Jeśli Iga Świątek zwycięży w sobotnim finale Wimbledonu, dołączy do elitarnego grona zawodniczek, które zdobyły tytuły wielkoszlemowe na wszystkich trzech nawierzchniach – ziemnej, twardej i trawiastej. – Nigdy o tym nie myślałam – przyznała liderka rankingu WTA, jak zwykle z pokorą. Przy okazji wypowiedziała się z dużą klasą o swojej finałowej rywalce.
W półfinale Świątek w imponującym stylu pokonała Belindę Bencić. Wynik 6:2, 6:0 mówi sam za siebie i nie pozostawił wątpliwości, kto był tego dnia zdecydowanie lepszy. – Zagrałam naprawdę bardzo dobrze. Od początku czułam, że mogę narzucić presję. Byłam skoncentrowana od pierwszej do ostatniej piłki, a na korcie czułam się komfortowo. To był solidny występ – oceniła Polka.
Czwartkowe spotkanie odbywało się przy wyjątkowo wysokich temperaturach – w cieniu termometry pokazywały 30 stopni Celsjusza, a kort centralny przypominał rozgrzaną saunę. – Trudno powiedzieć, czy pogoda miała większy wpływ. Dobrze gram zarówno przy 20, jak i 30 stopniach. Gdy jest cieplej, piłka odbija się wyżej, co może mi sprzyjać. Niezależnie od temperatury i tak planowałam grać agresywnie. Dobrze się czułam – zaznaczyła.
Upał mocno dał się we znaki kibicom. W trakcie meczu jedna z osób na trybunach zasłabła, a pomoc medyczna błyskawicznie wkroczyła do akcji. – Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Nie wiem dokładnie, co się stało – powiedziała Świątek. Zapytana o to, czy dach nad kortem powinien być zamknięty, by uruchomić klimatyzację, odparła: – To turniej rozgrywany na otwartym powietrzu. Z tego, co wiem, dach zamyka się tylko w przypadku opadów. Poza tym, nawet gdy jest zamknięty, klimatyzacja nie zawsze działa. Potrzebna jest kontrola wilgotności, żeby nie zaszkodzić trawie. Trudno powiedzieć, czy zamknięcie dachu coś by zmieniło. Mam nadzieję, że nie dojdzie do kolejnych takich incydentów, ale nie do mnie należy ocenianie, co powinno zostać zrobione – skomentowała.
Polka zabrała także głos na temat swojej finałowej przeciwniczki – Amandy Anisimowej, która powróciła do światowej czołówki po trudnych zmaganiach z problemami natury psychicznej. – Każdy, kto przezwyciężył trudności i zdołał wrócić na wysoki poziom, zasługuje na ogromny szacunek. Amanda jest jedną z tych osób. Znamy się jeszcze z czasów juniorskich i zawsze jej kibicowałam. Wiem, że bardzo dobrze gra na trawie – podkreśliła Świątek. – Jej styl idealnie pasuje do tej nawierzchni. To będzie dla mnie spore wyzwanie.
Stawką sobotniego finału będzie nie tylko prestiżowy tytuł, ale też ogromna nagroda finansowa – zwyciężczyni zgarnie 3 miliony funtów. Mecz Świątek – Anisimova rozpocznie się o godzinie 17:00 czasu polskiego i wtedy okaże się, która z tenisistek sięgnie po najcenniejsze trofeum w kobiecym tenisie.