Robert Lewandowski i kryzys wizerunkowy. “Sam sobie stworzył ten problem” – mówi ekspert od PR
Robert Lewandowski najpierw ogłosił, że z powodu zmęczenia nie pojawi się na czerwcowym zgrupowaniu reprezentacji Polski, a potem niespodziewanie pojawił się w Chorzowie, by osobiście pożegnać Kamila Grosickiego. – Największy problem w tej sprawie to brak taktu komunikacyjnego. Jeśli Lewandowski rzeczywiście był zmęczony, ale miał świadomość swojej roli w kadrze, to nie musiał epatować, jak świetnie spędza wolny czas – mówi Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska i specjalista ds. wizerunku.
Oświadczenie i lawina pytań
Na dzień przed ogłoszeniem powołań Lewandowski poinformował, że po rozmowie z selekcjonerem Michałem Probierzem zdecydował, że nie weźmie udziału w czerwcowym zgrupowaniu. “Gra w barwach narodowych zawsze była dla mnie spełnieniem marzeń, ale czasem organizm daje sygnał, że trzeba na chwilę odetchnąć” – napisał w oświadczeniu. Natychmiast pojawiły się spekulacje: czy to rzeczywiście zmęczenie, czy może napięte relacje z selekcjonerem?
Mimo deklaracji, że go nie będzie, Lewandowski pojawił się w dniu meczu z Mołdawią w Chorzowie, by pożegnać Grosickiego. Utrzymywał, że planował to od początku, a nie była to reakcja na krytykę ani słowa samego Grosickiego, który wyraził rozczarowanie nieobecnością kapitana. Piłkarsko drużynie nie pomógł – nie zagrał ani wtedy, ani nie zagra przeciwko Finlandii. Wystąpił za to w specjalnej koszulce z wizerunkiem „Grosika”, a w studiu TVP Sport doprecyzował, że czuje się zmęczony nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Jego słowa nie wszystkich przekonały – tuż po meczu poleciał prywatnym samolotem do Barcelony.
Grzegorz Kita: “To była zła komunikacja od samego początku”
– Na wizerunku Lewandowskiego pojawiły się kolejne rysy. I to on sam je sobie wygenerował. Już sama forma komunikatu była błędna. Gdyby to PZPN wydał oficjalne oświadczenie, informując, że nie ma go na zgrupowaniu, i wskazał, że to wspólna decyzja z piłkarzem, sztabem medycznym czy selekcjonerem, to przekaz byłby bardziej profesjonalny i spójny – tłumaczy Grzegorz Kita. – Tymczasem Lewandowski sam opublikował post w mediach społecznościowych. To wyglądało na samowolkę i sygnał: “mi wolno więcej”. A kapitan powinien dawać przykład.
Późniejsze uniki selekcjonera tylko pogłębiły wątpliwości. – Probierz na konferencji prasowej nie chciał komentować tej decyzji, uciekł w żarty o “wodociągach kieleckich”, czyli nieodpowiadaniu na pytania – przypomina Kita. – To był sygnał, że temat jest dla niego niewygodny i niejasny. I że nie chce mówić wszystkiego.
“Komunikacyjne miotanie się od ściany do ściany”
Kilka dni po oświadczeniu Lewandowski udzielił dwóch wywiadów zagranicznym mediom, w których przekonywał, że czuje się świetnie, jest w znakomitej formie i nie zamierza kończyć kariery w Barcelonie. O zmęczeniu – ani słowa.
– To komunikacyjny chaos. Typowe dla Lewandowskiego, który od lat ma talent nie tylko do strzelania goli, ale też do gaf – ocenia Kita. – On najwyraźniej traktuje swoje aktywności rozdzielnie: inaczej mówi jako piłkarz Barcelony, inaczej jako reprezentant Polski. Widać brak spójnej strategii, brak planu i przemyślanej komunikacji. Zachowuje się impulsywnie, działa doraźnie.
Gdy odpoczywa, inni walczą o Euro
Dodatkowe oburzenie wzbudziły publikacje z jego prywatnego życia – zdjęcia z Formuły 1 i z urlopu, podczas gdy reprezentacja szykuje się do ważnych meczów.
– Oczywiście ma prawo odpocząć. Ale chodzi o wyczucie. Jeśli wie, że jego nieobecność wywołuje emocje, to nie powinien jeszcze prowokować publikacjami pokazującymi, jak beztrosko spędza czas – mówi Kita. – Takt komunikacyjny to podstawa wizerunku osoby publicznej. Nie chodzi o to, by udawał ascezę, tylko by wiedział, kiedy zamilknąć.
“Zbudował problem, potem próbował go ugasić”
Kiedy Robert Lewandowski jednak pojawił się w Chorzowie na pożegnaniu Grosickiego, nie wszyscy potraktowali to jako akt dobrej woli.
– Gdy o tym usłyszałem, pomyślałem: to próba ratowania wizerunku. Jego sztab zorientował się, że fala krytyki jest zbyt duża, więc postanowili zadziałać – mówi Kita. – Narracja o niespodziance dla Grosickiego nie trzyma się kupy. To wyglądało raczej na desperacką próbę ugaszenia pożaru, który sam wzniecił. Choć trzeba przyznać, że ten ruch zadziałał. Fani Lewandowskiego mogli się uspokoić, neutralni odetchnęli, a krytycy stracili część argumentów.
“Kapitan, który nie świeci przykładem”
Dla wielu kibiców i komentatorów Lewandowski to już nie ten sam autorytet co kiedyś. Choć jego zasługi są ogromne i niepodważalne, dziś wzbudza kontrowersje.
– Wizerunkowo Lewandowski przeżywa w tej chwili kryzys. Ale historia uczy, że za jakiś czas znów zrobi coś, co mu pomoże odzyskać twarz – uważa Kita. – Taki już jest jego wizerunek: raz wzlot, raz wpadka. A wszystko i tak przykryją gole, bo sport ma tę właściwość, że sukcesy łagodzą pozasportowe problemy.
Paweł Dawidowicz, reprezentacyjny obrońca, stwierdził niedawno, że Lewandowski „pokazał jaja” i mógł udawać kontuzję, ale wolał powiedzieć prawdę. Grzegorz Kita komentuje to z dystansem.
– Dziwna opinia. Lewandowski nie musiał niczego udawać, bo jest Lewandowskim. Może sobie pozwolić na więcej niż inni reprezentanci. Ale to tylko pokazuje, jak różnie można odbierać tę samą sytuację.
Podsumowanie
– Obecny obraz Lewandowskiego jako kapitana jest niejednoznaczny. Ma zasługi, ale też notuje wizerunkowe wpadki. Dziś zbiera krytykę, jutro może znów być bohaterem. Ale jedno jest pewne – tak chaotyczna komunikacja szkodzi nie tylko jemu, ale i atmosferze w kadrze – podsumowuje Kita.