Strażak doprowadził polski klub do ruiny. “Ofiarą jestem ja”
Kilka rodzin powierzyło Jackowi S., strażakowi spod Bydgoszczy, budowę swoich domów. Teraz czują się oszukani na kwoty sięgające w niektórych przypadkach nawet miliona złotych. Bohater reportażu “Uwagi!” TVN jest także działaczem w lokalnym klubie piłkarskim, który teraz przez niego poważne kłopoty. To jednak nie wszystko. Przez strażaka klub ma problemy. Oszukiwał rodziny na ogromne kwoty…
Kilka rodzin powierzyło Jackowi S., strażakowi spod Bydgoszczy, budowę swoich domów. Teraz czują się oszukani na kwoty sięgające w niektórych przypadkach nawet miliona złotych. Bohater reportażu “Uwagi!” TVN jest także działaczem w lokalnym klubie piłkarskim, który teraz przez niego poważne kłopoty. To jednak nie wszystko.
Przez strażaka klub ma problemy. Oszukiwał rodziny na ogromne kwoty
Jak informują reporterzy programu “Uwaga!” TVN, Jacek S. zawarł umowy z zawodnikami, z których następnie się nie wywiązał. “W związku z tym klub ma teraz kłopoty, bo Okręgowy Związek Piłki Nożnej nie udzielił nam licencji, żeby prowadzić czwartą ligę” — powiedział prezes w rozmowie z reporterką programu.
Wcześniej S. nie dotrzymywał umów na budowę domu z rodziną, która przekazała mu na ten cel oszczędności życia. “Nie ma nic, a zapłacone miał” — powiedział jeden z poszkodowanych “Uwadze!” TVN. Do tej pory zapłacił S. ponad milion złotych. W reportażu wymienione są jeszcze dwa podobne przykłady.
Strażak oszukiwał różne osoby. Mówi, że sam jest ofiarą
Jacek S. nie poczuwa się do odpowiedzialności. “Ofiarą jestem ja, a nie oni” — stwierdza w rozmowie z reporterką programu. Gdy sprawy nie układają się po jego myśli, ma robić się wulgarny. “Generalnie to j***ć twojego adwokata, k***a, j***ć ciebie też c***u” — powiedział w nagranej rozmowie z jednym z oszukanych.
Do prokuratur w woj. kujawsko-pomorskim zgłaszane są kolejne zawiadomienia od osób i firm, które twierdzą, że Jacek S. wyłudził od nich pieniądze. Usłyszał już zarzut oszustwa. Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy apeluje do osób, które czują się poszkodowane przez Jacka S. do zgłaszania zawiadomień.
Strażak doprowadził polski klub do ruiny. “Ofiarą jestem ja”
Polski klub piłkarski znalazł się w dramatycznej sytuacji finansowej, a winą za jego upadek obarczany jest były prezes – strażak z zawodu, który przez lata kierował drużyną. W swoim oświadczeniu utrzymuje jednak, że to on jest „ofiarą” całej sytuacji. Jak doszło do tej katastrofy i kto tak naprawdę ponosi odpowiedzialność?
Od nadziei do ruiny
Jeszcze kilka lat temu klub miał ambitne plany – rozwój akademii, walka o awans do wyższej ligi, nowoczesne zaplecze sportowe. Jednak dziś rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Drużyna zmaga się z gigantycznymi długami, a zawodnicy od miesięcy nie dostają wynagrodzeń. Kibice są oburzeni, a władze miasta, które częściowo finansowały klub, żądają wyjaśnień.
Głównym bohaterem afery jest były prezes, który przez lata pełnił swoją funkcję, choć zawodowo był strażakiem i nie miał doświadczenia w zarządzaniu klubem sportowym. To właśnie on jest oskarżany o fatalne decyzje finansowe, które doprowadziły klub na skraj bankructwa.
