Powrót spokoju i dominacji. Iga Świątek rozbiła Emmę Raducanu i pewnie awansowała w Roland Garros
Tęsknili za taką Igą Świątek kibice – spokojną, cierpliwą, bezlitosną w punktowaniu rywalek i grającą z ogromną kontrolą. W środowe popołudnie w Paryżu polska liderka rankingu WTA dała popis formy, której brakowało jej w ostatnich miesiącach. Obroniła tytuł w najlepszy możliwy sposób, pokonując Emmę Raducanu w zaledwie 79 minut 6:1, 6:2 i meldując się w trzeciej rundzie Roland Garros. Dla Brytyjki była to bolesna powtórka z poprzednich spotkań z raszynianką.
Już przed meczem trudno było znaleźć realne argumenty przemawiające za Raducanu, mimo że Świątek wciąż wraca do swojej optymalnej dyspozycji po trudnym, niestabilnym początku sezonu. Po ich ostatnim spotkaniu – w styczniu w Australian Open – wielu kibiców uznało, że Polka wraca do swojej najlepszej wersji. Późniejsze wydarzenia ostudziły jednak ten entuzjazm. Tym razem Iga znów dała powody do optymizmu, choć – jak pokazuje doświadczenie – lepiej jeszcze wstrzymać się z przedwczesnymi świętowaniami.
Raducanu, wciąż kojarzona przede wszystkim z sensacyjnym zwycięstwem w US Open 2021, ani razu nie zdołała wygrać seta w czterech dotychczasowych pojedynkach z Polką. W styczniu tego roku, podczas Australian Open, została przez Świątek wręcz zdeklasowana, zdobywając zaledwie jednego gema.
– Szczerze mówiąc, nie myślałam o tamtym meczu. Skupiłam się na naszym spotkaniu w Stuttgarcie – przyznała po środowym meczu Świątek.
To właśnie dwa mecze w hali w Stuttgarcie – w ćwierćfinale w 2022 roku i sezon później – były najbardziej wyrównane w dotychczasowej rywalizacji obu zawodniczek. W środę warunki miały być do nich podobne, bo mecze na korcie centralnym rozgrywano wcześniej przy zasuniętym dachu. Tym razem jednak zdecydowano się go otworzyć, a zawodniczki musiały zmierzyć się z wiatrem. Lepiej poradziła sobie Świątek, potwierdzając swoją klasę.
Raducanu, która w pierwszej rundzie spędziła na korcie niemal trzy godziny i musiała korzystać z przerwy medycznej, przystępowała do meczu jako niewiadoma. W trakcie pojedynku nie sprawiała jednak wrażenia zawodniczki zmagającej się z problemami fizycznymi – poruszała się sprawnie i od czasu do czasu popisywała się efektownymi uderzeniami. Mimo to, ani przez moment nie była w stanie zagrozić Polce.
Nie pomagało jej też skromne doświadczenie na mączce. Brytyjka, która ostatnie lata spędziła głównie na walce z kontuzjami, zmianach szkoleniowców i wypełnianiu zobowiązań reklamowych, dopiero po raz drugi wystąpiła w głównej drabince Roland Garros. I – tak jak trzy lata temu – pożegnała się z turniejem już po drugiej rundzie.
Ale kluczowy był poziom gry Świątek. Polka wreszcie zagrała z taką cierpliwością i spokojem, jakiego brakowało jej przez większą część sezonu. Unikała pośpiesznych prób kończenia akcji, które wcześniej prowadziły do lawiny niewymuszonych błędów. Nie było też nerwowych reakcji po pomyłkach, co w przeszłości bywało jej bolączką.
Choć początek nie należał do najłatwiejszych – pierwszy gem serwisowy trwał aż sześć minut, a Świątek musiała bronić się przed przełamaniem – to później grała już niemal bezbłędnie.
– Takie trudne gemy potrafią zahartować – skomentował w Eurosporcie Lech Sidor.
Po 20 minutach Polka po raz pierwszy przełamała Raducanu, konsekwentnie unikając zagrywania na forhend rywalki. Choć potem przydarzył się jej krótki moment dekoncentracji, w którym roztrwoniła prowadzenie 40:15, to w decydującej chwili wróciła na właściwe tory i zakończyła seta asem serwisowym.
Forhend, który w ostatnich miesiącach często zawodził Świątek, tym razem – podobnie jak w pierwszym meczu – był jej mocnym punktem. Raducanu, świadoma, że nie może liczyć na słabszy moment Polki, zaczęła grać bardziej ryzykownie. Jednak w czwartym gemie drugiego seta nie wykorzystała aż trzech szans na przełamanie.
Świątek natomiast nie tylko broniła się skutecznie, ale też imponowała urozmaiconą grą. Jedno z zagrań – perfekcyjny stop-wolej – zaskoczyło nawet komentatorów.
– Wyglądało to na zagranie z premedytacją. Trzeba to zapamiętać, bo nie przypominam sobie równie precyzyjnego stop-woleja w wykonaniu Igi – zachwycał się Sidor.
Po tym zwycięstwie Świątek awansowała do trzeciej rundy, gdzie zmierzy się z jedną z dwóch niżej notowanych zawodniczek: Czeszką Sarą Bejlek, która sensacyjnie pokonała rozstawioną Martę Kostiuk, lub Rumunką Jaqueline Cristian. Spotkanie o awans do 1/8 finału odbędzie się w piątek.