Rzucił piłkę i wyjechał do Hiszpanii. Były reprezentant jest “ustawiony do końca życia”
Polak rzucił wszystko i kupił dom w Hiszpanii. Jest “ustawiony do końca życia” Polak rzucił wszystko i kupił dom w Hiszpanii. Jest “ustawiony do końca życia” 37-letni Bartosz Białkowski ustawił się do końca życia. Po latach gry w Anglii kupił dom w Hiszpanii, przeprowadził się tam z rodziną i odpoczywa. – Żyjemy sobie teraz spokojnie,…
Polak rzucił wszystko i kupił dom w Hiszpanii. Jest “ustawiony do końca życia”
Polak rzucił wszystko i kupił dom w Hiszpanii. Jest “ustawiony do końca życia”
37-letni Bartosz Białkowski ustawił się do końca życia. Po latach gry w Anglii kupił dom w Hiszpanii, przeprowadził się tam z rodziną i odpoczywa. – Żyjemy sobie teraz spokojnie, bez presji, nie musimy za niczym gonić – mówi były reprezentant Polski, który w tym roku zakończył karierę. Piłka nożna znużyła go tak bardzo, że kiedy w poprzednim sezonie w Millwall pierwszy bramkarz doznał kontuzji, po cichu liczył, że trener wybierze do gry kogoś innego. Dlatego latem, mimo że dostał oferty z Ekstraklasy, nie zdecydował się na przyjęcie żadnej z nich. Woli korzystać z hiszpańskiego słońca.
Bartosz Białkowski ma nowe życie. Po blisko 20 latach gry w Anglii zakończył karierę i osiadł na stałe w Hiszpanii. Aktualnie odpoczywa i cieszy się życiem
– Jechałem na trening i tak naprawdę wiedziałem, że już nie chce mi się tam jechać. Powiem więcej, były sytuacje, gdy nie chciało mi się grać. Kiedy pierwszy bramkarz Millwall doznał kontuzji, to – przyznam szczerze – liczyłem, że w jego miejsce wskoczy bramkarz numer trzy – mówi nam 37-latek, argumentując, dlaczego zakończył karierę
– Planuję wejść w handel nieruchomościami, poza tym być może będę w jakiś sposób pracował przy piłce. Może nie jako trener, ale np. skaut? – zastanawia się Białkowski pytany o plany na przyszłość
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Jarosław Koliński: Pamiętasz swój debiut w dorosłej piłce?
Bartosz Białkowski: Pamiętam. Miałem zaledwie 15 lat i kompletnie nie spodziewałem się, że tak szybko dostanę szansę w Olimpii Elbląg. Okazało się jednak, że pierwszy bramkarz na mecz przyszedł pijany. Od razu było widać, że jest pod wpływem alkoholu, a i czuć było na odległość. Decyzja trenera była zdecydowana: musiałem go zastąpić. W żadnym wypadku nie czułem stresu, raczej niesamowitą frajdę. A miejsca w bramce nie oddałem do końca pobytu w klubie.
22 lata później zdecydowałeś się zakończyć karierę. Długo dojrzewałeś do tej decyzji?
Pierwszy raz ta myśl narodziła się w mojej głowie półtora roku temu, kiedy z żoną kupiliśmy dom w Hiszpanii, w której postanowiliśmy pewnego dnia osiąść. A od października zeszłego roku już coraz mocniej o tym myślałem. Inez i dzieciaki na stałe przeniosły się tutaj, do Costa Blanca, a ja zostałem sam w Anglii. Ta rozłąka sprawiła, że uznałem, że nie chcę grać już w piłkę, chcę być z nimi. Poza tym przyszło wypalenie. Kiedy latem wygasł mój kontrakt z Millwall, dostawałem oferty, ale nie chciałem naciągać klubów. Wiedziałem, że w stu procentach nie będę zaangażowany w grę. Nie czułem tego.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Co to znaczy czuć wypalenie?
Że jedziesz na trening i tak naprawdę wiesz, że już ci się nie chce tam jechać. Powiem więcej, były sytuacje, gdy nie chciało mi się grać. W ostatnim czasie w Millwall byłem już rezerwowym. I kiedy pierwszy bramkarz doznał kontuzji, to – przyznam szczerze – liczyłem, że w jego miejsce wskoczy bramkarz numer trzy. Zacząłem go nawet podbudowywać, sugerowałem trenerowi, że dobrze się prezentuje. Ale koniec końców ja grałem.
Zobacz również: 16-latek z Polski już mógł zarabiać miliony. Piszą o nim: cudowne dziecko
Zakończyłeś karierę niedługo po Wojciechu Szczęsnym i obaj uzasadniliście swoją decyzję podobnie: fizycznie dalibyście radę grać dalej, ale psychicznie już nie. Czy to może być znak czasów, że coraz częściej piłkarze będą się czuć wypaleni i szybciej kończyć kariery?
