Sceny w końcówce. Mistrzom Polski puściły nerwy. Trener reaguje
Ponad 1000 kibiców Jagiellonii Białystok opanowało stadion w czeskiej Mladej Boleslavi, by wspierać swój zespół w meczu Ligi Konferencji z miejscowym zespołem. Ale to nie pomogło drużynie Adriana Siemieńca zdobyć choćby jednego punktu. Seria 17 meczów bez porażki i ze strzelonym golem została przerwana po fenomenalnej bramce Patrika Vydry i fatalnej końcówce, w której mistrzowie…
Ponad 1000 kibiców Jagiellonii Białystok opanowało stadion w czeskiej Mladej Boleslavi, by wspierać swój zespół w meczu Ligi Konferencji z miejscowym zespołem. Ale to nie pomogło drużynie Adriana Siemieńca zdobyć choćby jednego punktu. Seria 17 meczów bez porażki i ze strzelonym golem została przerwana po fenomenalnej bramce Patrika Vydry i fatalnej końcówce, w której mistrzowie Polski łapali kartkę za kartką. Jagiellonia spadła na ósme miejsce w tabeli Ligi Konferencji i o awans do 1/8 finału powalczy za tydzień u siebie ze słoweńską Olimpiją Lublana.
Jagiellonia Białystok zrobiła wszystko to, co najtrudniejsze, w pierwszych trzech kolejkach fazy ligowej Ligi Konferencji, a teraz sprawy zaczęły się jej komplikować. Po remisie w słoweńskim Celje 3:3, tym razem białostoczanie doznali pierwszej porażki od 14 września i aż 17 spotkań, przegrywając z czeską Mladą Boleslav 0:1 po fantastycznej bramce Patrika Vydry. To oznacza, że sytuacja białostoczan w tabeli LK ze świetnej stała się jedynie dobra. Oczywiście w kontekście walki o bezpośredni awans do 1/8 finału, bo grę wiosną w tych rozgrywkach Jaga ma zapewnioną już od ubiegłej kolejki.
Żółto-czerwony potop w Mladej Boleslavi. Ale skończyło się jak pod Jasną Górą
Ponad 1000 sympatyków Jagiellonii Białystok udało się do Czech na dzisiejszy mecz, by wesprzeć zespół Adriana Siemieńca głośnym dopingiem. Jagiellończycy zajęli nie tylko sektor gości na 600 osób, ale też dwa sektory obok niego i sprawili, że piłkarze z Białegostoku mogli się czuć jak u siebie w domu.
Tyle że na boisku ten żółto-czerwony potop nie przyniósł oczekiwanego skutku. Jagiellonia Białystok długimi momentami była w stanie otoczyć Czechów pod ich polem karnym, ale nie przepuściła ataku, który dałby jej choćby jeden punkt. To duże rozczarowanie. Nic więc dziwnego, że trener Czechów był dumny z defensywy swojego zespołu.
– Mierzyliśmy się dziś z zespołem, który miał 17 meczów bez porażki i strzelonym golem, w każdym meczu stwarzał sobie kilka świetnych szans na gola. My dziś zagraliśmy znakomity mecz w obronie – zachwalał swoich piłkarzy Szwed Andreas Brannstrom, który do Mladej Boleslavi przyszedł w sierpniu tego roku i krok po kroku wyciągnął zespół z miasta Skody z kryzysu zarówno w lidze czeskiej, jak i europejskich pucharach.
– Przegraliśmy po raz pierwszy od 17 meczów, po raz pierwszy w fazie ligowej. Już na pewno gramy na wiosnę w Europie, a od ostatniego meczu zależy, czy to będzie 1/8 finału. Gdyby ktoś nam to powiedział rok temu, że tak będzie, wszyscy bylibyśmy zadowoleni – to z kolei słowa Adriana Siemieńca. – Porażka jest porażką, to element sportu potrzebny, by się zatrzymać, by poddać się refleksji. Gratuluję drużynie tej serii, która dzisiaj się kończy. Trzeba to zaakceptować i iść dalej. Został jeden mecz i chcemy zakończyć ten rok tak, jak on wyglądał, czyli bardzo dobrze, zrobimy wszystko by wygrać z Olimpiją.
Mimo niepowodzenia, sympatycy Jagi godnie pożegnali swoich piłkarzy po całym spotkaniu, a także, jak to ostatnio często bywa, podziękowali trenerowi Adrianowi Siemieńcami za to, że w ogóle mogą przeżywać taką pucharową przygodę, która będzie jeszcze trwała przynajmniej do lutego przyszłego roku.
Mistrzom Polski puściły nerwy. Dieguezowi odcięło myślenie
Nie takiej reakcji spodziewał się trener Adrian Siemieniec od swoich piłkarzy, gdy ci w ostatnim kwadransie przegrywali z gospodarzami 0:1. Zamiast myśleć o odrabianiu strat, Żółto-Czerwoni dali się sprowokować sprytnie rozgrywającym końcówkę gospodarzom. Końcowe 20 minut wraz z czasem doliczonym to przerwa za przerwą i kolejne kartki dla mistrzów Polski. Nerwy najbardziej puściły Hiszpanowi Adrianowi Dieguezowi, który w doliczonym czasie złapał rywala za głowę i wyleciał za to z boiska.
