Solana Sierra – rewelacja Wimbledonu 2025. Z turnieju odpadła dwa razy, a i tak przeszła do historii
Choć od jej ostatniego meczu na Wimbledonie minął już ponad tydzień, Solana Sierra wciąż pozostaje na ustach tenisowego świata. Argentyńska tenisistka, która początkowo nie zdołała przebić się przez kwalifikacje, ostatecznie została największym objawieniem tegorocznej edycji turnieju. Wszystko za sprawą niezwykłej historii – Sierra awansowała do głównej drabinki jako tzw. “lucky loser”, czyli „szczęśliwa przegrana”, a potem wygrała trzy mecze z rzędu i awansowała aż do czwartej rundy. Takiego scenariusza Wimbledon jeszcze nie widział.
Wydawało się, że to koniec. A jednak…
21-letnia Sierra pierwotnie zakończyła swój udział w zawodach już na etapie trzeciej rundy kwalifikacji, gdzie uległa Australijce Talii Gibson. Po porażce była załamana – jak przyznała później, myślała, że dla niej Wimbledon już się skończył. Jednak los uśmiechnął się do niej niespodziewanie. Po wycofaniu się z turnieju kontuzjowanej Belgijki Greet Minnen, to właśnie Sierra otrzymała drugą szansę – została wylosowana jako „lucky loser” i na 15 minut przed rozpoczęciem meczu dowiedziała się, że jednak zagra na londyńskich kortach.
W takich okolicznościach Solana rozpoczęła swoją niezwykłą przygodę – najpierw pokonała Australijkę Olivię Gadecki, potem Brytyjkę Katie Boulter, a w trzeciej rundzie rozprawiła się z Hiszpanką Cristiną Bucsą. Dzięki tym zwycięstwom przeszła do historii jako pierwsza „szczęśliwa przegrana”, która dotarła do IV rundy Wimbledonu w erze open w rywalizacji kobiet.
– Pamiętam, że byłam naprawdę bardzo smutna tamtego dnia, gdy przegrałam w kwalifikacjach. A teraz? To najpiękniejszy dzień mojego życia. Siedem dni temu byłam już poza turniejem, dziś jestem w drugim tygodniu Wimbledonu. To naprawdę szalone. Jestem po prostu niesamowicie szczęśliwa – mówiła rozemocjonowana Sierra w rozmowie z BBC, tuż po pokonaniu Bucsay.
Koniec marzeń w IV rundzie, ale historia zostanie
Ostatecznie argentyńska tenisistka musiała uznać wyższość bardziej doświadczonej Laury Siegemund, przegrywając 3:6, 2:6 w meczu o ćwierćfinał. Choć nie udało się pójść dalej, to i tak jej historia stała się jednym z najbardziej niezwykłych momentów tegorocznego Wimbledonu. Jej postawa, determinacja i sportowy charakter poruszyły wielu kibiców i ekspertów, a organizatorzy turnieju postanowili uczcić jej wyczyn w wyjątkowy sposób.
Niezwykła prośba organizatorów. Sierra zostawiła po sobie trwały ślad
Jak poinformował na portalu X dziennikarz ESPN, Sebastian Torok, Solana Sierra otrzymała nietypową prośbę od organizatorów Wimbledonu. Zwrócili się oni do niej z prośbą o przekazanie rakiety oraz stroju, w którym występowała podczas tegorocznego turnieju. Przedmioty te mają zostać umieszczone w słynnym Wimbledon Museum, jako pamiątka jej historycznego osiągnięcia.
To ogromne wyróżnienie – dotąd jeszcze żadna „lucky loserka” nie zdołała awansować do 1/8 finału singla kobiet na kortach Wimbledonu. Teraz jej sukces będzie upamiętniony na zawsze w miejscu, które odwiedzają tysiące fanów tenisa z całego świata.
Sportowa i finansowa nagroda
Choć nie awansowała do ćwierćfinału, Sierra z pewnością nie wróci do domu z pustymi rękami. Za swój występ na kortach Wimbledonu zainkasowała aż 240 tysięcy funtów, co w przeliczeniu daje blisko 1,12 miliona złotych. Do tego otrzymała 235 punktów do rankingu WTA, co pozwoli jej awansować z 101. na 66. miejsce na świecie – to największy skok w jej dotychczasowej karierze.
Solana Sierra nie zdobyła jeszcze żadnego wielkoszlemowego tytułu, ale tegoroczny Wimbledon udowodnił, że drzemią w niej ogromne możliwości. Jej historia pokazuje, że w sporcie wszystko jest możliwe – wystarczy jedna szansa, by zapisać się na kartach historii.