Tak nazwali Lewandowskiego po meczu FC Barcelony. Poszło w świat
Robert Lewandowski ponownie bohaterem FC Barcelony – Hiszpanie chwalą Polaka Robert Lewandowski po raz kolejny udowodnił swoją klasę i został bohaterem FC Barcelony. Polski napastnik zdobył decydującego gola w starciu przeciwko Rayo Vallecano, dzięki czemu drużyna Xaviego zwyciężyła 1:0. Jego trafienie nie tylko zapewniło Katalończykom cenne trzy punkty, ale również pomogło im przejąć prowadzenie w…
Robert Lewandowski ponownie bohaterem FC Barcelony – Hiszpanie chwalą Polaka
Robert Lewandowski po raz kolejny udowodnił swoją klasę i został bohaterem FC Barcelony. Polski napastnik zdobył decydującego gola w starciu przeciwko Rayo Vallecano, dzięki czemu drużyna Xaviego zwyciężyła 1:0. Jego trafienie nie tylko zapewniło Katalończykom cenne trzy punkty, ale również pomogło im przejąć prowadzenie w tabeli La Liga. Hiszpańskie media oceniły występ Polaka solidnie, choć nie obyło się bez krytyki za kilka zmarnowanych sytuacji.
Mimo to jedno jest pewne – Robert Lewandowski znajduje się w doskonałej formie. Liczby mówią same za siebie: 31 bramek w 33 meczach tego sezonu. Co więcej, polski snajper wpisywał się na listę strzelców w trzech ostatnich spotkaniach La Liga z rzędu. Mecz z Rayo Vallecano był dla niego kolejną okazją, by przedłużyć tę świetną serię. I faktycznie, udało mu się to, choć sposób, w jaki zdobył bramkę, był nieco nietypowy.
—
Decydujące trafienie Lewandowskiego – pewny strzał z rzutu karnego
Spotkanie rozpoczęło się dość wyrównanie, ale to Barcelona dominowała na murawie, starając się przełamać defensywę rywali. W 27. minucie nadeszła kluczowa chwila – sędzia podyktował rzut karny dla Blaugrany. Do piłki podszedł Lewandowski i bez najmniejszych problemów pokonał bramkarza Rayo Vallecano, zdobywając swojego 31. gola w tym sezonie.
Jeszcze w pierwszej połowie 36-letni napastnik miał co najmniej dwie doskonałe okazje, by podwyższyć wynik, ale zabrakło skuteczności. Mimo to hiszpańskie media nie szczędziły pochwał pod jego adresem, podkreślając, że to właśnie Polak był kluczową postacią na boisku.
— “Im bardziej go prowokują, tym lepiej odpowiada. Tym razem zrobił to skutecznie, zamieniając rzut karny na bramkę. Pichichi!” – napisał kataloński dziennik Sport, który ocenił występ Lewandowskiego na „7” w dziesięciostopniowej skali. Dziennikarze tej gazety zauważyli również, że Polak pewnie zmierza po tytuł króla strzelców La Liga w tym sezonie.
Z kolei Mundo Deportivo nazwało Lewandowskiego “otwieraczem do puszek”, odnosząc się do jego kluczowej roli w zdobywaniu pierwszych bramek dla Barcelony. — “W nietypowy sposób wykorzystał rzut karny, dzięki któremu wyprowadził drużynę na prowadzenie. Często cofał się w głąb pola, by wesprzeć linię ofensywną” – dodali dziennikarze tej gazety.
—
Druga połowa – aktywny, lecz bez kolejnych bramek
Po przerwie Lewandowski nadal pozostawał aktywny i angażował się w akcje zespołu. Miał kilka sytuacji, które mogły zakończyć się kolejnymi trafieniami, jednak zabrakło mu odrobiny precyzji. W jednej z najlepszych okazji minimalnie minął się z piłką po dośrodkowaniu, a w innej jego strzał o centymetry minął słupek bramki rywali.
W 81. minucie polski napastnik opuścił boisko, a w jego miejsce wszedł Ferran Torres. Mimo że nie zdołał zdobyć drugiego gola, Lewandowski pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie.
Hiszpańskie media nie wystawiły mu nowych ocen po drugiej połowie, co może sugerować, że jego poziom gry pozostał niezmiennie wysoki. Sport nie zdecydował się na nową notę, uznając najwidoczniej, że Polak przez cały mecz prezentował solidną formę.
—
Co dalej dla FC Barcelony i Lewandowskiego?
Barcelona nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek. Już w sobotę, 22 lutego, Katalończycy zmierzą się z Las Palmas. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 21:00.
Robert Lewandowski z pewnością będzie chciał kontynuować swoją strzelecką passę i umocnić swoją pozycję na czele klasyfikacji Pichichi. Jeśli nadal będzie w takiej formie, trudno będzie znaleźć rywala, który go powstrzyma.
Czy Polak poprowadzi Barcelonę do kolejnego zwycięstwa? O tym przekonamy się już w najbliższym meczu!