Świątek bohaterką, a show skradła Chwalińska. Kamera nagrała, co się stało w boksie
Początek United Cup dla polskiej reprezentacji był trudy i nerwowy – głównie za sprawą singlowych porażek Huberta Hurkacza. Ostatecznie udało się jednak zająć pierwsze miejsce w grupie, pokonać Norwegię i Czechy po 2:1. W fazie pucharowej Biało-Czerwoni spisują się zaś rewelacyjnie, po 3:0 z Wielką Brytanią przyszło w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu…
Początek United Cup dla polskiej reprezentacji był trudy i nerwowy – głównie za sprawą singlowych porażek Huberta Hurkacza. Ostatecznie udało się jednak zająć pierwsze miejsce w grupie, pokonać Norwegię i Czechy po 2:1. W fazie pucharowej Biało-Czerwoni spisują się zaś rewelacyjnie, po 3:0 z Wielką Brytanią przyszło w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu 3:0 z Kazachstanem.
I znów swoje singlowe starcia wygrali Hurkacz i Iga Świątek, a w deblu górą była para Maja Chwalińska/Jan Zieliński. Zdecydowanie najbardziej wartościowe zwycięstwo odniosła jednak 23-latka z Raszyna, bo właśnie mecz Igi z Jeleną Rybakiną mógł jeszcze wiele zmienić. A nie da się też ukryć, że był to pojedynek wagi ciężkiej, zawodniczek ze światowej czołówki, do tego z podtekstami.
Kluczowy moment drugiego seta w starciu Igi Świątek z Jeleną Rybakiną. Polk dopięło swego, za chwilę ruszyła do bosku. Worek z lodem w akji
Iga miała bowiem dotąd negatywny bilans bezpośrednich starć z Rybakiną, wygrała tylko dwa z sześciu. Dziś też w pierwszym secie nie miała zbyt wiele do powiedzenia przy serwisie rywalki, a sama została przełamana w piątym gemie. Kazaszka wygrywała już 5:3, Iga zmieniała rakiety, ale przełom nastąpił dopiero w dziesiątym gemie. “W ostatnim momencie” – jak powiedziała później w wywiadzie polska zawodniczka. Odrobiła stratę przełamania, miała nawet piłki setowe przy stanie 6:5, ale rozstrzygnęła go dopiero w tie-breaku.
W drugiej partii doszło tylko do jednego przełamania – tej sztuki dokonała Iga w siódmym gemie, uczyniła to perfekcyjnie, do zera. I zmęczona oraz spragniona udała się w kierunku swojego boksu.
Maja Chwalińska “chłodzi” głowę Idze Świątek/Robert Prange/Getty Images
Tam musiała sobie przygotować miejsce do siedzenia, później wzięła worek z lodem i położyła sobie na głowie. Po chwili ten worek przejęła Maja Chwalińska, przyjaciółka Igi, obie znają się niemal od dziecka. Trzymała go na karku starszej o kilka miesięcy koleżanki, a Świątek w tym czasie smarowała sobie dłonie kremem. Sprawiała wrażenie mocno skoncentrowanej, podczas gdy Chwalińska uśmiech nie schodził z buzi. Wszystko zaś pokazywała telewizja.
Świątek powiedziała coś do koleżanki, chwyciła worek, przesunęła sobie na czubek głowy. – Trzymaj to – rzuciła zniecierpliwiona do Chwalińskiej. Ta zaś wciąż była w dobrym humorze, odpowiedziała koleżance:
– Skąd mam wiedzieć, o co ci chodzi? Możesz używać słów?
~ Maja Chwalińska
Po czym się roześmiała.
Chwalińska “chłodziła” więc dalej głowę koleżance, dostała jeszcze sugestię z boku, prawdopodobnie od kapitana kadry Mateusza Terczyńskiego, by uważała na możliwość rozwiązania się z woreczka z lodem. Niespodzianki udało się uniknąć, a Iga poszła grać dalej.
Wygrała jeszcze dwa gemy z Rybakiną, zarazem i całe spotkanie. A to oznaczało awans.
Iga Świątek: Cieszę się, że przetrwałam trudne momenty.