Świątek rozpadła się na kawałeczki. “Tu nie o tenis chodzi”
Iga Świątek znowu straciła do siebie zaufanie i znów przegrała ze sobą. Problemem nie było to, że Coco Gauff serwowała po 200 km/h, ani to, że biła wściekle i z bekhendu, i z forhendu. Walory Amerykanki Polka zna świetnie i mnóstwo razy znajdowała na nie receptę. Po rozbiciu Polki 6:1, 6:1 w półfinale turnieju WTA…
Iga Świątek znowu straciła do siebie zaufanie i znów przegrała ze sobą. Problemem nie było to, że Coco Gauff serwowała po 200 km/h, ani to, że biła wściekle i z bekhendu, i z forhendu. Walory Amerykanki Polka zna świetnie i mnóstwo razy znajdowała na nie receptę. Po rozbiciu Polki 6:1, 6:1 w półfinale turnieju WTA 1000 w Madrycie Gauff powtarzała jedno słowo: “mental”. Ten u Świątek zawodzi.
W 2019 roku Iga Świątek przegrała z Simoną Halep 1:6, 0:6 w Roland Garros. Od tamtego meczu minęło prawie sześć lat, a większość tego czasu to był okres królowania Świątek na kortach ziemnych. Teraz w Madrycie Coco Gauff pokazała, że królowa jest naga.
Sześć lat temu Świątek była 18-latką, która uczyła się wielkiego tenisa. W Paryżu trafiła na mistrzynię i dostała lekcję. Cenną, bardzo potrzebną – już rok później Roland Garros wygrała, a w drodze do triumfu w cuglach wygrała m.in. z Halep. Teraz w Madrycie Świątek grała w roli mistrzyni, rok temu tamtejszy turniej wygrała. Ale w ostatnich dniach nie wyglądała jak obrończyni tytułu. Do półfinału się wczołgała, miejsce w nim sobie wyszarpała, wydrapała pazurami. Bo jest charakterna i waleczna. Ale półfinał z dobrze dysponowaną Gauff pokazał, że – jak już pisaliśmy po pierwszym meczu w tym turnieju – Iga przede wszystkim jest dziś niestabilna, rozchwiana, emocjonalnie rozhuśtana. A najważniejsze jest to, co zawodnik ma w głowie, a nie pod stopami.
Świątek w sezon grania na mączce weszła z demonami. Jasne, że jej wyniki wciąż są dobre. Przecież od początku roku doszła co najmniej do ćwierćfinału każdego turnieju, w którym wystąpiła. Ale też w każdym przychodził taki moment, gdy waliła głową w mur. I jeśli ktoś myślał, że na kortach ziemnych te mury nagle znikną, to właśnie zobaczył, jak Świątek totalnie się rozbiła w zderzeniu z kolejną ścianą.
Komentatorzy musieli przestać mówić o tenisie
– Iga chce za szybko wyprowadzić takie uderzenie, po którym Coco Gauff nawet nie dotknie piłki – mówiła Joanna Sakowicz-Kostecka, gdy Świątek przegrywała z Gauff 1:4 w pierwszym secie.
– Po obiecującym początku [1:0 dla Świątek] Iga za szybko straciła do siebie zaufanie. Dała sobie podciąć skrzydła już dwoma prostymi błędami – martwiła się komentatorka Canal+ między setami.
Te cytaty pokazują, jak szybko w tenisowym hicie tenis przestał się liczyć. Bo zdominowały go mentalne niedostatki jednej z tenisistek.
„Kur**! Dlaczego, no?” – wrzasnęła Świątek przy stanie 1:6, 0:1 i 15:30, po tym jak wrzuciła forhend w siatkę. Siarczyste przekleństwo było zrozumiałe dla wszystkich, nie tylko dla Polaków. Sędzia dał naszej tenisistce upomnienie.
To nie było ładne, ale bywa, że takie wybuchy złości coś dają. Niestety, ten nie dał nic. Kompletnie nic.
Wkrótce widzieliśmy Igę totalnie bezsilną. Schowana pod ręcznikiem chyba płakała. To było podczas przerwy przy stanie 1:6, 0:3.
– Nie mogę w to uwierzyć, że główną przyczyną błędów Igi Świątek jest dziś brak odpowiedniego poruszania się na nogach. Nigdy nie sądziłam, że kiedyś to powiem – komentowała dalej Sakowicz-Kostecka
– Tak rozbitej Igi Świątek na mączce jeszcze nie widziałem – powiedział w końcu komentujący z Sakowicz-Kostecką Bartosz Ignacik.
Sztab Świątek w trybie mute
Wtedy było 1:6, 0:4. Madrycka publika zamilkła po podwójnym błędzie serwisowym Świątek kończącym kolejnego gema. Milczeli też wszyscy ludzie ze sztabu Polki. Ich miny pokazywał nam realizator transmisji. Najpierw zrobił długie zbliżenie na grymas trenera Wima Fissette’a.
Następnie przybliżył nam nic nie mówiącą twarz psycholożki Darii Abramowicz.
Fissette przez cały mecz wyglądał tak, jakby oglądał dramat psychologiczny. Ale dziwnie było widzieć, że siedzi z nogą założoną na nogę i nie reaguje. Jakby ten dramat dotyczył kogoś innego niż jego zawodniczka.
A Abramowicz? Dało się usłyszeć jedynie jak powtarza to, co słyszeliśmy od niej już wiele razy: że ważna jest „następna piła”.
– Wiesz co jest symptomatyczne? Że obóz Igi Świątek jest w trybie mute – powiedział w końcu Ignacik do Sakowicz-Kosteckiej. – Tak, oni nie wiedzą, co powiedzieć – odpowiedziała była tenisistka.