Myślę, że dokładnie tak się może dziać. Coraz częściej topowi piłkarze podnoszą problem, że meczów jest za dużo, ale na razie nikt z tym nic nie robi. W którą stronę to zmierza? Czynnik ludzki jest tu pominięty, a piłkarze nie są robotami. Domyślam się, że przesyt piłką może coraz częściej dopadać zawodników.
Bartosz Białkowski z synem Oskarem
Bartosz Białkowski z synem Oskarem (Foto: Archiwum prywatne)
Ja raz poczułem, co mogą czuć zawodnicy z najwyższego poziomu. Po mistrzostwach świata w 2018 r. wróciłem do klubu po zaledwie 10 dniach przerwy. Nigdy wcześniej nie miałem tak krótkich wakacji i czułem się autentycznie zmęczony. A przecież nawet nie grałem wtedy na mundialu. Oczywiście absolutnie nie narzekam, że pojechałem na MŚ, takie chwile chciałbym przeżywać co rok. Ale faktem jest, że czułem się źle i nieprzygotowany do sezonu. Efekt? Spadliśmy wtedy z Ipswich z Championship.
Dlatego jestem pełen podziwu dla najlepszych piłkarzy na świecie, że oni rozgrywają tyle meczów, a ciągle często prezentują najwyższy poziom. I ciągle im się chce.
Bartosz Białkowski: na poważnie brałem pod uwagę powrót do Polski
Jakie miałeś oferty latem?
Na poważnie brałem pod uwagę powrót do Polski. Dostałem propozycję z Cracovii, później z Motoru Lublin. Spotkałem się na zoomie z dyrektorem i trenerem Motoru, zaoferowali mi mega fajny kontrakt i pokazali wideo, jak gra drużyna i jakie założenia ma bramkarz. Motor próbuje rozgrywać od bramki, więc tu od razu powiedziałem, że może być problem (śmiech). Miałem się namyślić przez jeden dzień. W końcu zadzwoniłem i powiedziałem, że jednak muszę podziękować. Czułem, że nie będę w stanie dać klubowi tego, czego ode mnie oczekuje.
Wybrane interwencje Bartosza Białkowskiego w barwach Millwall:
Myślałem, że odezwie się do ciebie Raków Częstochowa.
Odezwał się, ale sporo wcześniej – trzy lata temu. To była ciekawa historia. Dostałem telefon z pytaniem, czy byłbym zainteresowany. Rzuciłem oczekiwania finansowe, jak mi się wydawało, zaporowe. Ale wrócili do mnie z informacją, że właściciel Rakowa wpadł na szalony pomysł i akceptuje moje warunki. Okazało się bowiem, że Vladan Kovacević, którego dopiero co sprowadzili, słabo spisywał się w okresie przygotowawczym. Mimo wszystko podziękowałem, a Raków raczej nie wyszedł na tym źle…
A jak ty wyszedłeś na swojej karierze?
Jestem dumny i szczęśliwy, z tego, co udało mi się osiągnąć.
Na pewno? Ja mam poczucie, że pod względem talentu czy potencjału mogłeś zajść tam, gdzie najlepsi polscy bramkarze, jak Wojciech Szczęsny czy Łukasz Fabiański.
Bartosz Białkowski z żoną Inez
Bartosz Białkowski z żoną Inez (Foto: Archiwum prywatne)
Tego nie wiem, ale wie moja żona, której podczas meczów reprezentacji Polski lub Ligi Mistrzów zdarzało się mówić: “To powinieneś być ty”.
Może mogłem zrobić większą karierę, może nie. Dziś nie jestem tego w stanie zweryfikować. Na pewno takie rzeczy jak lenistwo, brak motywacji do gry, zadowolenie z bycia rezerwowym bramkarzem w klubie Championship, które na pewnym etapie kariery mnie dopadły, przeszkodziły mi.
Bartosz Białkowski: poczucie spełnienia dał mi debiut w reprezentacji Polski
Ale uspokojenie i poczucie spełnienia dał mi debiut w reprezentacji Polski. To było niby tylko 45 min., ale wystarczyło. Poza tym pojechałem na mundial w 2018 r., zobaczyłem od środka, jak wygląda wielki turniej. To jest bardzo duże osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że w pewnym momencie byłem na aucie poważnej piłki. Pamiętasz, z jakiego pułapu startowałem.
Pamiętam. W pewnym momencie wylądowałeś w Notts County, na trzecim poziomie rozgrywkowym.
Odwiedziłeś mnie wtedy w Nottingham. Zapytałeś, jakie mam jeszcze marzenia. Odparłem, że gra w kadrze. Mogę się tylko domyślać, co wtedy pomyślałeś.
Żebyś zszedł na ziemię. W którym momencie się opamiętałeś i wziąłeś za siebie?
