“Jestem, wróciłam. Znów czerpię radość z biegania” – Swoboda wraca po przerwie i daje Polsce cenne punkty
Ewa Swoboda znów na bieżni! Po blisko stu dniach przerwy jedna z najlepszych polskich sprinterek wróciła do rywalizacji i od razu dała reprezentacji 15 punktów w Drużynowych Mistrzostwach Europy w Madrycie. W biegu na 100 metrów zajęła drugie miejsce, ustępując jedynie Węgierce Takacs.
W marcu Swoboda zajęła czwarte miejsce zarówno w halowych mistrzostwach Europy, jak i w mistrzostwach świata na 60 metrów. Po intensywnym sezonie podjęła decyzję o odpoczynku. Gdy większość lekkoatletów rozpoczęła starty stadionowe już w maju, ona dopiero teraz zdecydowała się wrócić do rywalizacji.
– Ewa miała za sobą wyczerpujący sezon halowy. To kosztowało ją sporo sił, dlatego postanowiliśmy, że sezon letni zacznie nieco później – wyjaśniał jeszcze kilka tygodni temu Maciej Jałoszyński z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, komentując nieobecność Swobody w składzie na mistrzostwa świata sztafet.
Teraz można odetchnąć z ulgą – Swoboda wróciła i od razu zaznaczyła swoją obecność. W Madrycie przebiegła 100 metrów w czasie 11,13 sekundy. To nie wynik, który rzuca na kolana – jej rekord życiowy to 10,94 – ale jak na pierwszy start sezonu, jest więcej niż przyzwoicie. Zwłaszcza że Polka wciąż jest w trakcie intensywnych treningów, a w Hiszpanii uległa tylko Węgierce Takacs, która osiągnęła 11,06 sekundy, bijąc rekord życiowy i rekord DME.
Swoboda nie kryła emocji po biegu. – Przepraszam, że tak sapię, dopiero co przebiegłam 100 metrów, a jest strasznie gorąco… – zaczęła szczerze w rozmowie z TVP Sport. Po chwili dodała to, na co czekali kibice: – Jestem, wróciłam. Znowu czerpię z tego sportu przyjemność. Musiałam po hali trochę odpocząć, dlatego tak długo mnie nie było. Ale 11,13 w pierwszym starcie? Chyba nieźle, co?
Oczywiście, że nieźle! Od ostatniego występu Swobody – 22 marca w chińskim Nankinie – do jej powrotu na bieżnię w Madrycie minęło niemal sto dni. Można więc żartobliwie powiedzieć, że zawodniczka miała swoją „studniówkę”. I to taką, która dobrze wróży przed dalszą częścią sezonu. Zwłaszcza że największe wyzwanie – mistrzostwa świata w Tokio – dopiero we wrześniu. Jest jeszcze czas, by dojść do szczytowej formy. A pierwszy krok został wykonany – i to w dobrym stylu.