Ponadto żółte kartki, które mogą się odbić w fazie pucharowej czkawką, obejrzeli też Nene, Jesus Imaz, Lamine Diaby-Fadiga czy Michal Sacek. – Rozmawiałem w szatni po meczu z zespołem i będę rozmawiał, bo nie jestem zadowolony z tego, co działo się w końcówce. Postawiłbym tu kropkę, bo więcej jest już do rozmowy z drużyną – stwierdził z poważną miną Siemieniec. To pierwszy raz, kiedy jego drużynie przytrafia się taki wybuch emocji, uniemożliwiający jakąkolwiek walkę o korzystny rezultat w końcówce.
Jagiellonia do tego nie przyzwyczaiła. Świetne serie przerwane
Jagiellonia do tej pory przyzwyczaiła polskich kibiców, że jak przegrywa, to przez nieszczelności we własnej defensywie. Tym razem było inaczej. Brak jakości z przodu w zespole Adriana Siemieńca przełożył się na brak stuprocentowych sytuacji strzeleckich przez 90 minut. I choć Jaga kontrolowała grę pod względem wysokiego posiadania piłki, tak jej wszystkie ataki odbijały się od niebieskiego muru gospodarzy. W ten sposób zaliczyła pierwszą porażkę po 17 meczach i po raz pierwszy też od połowy września nie zdobyła ani jednej bramki.
– Brakowało czystych wejść w pole karne i klarownych sytuacji. Brakowało nam dokładności, jakości wykonania czy decyzji. Trudno powiedzieć, czym to jest spowodowane. Ciężka runda za nami, to może być powód, ale nie chcę szukać prostych tłumaczeń, bo nie jest to sposób myślenia – zaznaczał Adrian Siemieniec. – Trochę za mało próbowaliśmy wejść za linię obrony przeciwnika. Graliśmy krótko, kombinacyjnie, a przeciwnik miał dwie linie blisko siebie i dobrze bronił przestrzeni przed sobą.
Siemieniec potwierdził informacje Sport.pl. Problemy kadrowe Jagiellonii przed ostatnim meczem w 2024 roku
Pewne więc jest już, że w decydującym meczu z Olimpiją za tydzień Jagiellonia zagra bez zawieszonego Diegueza. Adrian Siemieniec potwierdził informacje Sport.pl dotyczące kontuzjowanego Tarasa Romanczuka, któremu na treningu odnowiła się kontuzja kolana i będzie musiał przejść zabieg, przez co do gry wróci dopiero po przerwie zimowej.
Sztab i kibice Jagi dodatkowo będą chuchać i dmuchać, aby do zdrowia doszli Dusan Stojinović i Joao Moutinho. Słoweniec ma przejść badania po powrocie do Białegostoku, z kolei Portugalczyk w bardzo powolnym tempie wraca do pełni dyspozycji – w środę na treningu jedynie biegał dookoła boiska.
Gdyby żadnemu z nich nie udało się wrócić do gry, Jagiellonia miałaby ogromny problem w linii obrony, gdzie w obecnych okolicznościach pewniakami są jedynie Mateusz Skrzypczak i Michal Sacek. Trzeba jednak zaznaczyć, że równie ważne, a może i ważniejsze będzie rozwiązanie problemu z atakiem, bo akurat trenowana przez byłego znakomitego skrzydłowego Deportivo La Coruna Victora Sancheza Olimpija Lublana jest zespołem, który przede wszystkim stara się nie stracić bramki. Choć w czwartek przeciwko Cercle Brugge straciła aż cztery, przegrywając 1:4, to w poprzednich jedenastu spotkaniach we wszystkich rozgrywkach rywale pokonywali bramkarza zespołu ze stolicy Słowenii zaledwie dwa razy!
Jagiellonia jest ósma, może wygrać w ostatniej kolejce, a i tak nie awansować do 1/8
Tak, to nie pomyłka. Mimo ósmego miejsca zajmowanego po pięciu kolejkach Jagiellonia Białystok może za tydzień pokonać Olimpiję Lublana, a i tak nie awansować do 1/8 finału.
Wszystko dlatego, że Żółto-Czerwoni nie mają żadnej punktowej przewagi nad dziewiątym Rapidem Wiedeń i dziesiątym APOEL-em Nikozja, które przy zwycięstwach trzema bramkami i wyższymi w swoich meczach mogą jeszcze wyprzedzić białostoczan lepszym bilansem bramek. To wszystko oznacza, że Żółto-Czerwoni nawet przy zwycięstwie nad Słoweńcami mogą zająć miejsca od trzeciego do dziesiątego w tabeli Ligi Konferencji. Jedno jest pewne – Jagiellonia musi pokonać Olimpiję, aby częściowo nie zmarnować zwycięstw z pierwszych trzech kolejek.
Wtedy białostoccy kibice będą patrzeć aż na siedem meczów drużyn będących przed i tuż za Jagiellonią, zwracając uwagę na Legię z Djurgardens, a także Fiorentinę z Vitorią Guimaraes, FC Lugano, Shamrock Rovers, Cercle Brugge, Rapid Wiedeń oraz APOEL Nikozja. “Multiliga” Konferencji 19 grudnia zapowiada się niezwykle emocjonująco.