Świątek dawno nie była taka wściekła. Abramowicz aż wstała z miejsca
Najpierw było lekkie zdenerwowanie, potem coraz większa irytacja i krzyk będący wyrazem kłębiących się w Idze Świątek negatywnych emocji. Jej gest z początku 1/8 finału w Dosze pokazywał, że dobrze wiedziała, jak trudny będzie ten mecz z Lindą Noskovą. Czeszka znów przyniosła na kort tenisową żyletkę. Polka jednak w kluczowych momentach zachowała spokój i dlatego…
Najpierw było lekkie zdenerwowanie, potem coraz większa irytacja i krzyk będący wyrazem kłębiących się w Idze Świątek negatywnych emocji. Jej gest z początku 1/8 finału w Dosze pokazywał, że dobrze wiedziała, jak trudny będzie ten mecz z Lindą Noskovą. Czeszka znów przyniosła na kort tenisową żyletkę. Polka jednak w kluczowych momentach zachowała spokój i dlatego wygrała 6:7, 6:4, 6:4.
Pod koniec pierwszego seta słychać było, jak zdenerwowaną Igę Świątek próbowała uspokoić siedząca w jej boksie Daria Abramowicz. W drugiej partii realizator znów zrobił zbliżenie na psycholożkę sportową – ta aż wstała z miejsca po ważnym przełamaniu, które zapisała na swoim koncie już dużo bardziej opanowana wiceliderka światowego rankingu. Na koniec tego emocjonalnego rollercoastera Abramowicz, polska tenisistka i cały jej sztab szkoleniowy znów mieli powody do radości. Ale Linda Noskova zadbała o to, by poczekali na to dwie i pół godziny.
Zobacz wideo Iga Świątek zawiodła? “Nie było czego zbierać”
“Nie było się czego złapać”, czyli szturm Noskovej. Ulepszona wersja Czeszki
“Palce lizać”, “Nie było się czego złapać” – to tylko dwa z wielu komplementów, które na temat gry 33. w rankingu WTA Noskovej w pierwszym secie wypowiedział komentujący ten mecz w Canal+ Maciej Zaręba. W drugiej partii niespełna 21-letnia tenisistka nieco obniżyła loty, ale w decydującej znów weszła na wyższe obroty i dlatego do końca tego meczu polscy kibice ze sporą dawką niepokoju obserwowali wydarzenia na korcie w Dosze.
Czeszka – mimo że wciąż jest na początku seniorskiej kariery – to już kilka razy pokazała, że potrafi być bardzo groźna dla wyżej notowanych rywalek. Zwłaszcza na korcie twardym, który sprzyja bardzo ofensywnej grze wysokiej i potężnie zbudowanej zawodniczki. Przekonała się o tym już także Świątek, która ogółem ma kłopot, gdy na szybkich kortach po drugiej stronie siatki stają przeciwniczki bardzo mocno uderzające piłkę. Na szczęście dla niej twarda nawierzchnia w Dosze nie jest aż tak szybka jak choćby ta w Melbourne.
Wielu kibiców zwróciło na Noskovą po raz pierwszy uwagę właśnie wtedy, gdy sensacyjnie wyeliminowała Polkę w trzeciej rundzie ubiegłorocznego Australian Open. Choć we wszystkich trzech kolejnych pojedynkach górą była Świątek, to w dwóch z nich Czeszka zmusiła faworytkę do naprawdę dużego wysiłku. Zarówno w Miami, jak i w ćwierćfinale Pucharu Billie Jean King (oba spotkania odbywały się na “betonie”) rozegrały po trzy sety, a Noskova w każdym z nich zdobyła co najmniej cztery gemy.
Zupełnie inaczej zaś wyglądał początek obecnego sezonu obu zawodniczek. Świątek na koniec stycznia opuszczała antypody z bilansem meczowym 10-2 (w United Cup dotarła – z polską drużyną – do finału, a w Australian Open do półfinału), a Noskova 1-3 (w trzech startach). Dodatkowo druga z nich ubiegłoroczne występy zakończyła dwoma porażkami z rzędu (w US Open i ćwierćfinale Pucharu BJK).
