Tego długo nie dało się oglądać! Wystarczyło spojrzeć na sztab Świątek
Zdecydowanie ważniejsze od tego, co się ma pod stopami jest to, co znajduje się w głowie – oto najważniejszy wniosek po pierwszym meczu Igi Świątek na mączce w Madrycie. W drugiej rundzie tamtejszego turnieju WTA 1000 nasza wiceliderka światowego rankingi i zarazem obrończyni tytułu wyszarpała zwycięstwo nad 72. na liście WTA Alexandrą Ealą 4:6, 6:4,…
Zdecydowanie ważniejsze od tego, co się ma pod stopami jest to, co znajduje się w głowie – oto najważniejszy wniosek po pierwszym meczu Igi Świątek na mączce w Madrycie. W drugiej rundzie tamtejszego turnieju WTA 1000 nasza wiceliderka światowego rankingi i zarazem obrończyni tytułu wyszarpała zwycięstwo nad 72. na liście WTA Alexandrą Ealą 4:6, 6:4, 6:2.
Iga Świątek, Wim Fissette i Daria Abramowicz
screeny z Canal+
Tego długo nie dało się oglądać. Nawet najwierniejsi kibice Igi Świątek na pewno nie pamiętają takiego meczu, który Polka wygrała, mimo że popełniła aż 57 niewymuszonych błędów (przy 40 uderzeniach kończących). I takiego meczu, w którym przeciwniczka wygrała z Polką seta, grając w nim tylko pięć uderzeń kończących i popełniając aż 17 niewymuszonych błędów. Niestety, przez ponad godzinę wystarczało, że notowana na 72. miejscu w rankingu WTA Alexandra Eala jakkolwiek utrzymywała piłkę w grze, a nasza wiceliderka zaraz wyrzucała tę piłkę poza kort.
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. “Świątek będzie musiała się tłumaczyć”
„Brakuje spokoju, rozłożenia agresji na kilka uderzeń”
„Trochę więcej cierpliwości, mniej pośpiechu. Przyspieszyć i zaatakować można, ale wtedy, kiedy jest lepsza okazja”
„Za ostro! To jest za ostro grane! Musi być troszeczkę więcej marginesu, troszeczkę więcej rotacji. Muszą być zawiązane serie dobrych punktów przez Polkę”
„Może martwić, że Iga nie próbuje innych rozwiązań, tylko ciągle opiera wszystko na szybkim albo bardzo szybkim graniu”
Takich cytatów z Dawida Celta, który komentował mecz w Canal+, moglibyśmy tu wstawić jeszcze kilkanaście. Trener, który bardzo dobrze zna Igę (prowadzi ją w reprezentacji Polski, a jesienią pomagał jej, gdy rozstała się z Tomaszem Wiktorowskim i jeszcze nie zaczęła pracy z Wimem Fissettem) w pewnej sytuacji powiedział nawet tak: „Skala tego błędu Igi dużo nam w tym momencie mówi”.
Ten błąd trzeba zobaczyć. Tak Świątek przegrała punkt przy stanie 1:3, 15:0.
Po lobie Eali tylko na przetrwanie Świątek miała mnóstwo czasu i ogromny wybór opcji, a wybrała potężne uderzenie. Efekt był taki, że jej forhend był potężnie niecelny.
Spójrzmy na jeszcze jedną akcję Polki. To też forhend. Gdyby był celny, Świątek zanotowałaby przełamanie powrotne na 3:3.
Niestety, tu też Iga wybrała siłę, choć wobec otwartego kortu prosiło się o spokojne wykończenie dogodnej sytuacji. Ale – jak zauważał Celt – Świątek grała tak, jakby za wszelką cenę chciała pokazać, że może zdmuchnąć Ealę z kortu. I – co też powiedział trener – jakby mijała się z prawdą, kiedy przed meczami mówi, że nie ma dla niej znaczenia, z kim się mierzy. Bezsprzecznie było widać, że Świątek jest ogromnie usztywniona. Czy dlatego, że po drugiej stronie siatki znajdowała się akurat Eala?
Niecały miesiąc temu Świątek sensacyjnie przegrała z 19-latką z Filipin 2:6, 5:7 w ćwierćfinale w Miami. To była pierwsza od czterech lat porażka Polki z rywalką spoza pierwszej setki światowego rankingu (Eala była wtedy 140.). Czy to siedziało w głowie Igi, czy z innego powodu głowa Świątek nie działała teraz jak trzeba? Tego nie wiemy. Ale wiemy, co widzieliśmy.
Świątek niespokojna, a jej sztab wręcz przeciwnie
A widzieliśmy, że zdecydowanie ważniejsze od tego, co ma się pod stopami, jest to, co znajduje się w głowie. W pierwszym secie Świątek zupełnie nie przypominała zawodniczki, która na kortach ziemnych rządzi. Iga zagrała dobre pięć minut z 50, jakie ta część meczu trwała. Wtedy ze stanu 2:5 podgoniła na 4:5. Ale w sumie to było naprawdę koszmarne granie. W całej partii Świątek popełniła aż 25 niewymuszonych błędów. A Eala w sumie wygrała 35 punktów. Czyli zdecydowaną większość dostała od faworytki za darmo, w prezencie.
