Jeśli Iga Świątek zwycięży w sobotnim finale Wimbledonu, zapisze się w historii jako jedna z nielicznych zawodniczek, które sięgnęły po tytuł wielkoszlemowy na każdej nawierzchni – kortach ziemnych, twardych i trawiastych. – Nigdy o tym nie myślałam – przyznała z charakterystyczną skromnością liderka rankingu WTA. Przy okazji pokazała klasę, mówiąc o swojej finałowej rywalce.
W półfinale Świątek zdemolowała Belindę Bencić, nie pozostawiając złudzeń, kto był lepszy. Wynik 6:2, 6:0 mówi sam za siebie. – Zagrałam naprawdę świetnie. Od początku czułam, że mogę wywierać presję. Byłam skoncentrowana od pierwszej do ostatniej piłki i dobrze się czułam na korcie. To był bardzo solidny występ – oceniła swoją grę Polka.
W czwartek na londyńskie korty powróciły upały, a temperatura w cieniu sięgała 30 stopni Celsjusza. Centralny kort przypominał rozgrzaną saunę. – Trudno ocenić, czy warunki miały duże znaczenie. Dobrze się czuję zarówno przy 20, jak i przy 30 stopniach. Gdy jest cieplej, piłka odbija się wyżej, co może mi sprzyjać. Ale myślę, że niezależnie od pogody i tak zagrałabym agresywnie. Czułam się komfortowo – przyznała Świątek.
Warunki atmosferyczne dały się jednak we znaki kibicom. W trakcie meczu doszło do incydentu na trybunach – jedna z osób zasłabła, a służby medyczne natychmiast ruszyły z pomocą. – Mam nadzieję, że wszystko z tą osobą będzie w porządku. Nie wiem, co się dokładnie wydarzyło – powiedziała tenisistka. Gdy zapytano ją, czy dach kortu powinien być zamknięty, aby uruchomić klimatyzację, odpowiedziała: – To turniej rozgrywany na otwartym powietrzu. Z tego, co wiem, dach zamyka się tylko przy deszczu. Poza tym nawet po jego zamknięciu nie zawsze działa klimatyzacja. Tu potrzebna jest kontrola wilgotności, by nie zaszkodzić trawie. Trudno powiedzieć, czy zamknięcie dachu by pomogło. Mam nadzieję, że nie dojdzie do kolejnych takich sytuacji, ale to nie moja rola, by oceniać, co należałoby zrobić – skomentowała.
Świątek odniosła się także do swojej finałowej przeciwniczki – Amandy Anisimowej, która powróciła na szczyt po zmaganiach z problemami psychicznymi. – Każdy, kto przeszedł przez trudne chwile i wrócił na wysoki poziom, zasługuje na ogromny szacunek. Amanda jest jedną z tych zawodniczek, które mimo przeciwności potrafiły iść naprzód. Znamy się jeszcze z czasów juniorskich. Zawsze jej dobrze życzyłam. Wiem, że świetnie radzi sobie na trawie – powiedziała Polka. – Jej styl gry bardzo pasuje do tej nawierzchni. Czeka mnie duże wyzwanie.
Zwycięstwo w sobotnim finale będzie oznaczać nie tylko sportowy sukces, ale i wielką nagrodę finansową – triumfatorka zgarnie 3 miliony funtów. Mecz z udziałem Świątek i Anisimowej zaplanowano na godzinę 17 czasu polskiego. Wtedy rozstrzygnie się, która z nich sięgnie po najcenniejsze trofeum w świecie kobiecego tenisa.