Od niespełna dwóch tygodni oglądamy jednak zupełnie inną wersję młodej Czeszki. W Abu Zabi dotarła do półfinału, pokonując wcześniej szybko trzy wyżej notowane rywalki (dwiema z nich były Magdalena Fręch i Magda Linette). Dopiero w grze o finał nie sprostała świetnie spisującej się w tym sezonie Amerykance Ashlyn Krueger (wówczas 51. WTA). W Dosze znów Noskova od początku weszła na najwyższe obroty, o czym boleśnie przekonały się wyżej od niej notowane Chorwatka Donna Vekic i Julia Putincewa z Kazachstanu.
Świątek dobrze wiedziała, co ją czeka. Od przyjemnego pisku do wielkich nerwów
Świątek była w pełni świadoma trudności czekającego ją zadania, co pokazał też jej gest po pierwszym gemie. Serwująca wówczas druga rakieta globu zacisnęła mocno pięść po utrzymaniu podania. Dalszy przebieg rywalizacji pokazał w pełni, że się nie pomyliła, nastawiając się na wielką batalię.
Partnerująca Zarębie Joanna Sakowicz-Kostecka chwaliła polską tenisistkę, gdy ta wykorzystała swoje świetne poruszanie się po korcie i dobiegła sprintem do skrótu posłanego przez Noskovą. Z radością w głosie opowiadała wówczas, że gdy słychać charakterystyczny pisk wytwarzany przez buty szybko przemieszczającej się Świątek, to wiadomo, że będzie dobrze. Ale potem dobrze nie było.
Przy ciągłej presji wytwarzanej przez rywalkę – pojawiły się nerwy. Zaczęło się jeszcze dość niewinnie. W piątym gemie Świątek po przegranym punkcie rozłożyła poddenerwowana bezradnie ręce i spojrzała wymownie na trybuny. Dała tym do zrozumienia, że reakcja jednego z widzów przeszkodziła jej w poprzedniej wymianie. Potem doszły emocjonalne reakcje po własnych błędach, wymowne spojrzenia i gesty w stronę sztabu szkoleniowego oraz krzyk będący wyrazem dużej frustracji. A Noskova ryzykowała maksymalnie i trafiała. Pod koniec tego seta utrzymała podanie dzięki czterem kolejnym asom.
Zmiana ról i emocje w boksie Świątek. Noskova dokonała tego, co nie udało się nikomu przez 1086 dni
Świątek – na szczęście dla siebie i swoich fanów – w drugiej partii skuteczniej opanowała nerwy. Wciąż zdarzały jej się pewne emocjonalne reakcje, ale były już tylko epizodami. Czeszka zaś chwilowo złapała zastój i zaczęła się mylić. Przykładem tego były dwa z rzędu podwójne błędy serwisowe. Już nieraz w przeszłości jej gra mocno falowała na przestrzeni całego meczu i tak było też teraz. A przeżywająca mocno mecz Abramowicz po każdym z dwóch przełamań polskiej tenisistki podrywała się z miejsca i mobilizowała ją.
W decydującej partii Noskova znów weszła na wyższy poziom i wzięła do ręki tenisową żyletkę. Ale tym razem po drugiej stronie była już znacznie bardziej opanowana Świątek i to opanowanie dało jej bardzo cenne zwycięstwo. Czeszce zaś na pocieszenie pozostanie fakt, że wygrała ze Świątek seta w Dosze jako pierwsza tenisistka od 1086 dni.
Polka zaś uniknęła podzielenia losu ofiar czarnego wtorku, jaki był udziałem faworytek w Dosze. Tego dnia z turniejem pożegnały się aż cztery tenisistki z Top10 – Aryna Sabalenka (1.), Coco Gauff (3.), Qinwen Zheng (8.) i Paula Badosa (10.). Jak tego było mało, to w meczu z niżej notowaną rywalką przepadła wówczas także 15. na świecie Mirra Andriejewa.
W środę do tego grona dołączyła jeszcze Włoszka Jasmine Paolini (4.). Dzięki przetrwaniu naporu Noskovej Świątek nie tylko uniknęła przedwczesnego pożegnania z turniejem, ale też zapewniła prezent wszystkim fanom tenisa na wysokim poziomie. Ci już powinni sobie zarezerwować w czwartek czas na obejrzenie jej hitowego pojedynku z siódmą w rankingu WTA Jeleną Rybakiną. Reprezentantka Kazachstanu należy do bardzo elitarnego grona tenisistek w tourze, które mogą pochwalić się korzystnym bilansem w pojedynkach ze Świątek. Rybakina wygrała cztery z ich siedmiu oficjalnych meczów. Ostatnio jednak – w ramach styczniowego United Cup – górą była Polka.