Sześciokrotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych Iga Świątek w rozmowie z „The National” przyznała, że popełniła błąd na początku współpracy z nowym trenerem, Wimem Fissette’em. Minął już ponad rok od momentu, gdy Belg dołączył do sztabu Polki – ogłoszono to 17 października ubiegłego roku, tuż przed rozpoczęciem WTA Finals. Od tamtej pory Świątek sięgnęła po trzy tytuły – w Wimbledonie, Cincinnati i Seulu.
Iga Świątek: „Na początku oczekiwałam za dużo”
W rozmowie z katarskim dziennikiem Świątek przyznała, że początki z Fissette’em nie należały do łatwych, a jej własne oczekiwania wobec tej współpracy okazały się zbyt wygórowane.
– Początek relacji z Wimem był dość trudny, ponieważ dołączył do mojego zespołu po trzech idealnych sezonach. Nie było już za bardzo gdzie się poprawić. Właściwie jedyną rzeczą, której wcześniej nie udało mi się osiągnąć, było zwycięstwo w Wimbledonie. W pierwszej części sezonu oczekiwania były trochę zbyt wysokie. Powinnam była po prostu skupić się na grze – przyznała Świątek.
Liderka polskiego tenisa dodała, że decyzję o zatrudnieniu Fissette’a podjęła z przekonaniem, że jego doświadczenie pomoże jej wejść na jeszcze wyższy poziom.
– Zazwyczaj trenerów zmienia się wtedy, gdy coś nie działa i potrzeba impulsu. Tym razem było inaczej. Wiedziałam, że to bardzo doświadczony szkoleniowiec, z ogromną wiedzą o grze. Czułam, że połączenie jego wiedzy z moim doświadczeniem i stylem gry może przynieść coś wyjątkowego – powiedziała.
Świątek aktualnie rywalizuje w turnieju WTA Finals w Rijadzie. Po dwóch meczach ma na koncie jedno zwycięstwo i jedną porażkę. Aby awansować do półfinału, w środę musi pokonać Amerykankę Amandę Anisimovą (4. WTA).