Oczywiście po przegranym secie – i to w takim stylu – Świątek musiała mocno się starać, żeby nie wybuchnąć. Na początku drugiego seta coraz częściej gestykulowała, coraz częściej jej mowa ciała mówiła, jak bardzo Iga jest sfrustrowana.
Co znamienne, bardzo spokojny był team Igi. I trener Fissette, i psycholożka Daria Abramowicz obserwowali zmagania swojej zawodniczki chyba bez udzielania jej podpowiedzi. A przynajmniej niczego takiego nie widzieliśmy, mimo że wiele razy pokazywano nam boks Polki.
Za to Celt ciągle mówił o reakcjach siłowych Świątek, o jej braku spokoju, o tym, że nerwowość Polki pokazuje ciągłe szukanie przez nią odpowiedniej rakiety i odpowiedniego naciągu, o tym, że Eala widzi, że wystarczy utrzymywać piłkę w grze, a zaraz punkty idą na jej konto.
Niestety, tenis, sport w ogóle, zaczyna się w głowie. Można dobrze prezentować się na treningach (co podobno się dzieje w przypadku Świątek), ale w rywalizacji przychodzi usztywnienie i efekty są takie, jak widzieliśmy. Kto wie, czy teraz to usztywnienie u Igi nie jest jeszcze większe niż choćby w Miami, gdzie z Ealą przegrała po raz pierwszy. Przecież teraz zaczęła się już ta część sezonu, która w ostatnich latach zawsze należała do Igi. Przecież Świątek to królowa mączki. Ale tu i teraz naprawdę widać, że nawierzchnia nie jest decydująca, kiedy w głowie nie ma spokoju.
Celt tak podsumował grę Świątek. Na szczęście to nie była puenta
– Zbyt duże napięcie zaburza racjonalne podejmowanie decyzji u Igi – mówił Celt, gdy Eala przełamywała Świątek, wychodząc na 6:4, 3:2. Na szczęście to nie jest puenta. Na szczęście w tamtym momencie Polka od razu odrobiła stratę i w końcu zaczęła budować przewagę. Po secie przegranym 4:6 drugiego wygrała 6:4, bo teraz popełniła już „tylko” 19 niewymuszonych błędów (25 w pierwszym secie) przy „aż” 16 uderzeniach kończących (11 w pierwszym secie). Eala dalej grała słabo (6 winnerów i 14 niewymuszonych błędów, przypomnijmy, że w pierwszej partii miała bilans 5:17). Potwierdzało się, że Świątek walczy ze sobą, ze swoją głową. Ale wciąż nie było wiadomo czy tę walkę wygra.
– Iga zaczęła wszystko robić odrobinę lepiej. I to wystarcza – zauważał Celt, gdy było 4:6, 6:4, 2:0 dla Świątek. I ciągle powtarzał, że z wychowanką akademii Rafaela Nadala trzeba się nie siłować, tylko właśnie lepiej, spokojniej pokazywać, że więcej od niej się potrafi.
Po zaledwie kwadransie trzeciego seta było już 4:6, 6:4, 3:0 dla Świątek. Gdyby to był jeszcze ubiegły sezon, mielibyśmy niemal pewność, że Polka wygra ten mecz. Ale wiedząc, jak trudny czas przechodzi nasza tenisistka, chyba żaden jej kibic nie był jeszcze w tamtym momencie spokojny. Na szczęście spokoju nie zabrakło już Idze. I choć Eala próbowała rzucić się do ataku i odrobić straty, choć przełamała Igę przy wyniku 6:4, 4:6, 1:5 patrząc z perspektywy Filipinki, to Świątek już nie dała sobie zrobić krzywdy. A właściwie już sama jej sobie nie robiła.
W całym meczu Świątek zanotowała aż 57 niewymuszonych błędów przy 40 winnerach. Oddała Eali za darmo aż 57 z jej 80 punktów (sama wygrała 100 punktów, z czego 47 po niewymuszonych pomyłkach Filipinki)! Ale warto zauważyć, że z biegiem meczu Iga się poprawiała. W pierwszej partii bilans winnerów do niewymuszonych pomyłek był fatalny – 11:25 – ale w kolejnych już coraz łatwiejszy do zaakceptowania (16:19 i 13:13). A za pewne, po prostu solidne i spokojniejsze granie w końcówce meczu, Świątek trzeba pochwalić.
Ciekawe czy dyspozycję z tej końcówki Polka będzie w stanie przenieść na następny mecz w Madrycie. A przed obrończynią tytułu poważne wyzwanie – w trzeciej rundzie zmierzy się z niewygodną Lindą Noskovą (31 WTA).