“Jestem ofiarą” – były prezes się broni
W wywiadzie dla lokalnych mediów były prezes stanowczo odrzuca oskarżenia. Twierdzi, że działał w dobrej wierze, a klub popadł w długi z przyczyn niezależnych od niego.
– „Przez lata robiłem wszystko, żeby klub się rozwijał. Szukałem sponsorów, inwestorów, negocjowałem lepsze warunki finansowe. Gdy przejmowałem klub, był już w złej sytuacji, ale udało nam się przez jakiś czas utrzymać go na powierzchni. Teraz wszyscy szukają winnego i wskazują na mnie. Ale ofiarą jestem ja – zostałem oszukany przez ludzi, którym ufałem” – mówi.
Zdaniem byłego prezesa, kluczowe były nietrafione inwestycje i obietnice finansowania, które nigdy nie zostały spełnione. Twierdzi również, że był pod presją ze strony miasta i sponsorów, którzy żądali szybkich wyników sportowych, nie zważając na stabilność budżetową.
Kibice mają dość: “To była katastrofa”
Fani klubu nie mają jednak wątpliwości – ich zdaniem to właśnie brak kompetencji i złe zarządzanie doprowadziły do obecnej sytuacji.
– „To była katastrofa od samego początku. Decyzje były podejmowane chaotycznie, pieniądze wydawano na piłkarzy, których klub nie był w stanie utrzymać, a długi rosły. Każdy widział, że to zmierza w złym kierunku, ale prezes nie chciał słuchać ostrzeżeń” – mówi jeden z kibiców.
W mediach społecznościowych pojawiły się liczne komentarze nawołujące do rozliczenia byłych władz klubu. Nie brakuje też głosów domagających się przejęcia klubu przez nowych inwestorów, którzy mogliby uratować drużynę przed upadkiem.
Długi, sprawy sądowe i niepewna przyszłość
Obecna sytuacja klubu jest dramatyczna. Zadłużenie sięga kilkuset tysięcy złotych, a część wierzycieli wniosła już pozwy sądowe. Istnieje realne zagrożenie, że drużyna zostanie zdegradowana lub nawet całkowicie rozwiązana.
Miasto, które dotychczas wspierało klub finansowo, ogłosiło, że nie zamierza ratować go kosztem innych inwestycji. – „Nie możemy pokrywać długów, które powstały w wyniku złego zarządzania. Jeśli znajdzie się inwestor, który przejmie klub i spłaci zobowiązania, to oczywiście pomożemy, ale na naszych warunkach” – powiedział przedstawiciel urzędu miasta.
Czy jest jeszcze nadzieja?
Mimo trudnej sytuacji nie wszystko jest jeszcze stracone. Pojawiły się pierwsze sygnały zainteresowania klubem ze strony prywatnych inwestorów. Trwają rozmowy z potencjalnymi sponsorami, ale ich warunkiem jest przejrzysta struktura zarządzania i gwarancje finansowe.
Dla kibiców to ostatnia nadzieja. Jeśli w ciągu najbliższych miesięcy nie znajdzie się rozwiązanie, klub może przestać istnieć. Tymczasem były prezes pozostaje w centrum kontrowersji – jedni go bronią, inni oskarżają o największy kryzys w historii drużyny. Jaki będzie finał tej historii? Odpowiedź poznamy wkrótce.
Strażak doprowadził polski klub do ruiny. “Ofiarą jestem ja”
Polski klub piłkarski znalazł się w dramatycznej sytuacji finansowej, a winą za jego upadek obarczany jest były prezes – strażak z zawodu, który przez lata kierował drużyną. W swoim oświadczeniu utrzymuje jednak, że to on jest „ofiarą” całej sytuacji. Jak doszło do tej katastrofy i kto tak naprawdę ponosi odpowiedzialność?