Zacznijmy od początku. W Southampton byłem rezerwowym bramkarzem, przekonanym, że nie muszę się starać, bo Kelvin Davis i tak będzie bronił zawsze. W tamtym czasie niezbyt profesjonalnie podchodziłem do treningów. Nie grałem, więc po powrocie do domu z meczu otwierałem piwko, chipsy, jakiegoś McDonalda i zajadałem się. Aż wstyd mi teraz o tym mówić. Gdy na drugi dzień był trening wyrównawczy dla rezerwowych, przychodziłem jak na zesłanie. Chciałem tylko odbębnić swoje. Trener bramkarzy Malcolm Webster zwracał mi uwagę, że jestem opuchnięty na twarzy. Kiedy pewnego dnia stanąłem na wadze i zobaczyłem “99 kg”, przeraziłem się. Doskonałym podsumowaniem mojego podejścia do pracy był mecz z Blackpool.
Bartosz Białkowski
Bartosz Białkowski (Foto: Archiwum prywatne)
Przepuściłeś wtedy piłkę między nogami.
Dzień przed meczem okazało się, że Davis doznał kontuzji. Musiałem go nagle zastąpić i czułem, że nie jestem w takiej formie, w jakiej powinienem być. Byłem cały w stresie, a na dodatek spotkanie było w telewizji, więc cały świat zobaczył mój błąd. Po tym spotkaniu ciężko było mi dojść do siebie, zacząłem się nad sobą zastanawiać. I dziś cieszę się, że tamta wpadka mi się przydarzyła. Ona mnie otrząsnęła. Na drugi dzień obudziłem się i powiedziałem sobie, że tak dłużej być nie może.
I nie było. Kilka lat później wyrosłeś na jednego z najlepszych bramkarzy Championship. Zabrakło tylko awansu do Premier League.
Były różne opcje. Zgłosiło się kiedyś po mnie Crystal Palace, ale Ipswich chciało za mnie dwa razy więcej pieniędzy, jakieś 7-8 mln funtów. Pamiętam, jak ostatniego dnia okna transferowego wyczekiwałem na telefon, ale ostatecznie nic się nie wydarzyło. A Crystal Palace zakontraktował później Vicente’a Guaitę.
Kariera Bartosza Białkowskiego
Kariera Bartosza Białkowskiego (Foto: Screen / Wikipedia)
Piłka ustawiła cię do końca życia?
Odpowiem krótko: tak. Teoretycznie do końca życia nie muszę już pracować. Piłka tak naprawdę dała mi wszystko, zabezpieczyła mnie i moją rodzinę. Mam przy tym mądrą żonę, która właściwymi inwestycjami zadbała, żebyśmy po zakończeniu przeze mnie kariery o nic się już nie martwili. Żyjemy sobie teraz spokojnie, bez presji, nie musimy za niczym gonić. Odpoczywamy. Mam teraz tyle wolnego czasu, że nawet zacząłem biegać, co wcześniej było nie do pomyślenia (śmiech).
Bramkarzem zostałeś właśnie dlatego, że nienawidziłeś biegać.
No właśnie. Ale wracając do tego, co teraz robię – nie zamierzam już zawsze bezczynnie siedzieć. Planuję wejść w handel nieruchomościami, poza tym być może będę w jakiś sposób pracował przy piłce. Może nie jako trener, ale np. skaut?
Skąd pomysł, żeby na stałe osiąść w Hiszpanii?
Ja byłem nastawiony, żeby wrócić do Polski. Inez chciała zostać w Anglii, ze względu na dzieciaki. Zależało jej, żeby pokończyły szkoły i dopiero wtedy według niej moglibyśmy planować dalszą przyszłość. No i powiedzmy, że ta Hiszpania to był nasz kompromis.
Plaża w Costa Blanca
Plaża w Costa Blanca (Foto: Archiwum prywatne)
To jest fajna historia, bo kupiliśmy dom, mimo że ani razu tu wcześniej nie byliśmy. Ludzi, Polaków, którzy zajmowali się sprzedażą, znaleźliśmy na Facebooku. Nagrali nam filmik, pokazali wszystko i spodobało nam się. Ja byłem wtedy przed meczem w klubie. Nie mogłem oficjalnie używać telefonu, więc po cichu wyszedłem do łazienki i podjęliśmy z żoną decyzję, że robimy przelew.
Szaleństwo.
Tak, szaleństwo. Ale jesteśmy bardzo zadowoleni. Ludzie, którzy sprzedali nam ten dom, okazali się bardzo fajni. Zaprzyjaźniliśmy się, mieszkają minutę od nas. Costa Blanca to jest mega miejsce do życia. Ogarnia cię tutaj spokój, jest cicho, miasto ma wszystko, czego potrzebujemy. Dzieciaki też czuję się świetnie. Jeśli ktoś tu nie był, polecam, żeby przyleciał na wakacje. Zwłaszcza że ok. 300 dni w roku jest słonecznie.