Andy Roddick przed finałem Wimbledonu: „Iga Świątek jest jak komar. Nie daje przeciwniczkom oddechu”
W sobotę o godzinie 17:00 oczy całego tenisowego świata zwrócą się ku kortowi centralnemu Wimbledonu. To właśnie wtedy rozegrany zostanie wielki finał gry pojedynczej kobiet, w którym zmierzą się Iga Świątek (4. WTA) i Amanda Anisimova (12. WTA). Dla obu zawodniczek to najlepszy występ w londyńskim turnieju w karierze. Tylko jedna z nich zapisze jednak swoje nazwisko na liście triumfatorek tego prestiżowego turnieju.
Tuż przed meczem głos zabrał Andy Roddick – były lider rankingu ATP i zwycięzca US Open z 2003 roku. W swoim podcaście amerykańska legenda tenisa odniosła się zarówno do formy fizycznej i mentalnej Igi Świątek, jak i do jej nietuzinkowego stylu gry. Porównał też Polkę do… komara.
— Wiele się mówi o psychice Igi. Pytanie, czy potrafi ją utrzymać na wodzy. Widać u niej stres. To nie podlega wątpliwości. Ale z drugiej strony – ona nigdy nie przegrała finału Wielkiego Szlema. Może właśnie takie momenty, największe wyzwania mentalne, są dla niej okazją, by pokazać swoją siłę — stwierdził Roddick, nawiązując do bilansu Polki, która wygrała wszystkie dotychczasowe finały turniejów wielkoszlemowych.
Roddick nie ukrywa, że uważa Świątek za faworytkę sobotniego pojedynku. Docenia jednak także rozwój Amandy Anisimovej, która jego zdaniem pokazała w tym turnieju, że potrafi grać coraz dojrzalej.
— Myślę, że Iga będzie faworytką, ale Amanda robi postępy. Oglądanie jej to naprawdę przyjemność. Jeśli będzie dobrze serwować i szybko przejmować inicjatywę, może sprawić Świątek problemy. Z Sabalenką poradziła sobie właśnie dlatego, że ta nie była w stanie znieść presji i ruchliwości Amandy. Ale Świątek to inny typ rywalki. Ona jest jak komar — porównał Roddick.
Amerykanin po chwili doprecyzował to niecodzienne porównanie:
— Komar siada na tobie szybciej niż pszczoła, która jeszcze się waha i krąży wokół. Komar nie traci czasu. Iga widzi piłkę szybciej niż inne zawodniczki. Jej decyzje zapadają błyskawicznie. Uderza, zanim rywalka zdąży się przygotować. Po prostu ją „gryzie” na korcie — tłumaczył były lider światowego rankingu.
Anisimova zaskakuje świat, Świątek imponuje regularnością
Amanda Anisimova ma za sobą fenomenalny turniej. W pierwszej rundzie zdemolowała Julię Putincewą, wygrywając bez straty gema w zaledwie 45 minut. Jeszcze większe wrażenie zrobiła jednak jej postawa w półfinale, w którym wyeliminowała liderkę światowego rankingu – Arynę Sabalenkę. Mecz był zacięty, ale to Amerykanka zachowała więcej zimnej krwi w decydujących momentach i wygrała 6:4, 4:6, 6:4.
Z kolei Iga Świątek od początku turnieju prezentuje coraz lepszą formę. Jedynego seta straciła w 2. rundzie w meczu z Caty McNally (5:7, 6:2, 6:1). Potem jednak z każdym kolejnym spotkaniem dominowała coraz wyraźniej. Szczególnie imponująco wyglądał jej półfinał przeciwko Belindzie Bencic – Szwajcarka z kortu zeszła pokonana po zaledwie 71 minutach gry, przegrywając 2:6, 0:6.
Andy Roddick nie ma wątpliwości, że właśnie odporność psychiczna odegra kluczową rolę w sobotnim finale.
— Ostatecznie wszystko może się sprowadzić do tego, jak która z zawodniczek poradzi sobie z presją chwili. Wiele osób mówi: „Czy Iga się spina?”. Tak, widać po niej napięcie, ale jej bilans w finałach mówi sam za siebie. To zawodniczka, która potrafi przekuć stres w skuteczność i determinację — podkreślił.
Świątek po karierowy Wimbledon, Anisimova po historyczny przełom
Sobotni finał to nie tylko walka o prestiżowy tytuł, ale również o zapisanie się na kartach historii. Jeśli Świątek zwycięży, będzie to jej szósty wielkoszlemowy triumf i pierwszy na trawiastych kortach All England Clubu. Tym samym znacznie zbliży się do skompletowania tzw. karierowego Wielkiego Szlema – czyli wygrania wszystkich czterech turniejów wielkoszlemowych przynajmniej raz.
Z kolei dla Anisimovej ewentualne zwycięstwo w Wimbledonie byłoby pierwszym w karierze triumfem w zawodach tej rangi. Co więcej, umocniłoby dominację amerykańskich tenisistek w tym sezonie – wcześniej w Australian Open triumfowała Madison Keys, a w Rolandzie Garrosie Coco Gauff.
Wszystko wskazuje więc na to, że sobotni finał może przejść do historii – niezależnie od tego, która z zawodniczek okaże się lepsza.