Stoch nie mógł się uspokoić. Aż trzymał się nart. Kibice zamarli
Szalony dzień w Wiśle: Niesamowity skok Kamila Stocha i kontuzja Andersa Bardala 15 stycznia 2015 roku na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince rozegrano jeden z najbardziej pamiętnych konkursów w historii polskich skoków narciarskich. Dzień ten przyniósł zarówno niesamowite emocje, jak i chwile grozy. Kamil Stoch oddał fenomenalny skok, który mógł zakończyć się rekordem skoczni,…
Szalony dzień w Wiśle: Niesamowity skok Kamila Stocha i kontuzja Andersa Bardala
15 stycznia 2015 roku na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince rozegrano jeden z najbardziej pamiętnych konkursów w historii polskich skoków narciarskich. Dzień ten przyniósł zarówno niesamowite emocje, jak i chwile grozy. Kamil Stoch oddał fenomenalny skok, który mógł zakończyć się rekordem skoczni, ale równie dobrze tragiczną kontuzją. Równie pechowo zakończył się tego dnia skok Andersa Bardala, dla którego upadek okazał się o wiele bardziej bolesny.
Jeden dzień pełen rywalizacji
W tamtym czasie zawody Pucharu Świata w Wiśle rozgrywano w formacie jednodniowym, co oznaczało intensywny harmonogram. Tego dnia zaplanowano trening, kwalifikacje, a po przerwie serię próbną i dwuseryjny konkurs indywidualny. Już od rana warunki pogodowe budziły niepokój – silny wiatr towarzyszył zawodnikom przez cały dzień. Co prawda kibice mogli cieszyć się sprzyjającymi podmuchami pod narty, ale dla skoczków oznaczało to ekstremalne warunki.
Ryzykowny skok Stocha
Kamil Stoch, świeżo po niezbyt udanym 63. Turnieju Czterech Skoczni, był głodny sukcesu przed polską publicznością. W kwalifikacjach skakał jako 44. zawodnik. Tuż przed jego próbą jury obniżyło belkę, widząc narastający wiatr pod narty. Gdy Polak odbił się z progu, od razu było widać, że leci wyjątkowo wysoko. W powietrzu musiał walczyć o kontrolę nad lotem, a po przekroczeniu 110. metra zaczął rozkładać ręce, próbując wyhamować.
Wylądował na 139,5 metra – odległości, która mogła być nowym rekordem skoczni, gdyby tylko udało mu się ustać ten skok. Niestety, uderzenie o zeskok było zbyt silne i Stoch musiał się podeprzeć ręką, by uniknąć groźnego upadku. Na szczęście wyszedł z tej próby bez kontuzji, choć sam przyznał później, że lądował „praktycznie na plecach”.
Chwile grozy i ulga
Reakcja Stocha po skoku mówiła wszystko. Gdy tylko znalazł się na przeciwstoku, padł na śnieg, nie zdejmując nawet nart. Widać było, że przeżył trudne chwile. Kibice, którzy obserwowali skok z trybun, również zamarli na moment, widząc ryzyko, jakie niosła próba Polaka. Na szczęście wszystko skończyło się na strachu, a Stoch opuścił wybieg o własnych siłach, machając do fanów.
Groźna kontuzja Andersa Bardala
Nie wszyscy zawodnicy mieli tego dnia tyle szczęścia co Kamil Stoch. Anders Bardal, mistrz świata i zdobywca Kryształowej Kuli z sezonu 2011/2012, padł ofiarą równie trudnych warunków. Jego skok – na 140 metr – zakończył się nie tylko upadkiem, ale także bolesną kontuzją ręki. Norweg próbował uniknąć przewrócenia, jednak w trakcie walki o utrzymanie równowagi doszło do wygięcia ręki w nienaturalny sposób. Skoczek trafił do szpitala, a obrażenia wykluczyły go z rywalizacji na kilka tygodni.
Wnioski z dnia pełnego wrażeń
Ten słoneczny, ale szalony dzień w Wiśle na długo pozostanie w pamięci kibiców. Pokazał, jak zmienne i nieprzewidywalne mogą być warunki na skoczniach, a także jak cienka granica dzieli wielkie sukcesy od potencjalnych tragedii. Kamil Stoch zakończył ten dzień bez urazu, a dwa dni później wygrał konkurs na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, odbijając sobie rozczarowanie w Wiśle. Jednak zarówno jego skok, jak i pech Andersa Bardala przypominają, jak niebezpiecznym sportem są skoki narciarskie, nawet dla najbardziej doświadczonych zawodników.