Sabalenka odpowiedziała na porażkę Świątek. Po 79 minutach wszystko było jasne
Gdy Iga Świątek była już poza turniejem w Stuttgarcie, przegrała bowiem już po raz szósty w karierze z Jeleną Ostapenko, Aryna Sabalenka nie miała jeszcze… ani minuty spędzonej w tym sezonie na kortach ziemnych. Dopiero 45 minut po porażce Polki wiceliderka rankingu WTA zaczęła swoje pierwsze spotkanie w Porsche Tennis Grand Prix – z Belgjką…
Gdy Iga Świątek była już poza turniejem w Stuttgarcie, przegrała bowiem już po raz szósty w karierze z Jeleną Ostapenko, Aryna Sabalenka nie miała jeszcze… ani minuty spędzonej w tym sezonie na kortach ziemnych. Dopiero 45 minut po porażce Polki wiceliderka rankingu WTA zaczęła swoje pierwsze spotkanie w Porsche Tennis Grand Prix – z Belgjką Elise Mertens. I po 79 minutach mogła powiedzieć, że krok w kierunku wymarzonego modelu tego samochodu został wykonany. Wygrała bowiem 6:4, 6:1.
Za swoją wygraną w Miami Aryna Sabalenka mogłaby sobie kupić kilka modeli bardziej luksusowych aut, nawet porsche, ale jej upór w zdobyciu tej nagrody ma inną podstawę. Gdy dwa lata temu miała przystąpić do finału z Igą Świątek, powiedziała: “Mam dużo samochodów, ale naprawdę chcę wygrać porsche. To dla mnie motywacja”.
Wtedy tamto spotkanie znów przegrała, trzeci raz auto przeszło jej koło nosa. Trzy razy grała w Stuttgarcie w finale, trzy razy jej rywalką była tam światowa jedynka (najpierw Ashleigh Barty, później dwukrotnie Świątek, efekt był ten sam. Gdy przegrała po raz trzeci, wycelowała rakietą w samochód, zrobiła zamach, jakby chciała go trafić i uszkodzić. To była oczywiście gra, spontaniczna reakcja, niemniej sporo mówiąca o ambicjach zawodniczki z Mińska. Zapowiedziała: “Gratulacje dla Igi oraz całej jej drużyny. Mam jedno pytanie do sponsorów: czy gdy dotrę do następnego finału, to będę mogła otrzymać jakieś dodatkowe auto?”
Teraz w końcu przyjechała do Stuttgartu jako numer jeden, z gry odpadła już jej największa rywalka na mączce. A ona sama zrobiła krok ku temu, by wreszcie marzenie zrealizować. I jest o dwa zwycięstwa od celu.
WTA 500 w Stuttgarcie. Aryna Sabalenka kontra Elise Mertens. Stawką półfinał rywalizacji o porsche
Tak jak dla Świątek “przekleństwem” jest Ostapenko, tak dla 29-latki z Leuven taką zawodniczką jest Sabalenka. Choć sytuacja jest nieco inna, gdy Białorusinka wchodziła do dorosłego tenisa, miała 19 lat, dwukrotnie Mertens ją ograła. Ale to było dawno temu, zapewne już żadna z nich taką przeszłością nie żyje. Ostatnich siedem potyczek na swoje konto zapisała Białorusinka, wygrała 13 setów z rzędu. Inne rozwiązanie niż wygrana światowej jedynki byłaby sensacją.
Niewiadomą mogła być jedynie dyspozycja Aryny na początku spotkania. Przez wycofanie się Anastazji Potapowej, nie miała okazji jeszcze zapoznać się z nawierzchnią w Stuttgarcie w warunkach meczowych. A Mertens grała już dwukrotnie, spisywała się bardzo dobrze. Pazur mogła pokazać już w trzecim gemie, dostała swoją szansę na przełamanie. Na dodatek Aryna spudłowała pierwszym podaniem. Drugie też jednak było mocne, Belgijka odpowiedziała autowym returnem. I już za moment faworytka uspokoiła sytuację.
Mertens jednak nie zamierzała odpuszczać, grała bardzo dobrze, miała też sposób na mocne serwisy Białorusinki. I to ona jako pierwsza wywalczyła przełamanie, dokonała tego w siódmym gemie. Choć Sabalenka długo protestowała, że jej smecz był dobry, a nie autowy. Sędzia Miriam Bley zeszła na kort, sprawdziła ślad i przyznała rację Belgijce. Było więc 3:4, ale też Mertens poprosiła o przerwę medyczną. Miała problem ze stopą.
Niżej notowana z tenisistek nie była w stanie utrzymać jednak przewagi, szybko ją straciła. A później przegrała też seta, choć walczyła do końca. Miała dwa break pointy w dziewiątym gemie, może gdyby wówczas wygrała…
Zobacz również:
Irytacja Sabalenki na Niemkę sięgnęła zenitu. Ruszyła po telefon. O zdjęciu może być głośno
Sabalenka się jednak wybroniła, a później zamknęła sprawę. Wygrała 6:4, mimo imponujących statystyk rywalki. Mertens miała bowiem 13 winnerów i zaledwie 5 niewymuszonych błędów.
A druga partia była już krótsza. Mertens miała break pointa w trzecim gemie, na 2:1. Sabalenka obroniła się serwisem, a później już… rozniosła rywalkę. Belgijce serwis pomógł w kolejnym gemie, dwa razy asami obroniła break pointy. Tyle że Sabalenka miała jeszcze trzeciego – i jego już wykorzystała.
A w trzech kolejnych gemach Białorusinka wygrała 12 punktów, Belgijka – jeden. Skończyło się na 6:4, 6:1.