele spotkań, podczas których dyskutujemy o tym, jak go ulepszyć. Jedną z najważniejszych kwestii jest też oczywiście dawanie szans młodszym zawodnikom — mówił szkoleniowiec.
Ale austriacka ekipa to nie tylko Tschofenig, Hoerl i Kraft. Ostatnio przebudził się Michael Hayboeck, siódmy w turniejowej generalce, a jedną z rewelacji początku sezonu jest Maximilian Ortner, który pierwotnie w ogóle nie miał znaleźć się w składzie na zawody Pucharu Świata. Z Pucharu Kontynentalnego bez żadnych kompleksów do PŚ przebił się też Markus Mueller. Taki dobrobyt prowokuje jednak trudne decyzja, jak choćby ta o odstawieniu Manuela Fettnera.
— Najgorsze jest to, że mamy zbyt wielu zawodników skaczących na wysokim poziomie i o dwa miejsca startowe za mało. W tym momencie to jest największy problem naszej drużyny— komentował Widhoelzl.
Stefan Kraft wprost: przetrwałem Garmisch-Partenkirchen
Najbardziej doświadczony z turniejowej czołówki Kraft nie miał tak znakomitego początku sezonu, jak w ubiegłym roku, ale i tak może być zadowolony. Przyznał, że ostatni miesiąc przed startem PŚ był dla niego bardzo trudny.
— Nie miałem wtedy szans z Janem czy Danielem, byli ode mnie zdecydowanie lepsi. Dlatego byłem bardzo szczęśliwy, gdy przyjechaliśmy na śnieg do Lillehammer i udało mi się znaleźć odpowiednie rozwiązanie — mówił.
Pomogła zmiana pozycji najazdowej, która pozwoliła mu skakać bardziej agresywnie. — Na półmetku mogę być zadowolony. Przetrwałem Garmisch-Partenkirchen (nie od dziś wiadomo, że konkurs nowooczny jest ogromną zmorą utytułowanego skoczka), więc przed austriacką częścią jestem w dobrej pozycji wyjściowej. Będę atakował, choć na pewno będzie trudno odrobić osiem punktów do Daniela — dodawał.
Lider przeżył trudne chwile. “To boli najmocniej”
A lider i Turnieju Czterech Skoczni, i Pucharu Świata wydawał się zrelaksowany najbardziej ze wszystkich i można było odnieść wrażenie, że nowe skalpy w postaci wyjątkowych plastronów, nie zrobiły na nim większego wrażenia.
— Jeden z pierwszych Turniejów, jaki pamiętam, to ten z rywalizacją Gregora Schlierenzauera i Thomasa Morgensterna. 2010, a może 2011? Oglądałem wtedy w telewizji zawody w Garmisch czy Innsbrucku. Lubię wracać do tamtych wspomnień i cieszę się, że teraz sam jestem w niemal takiej samej sytuacji jak oni wtedy — mówił.
I choć ma dopiero 22 lata, na koncie także szereg sukcesów, ale i trudniejsze momenty. Po sezonie 2022/23, w którym po raz pierwszy stawał na pucharowych podiach, przyszła kolejna zima — wciąż niezła, ale nie taka, jakiej oczekiwał. Sam mówił, że w pewnym momencie stracił nawet radość ze skakania. Niełatwo było także zeszłego lata. To wtedy trapiła go kontuzja, przez którą stracił dużą część przygotowań.
— Teraz staram się traktować wszystko trochę bardziej na luzie. Przed ostatnim sezonem miałem wysokie oczekiwania, bo lato było naprawdę dobre. Zresztą jego początek też był dobry, ale później było już gorzej. Nie wiedziałem do końca, dlaczego to poszło w tę stronę. Wszystko wyglądało dobrze, ale nie potrafiłem odlecieć. Oczekiwania były duże, a skoki złe, to nigdy nie jest dobre połączenie i rani najmocniej — mówił Austriak.
— Myślę, że moje skoki ewoluowały. Zawsze miałem mocne odbicie, ale za to miewałem problemy z przejściem w fazę lotu i w ogóle samym lotem. Mocno nad tym pracowaliśmy, chcieliśmy uczynić go bardziej efektywnym i to zadziałało. Spróbowaliśmy nowych rzeczy, które złożyły się na to, że teraz to jeden z moich najmocniejszych punktów — dodawał.
Mocne strony dostrzega też u swoich kolegów, a zarazem obecnie największych konkurentów. — Co chętnie bym zabrał od każdego z nich? — Stefan imponuje mi swoim lotem. Nikt nie układa w powietrzu nart tak jak on, to coś niesamowitego. Jeśli mowa o Janie, myślę, że będzie to odwaga. Jest jedną z najodważniejszych osób, jakie znam. Idzie na górę skoczni, mówi, co planuje zrobić, a my po prostu to widzimy — słyszymy.
Już w Innsbrucku przekonamy się, który z nich przed ostatnim przystankiem będzie najbliżej Złotego Orła. Bo trudno uwierzyć, że ktoś jeszcze zdoła pokrzyżować szyki Austriakom.