Iga Świątek rozbroiła rosyjską bombę serwisową. Historyczny półfinał na Wimbledonie!
Aż 206 km/h – tyle wyniósł rekord serwisowy Ludmiły Samsonowej podczas tegorocznego Wimbledonu. Rosjanka, znana z jednego z najmocniejszych podań w kobiecym tourze, próbowała wykorzystać tę broń w ćwierćfinale z Igą Świątek. Bezskutecznie. Polka wygrała 6:2, 7:5 i po raz pierwszy w karierze awansowała do półfinału tej prestiżowej imprezy.
Świątek kontra Samsonowa: piąty raz i znowu górą Polka
Ludmiła Samsonowa, obecnie 19. zawodniczka światowego rankingu, po raz piąty mierzyła się z liderką polskiego tenisa. Po czterech wcześniejszych porażkach miała nadzieję na przełamanie, tym bardziej że na londyńskiej trawie jej potężny serwis mógł stanowić spory atut. Ale Świątek – czwarta rakieta świata – miała nie tylko plan na to spotkanie, ale i spokój, który pozwolił jej kontrolować mecz od początku do końca.
W jednej z akcji przy stanie 2:1 i 15:30 z perspektywy Polki Samsonowa posłała serwis z prędkością 193 km/h. Mimo to Świątek idealnie ustawiła się do returnu i zagrała perfekcyjnego forhendowego winnera. Rosjanka biła mocno, ale Polka czytała jej intencje z niezwykłą łatwością.
Mocny serwis, ale czytelna gra
Realizatorzy transmisji nieprzypadkowo pokazali grafikę przypominającą, że Samsonowa posłała w tym turnieju najszybszy serwis – aż 206 km/h. Drugie miejsce zajęło podanie o prędkości 199,5 km/h, również jej autorstwa. Ale mimo tych wartości, w meczu ze Świątek te pociski były jakby pozbawione siły rażenia – Iga doskonale wiedziała, jak się przed nimi bronić. W boksie Polki trener Wim Fissette, psycholożka Daria Abramowicz i fizjoterapeuta Maciej Ryszczuk obserwowali grę z pełnym spokojem. Zwłaszcza Fissette zdawał się być przekonany, że jego zawodniczka ma sytuację pod kontrolą.
Return jak z podręcznika
W pierwszym secie Świątek dwukrotnie przełamała rywalkę i wygrała 6:2. Przed rozpoczęciem drugiej partii pokazano analizę AI, z której wynikało, że jakość returnu Polki oceniono na 9,2/10. Świątek niemal natychmiast potwierdziła tę ocenę, przełamując Samsonową do zera. Rosjanka popełniła wtedy dwa podwójne błędy serwisowe, a na twarzy Fissette’a nadal nie było widać stresu – tylko skupienie i spokój.
Samsonowa w opałach, ale walczyła do końca
Iga całkowicie rozregulowała Samsonową. Rosjanka wyglądała, jakby była we mgle, zupełnie zagubiona – komentował Dawid Olejniczak w Polsacie Sport.
Gdy Świątek wyszła na prowadzenie 6:2, 3:0, wydawało się, że emocje się skończyły. Ale wtedy Rosjanka zdołała przełamać Polkę po raz pierwszy i zbliżyła się na 2:3. Iga szybko jednak wróciła do gry, znów dominując na returnie, zwłaszcza backhandem. W gemie na 4:2 Samsonowa znów nie wytrzymała presji, notując kolejny podwójny błąd serwisowy.
Gdy Świątek prowadziła 6:2, 4:2 i 40:0 przy własnym serwisie, wydawało się, że emocje już wygasły. Ale wtedy Samsonowa wyszarpała gema i złapała wiatr w żagle. Zdołała doprowadzić do remisu 4:4, a komentatorzy z niepokojem zauważali, że Polka popełnia coraz więcej błędów – aż 13 w drugim secie (w pierwszym miała tylko osiem).
Spokój kluczem do zwycięstwa
Na szczęście Świątek w kluczowym momencie meczu wróciła do tego, co potrafi najlepiej – cierpliwej i precyzyjnej gry z głębi kortu. Gdy wyszła na 5:4, zakończyła gema asem. Samsonowa jeszcze raz próbowała się odgryźć, ale przy stanie 6:5 Świątek znów przejęła inicjatywę. Zagrała bez błędów, przełamała rywalkę i zakończyła mecz bez konieczności rozgrywania tie-breaka.
Statystyki mówią same za siebie
Już przed ćwierćfinałem było widać, że Świątek gra na Wimbledonie z wielką pewnością siebie. Z czterech wcześniejszych meczów uzbierała 92 kończące uderzenia i tylko 78 niewymuszonych błędów – to średnio zaledwie 8,6 błędu na seta. Dla porównania – w przegranym finale turnieju w Bad Homburgu z Jessicą Pegulą popełniła aż 39 błędów w dwóch setach.
Ćwierćfinał z Samsonową tylko utwierdził kibiców i ekspertów w przekonaniu, że Świątek osiągnęła najwyższą formę w idealnym momencie. W czwartek, najprawdopodobniej nie wcześniej niż o 16:00 czasu polskiego, Iga zmierzy się z Belindą Bencić w walce o swój pierwszy wielkoszlemowy finał na trawie. I po tym, co pokazała z Samsonową, wielu wierzy, że Polka znów zapisze się w historii.