Od nadziei do ruiny
Jeszcze kilka lat temu klub miał ambitne plany – rozwój akademii, walka o awans do wyższej ligi, nowoczesne zaplecze sportowe. Jednak dziś rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Drużyna zmaga się z gigantycznymi długami, a zawodnicy od miesięcy nie dostają wynagrodzeń. Kibice są oburzeni, a władze miasta, które częściowo finansowały klub, żądają wyjaśnień.
Głównym bohaterem afery jest były prezes, który przez lata pełnił swoją funkcję, choć zawodowo był strażakiem i nie miał doświadczenia w zarządzaniu klubem sportowym. To właśnie on jest oskarżany o fatalne decyzje finansowe, które doprowadziły klub na skraj bankructwa.
“Jestem ofiarą” – były prezes się broni
W wywiadzie dla lokalnych mediów były prezes stanowczo odrzuca oskarżenia. Twierdzi, że działał w dobrej wierze, a klub popadł w długi z przyczyn niezależnych od niego.
– „Przez lata robiłem wszystko, żeby klub się rozwijał. Szukałem sponsorów, inwestorów, negocjowałem lepsze warunki finansowe. Gdy przejmowałem klub, był już w złej sytuacji, ale udało nam się przez jakiś czas utrzymać go na powierzchni. Teraz wszyscy szukają winnego i wskazują na mnie. Ale ofiarą jestem ja – zostałem oszukany przez ludzi, którym ufałem” – mówi.
Zdaniem byłego prezesa, kluczowe były nietrafione inwestycje i obietnice finansowania, które nigdy nie zostały spełnione. Twierdzi również, że był pod presją ze strony miasta i sponsorów, którzy żądali szybkich wyników sportowych, nie zważając na stabilność budżetową.
Kibice mają dość: “To była katastrofa”
Fani klubu nie mają jednak wątpliwości – ich zdaniem to właśnie brak kompetencji i złe zarządzanie doprowadziły do obecnej sytuacji.
– „To była katastrofa od samego początku. Decyzje były podejmowane chaotycznie, pieniądze wydawano na piłkarzy, których klub nie był w stanie utrzymać, a długi rosły. Każdy widział, że to zmierza w złym kierunku, ale prezes nie chciał słuchać ostrzeżeń” – mówi jeden z kibiców.
W mediach społecznościowych pojawiły się liczne komentarze nawołujące do rozliczenia byłych władz klubu. Nie brakuje też głosów domagających się przejęcia klubu przez nowych inwestorów, którzy mogliby uratować drużynę przed upadkiem.
Długi, sprawy sądowe i niepewna przyszłość
Obecna sytuacja klubu jest dramatyczna. Zadłużenie sięga kilkuset tysięcy złotych, a część wierzycieli wniosła już pozwy sądowe. Istnieje realne zagrożenie, że drużyna zostanie zdegradowana lub nawet całkowicie rozwiązana.
Miasto, które dotychczas wspierało klub finansowo, ogłosiło, że nie zamierza ratować go kosztem innych inwestycji. – „Nie możemy pokrywać długów, które powstały w wyniku złego zarządzania. Jeśli znajdzie się inwestor, który przejmie klub i spłaci zobowiązania, to oczywiście pomożemy, ale na naszych warunkach” – powiedział przedstawiciel urzędu miasta.
Czy jest jeszcze nadzieja?
Mimo trudnej sytuacji nie wszystko jest jeszcze stracone. Pojawiły się pierwsze sygnały zainteresowania klubem ze strony prywatnych inwestorów. Trwają rozmowy z potencjalnymi sponsorami, ale ich warunkiem jest przejrzysta struktura zarządzania i gwarancje finansowe.
Dla kibiców to ostatnia nadzieja. Jeśli w ciągu najbliższych miesięcy nie znajdzie się rozwiązanie, klub może przestać istnieć. Tymczasem były prezes pozostaje w centrum kontrowersji – jedni go bronią, inni oskarżają o największy kryzys w historii drużyny. Jaki będzie finał tej historii? Odpowiedź poznamy wkrótce.