Miała ostatnią szansę, by awansować do najlepszej czwórki i zagwarantować sobie udział w finałowej kolejce konkursu. Co zrobiła? Posłała oszczep na odległość ponad półtora metra dalej niż dotychczas w tym sezonie! Maria Andrejczyk pokazała ogromny charakter i zdobyła dla Polski cenne punkty w Drużynowych Mistrzostwach Europy. Zajęła drugie miejsce i dorzuciła do dorobku reprezentacji aż 15 punktów.
Choć jej rekord życiowy wynosi imponujące 71,40 m, to w tym roku przed startem w Madrycie najdalszy rzut Andrejczyk sięgał zaledwie 58,82 m. Nic dziwnego, że były obawy o jej formę i dyspozycję psychiczną.
– Powoli wychodzimy z najcięższego okresu treningowego. Cieszę się, że przełamałam barierę mentalną, bo długo biłam się z myślami, czy w ogóle przyjeżdżać i ryzykować kompromitację. Ale to był ważny start, dużo mi pokazał i dał cenny materiał do analizy z trenerem – mówiła nam miesiąc temu. Wówczas, podczas Memoriału Kusocińskiego w Chorzowie, rozpoczęła sezon zwycięstwem i wynikiem właśnie 58,82 m.
Zapytaliśmy ją wtedy, co uznałaby za kompromitację. – Myślę, że rzucanie poniżej 55 metrów – odpowiedziała szczerze.
W Madrycie rozpoczęła jednak bardzo niepokojąco. Po pierwszym rzucie, który zmierzono na zaledwie 50,11 m, plasowała się dopiero na dziesiątym miejscu. W drugiej kolejce wyraźnie się poprawiła – 57,35 m dało jej awans na czwartą pozycję. Ale w kolejnych próbach spadła na piątą lokatę i w piątej serii musiała się zmobilizować, by awansować z powrotem do czołowej czwórki i uzyskać prawo do ostatniego rzutu.
Wtedy pokazała klasę – rzuciła 60,42 m! Może nie był to wynik spektakularny w kontekście jej możliwości, ale dał jej awans na drugie miejsce i pokazał, że Maria wciąż jest zawodniczką, która potrafi wytrzymać presję.
Trudno zliczyć, ile razy wracała po kontuzjach, operacjach i długich rehabilitacjach. A mimo to wciąż walczy o najwyższe cele. W 2021 roku zdobyła srebro igrzysk olimpijskich w Tokio. W tym roku – również w Tokio – chce powalczyć o medal mistrzostw świata. – Naprawdę jestem dobrej myśli. Mogłabym się stresować, że nie przekraczam 60 metrów, ale wolę spokojnie pracować i wierzę, że forma przyjdzie – mówiła nam miesiąc temu.
W Madrycie forma rzeczywiście przyszła. Po raz pierwszy w tym sezonie przekroczyła granicę 60 metrów, zajęła drugie miejsce i zdobyła komplet 15 punktów dla Polski. W ostatniej kolejce postawiła wszystko na jedną kartę i próbowała wyprzedzić liderkę konkursu, Elinę Dzenngo z Grecji (62,23 m). Rzutu nie zaliczono, ale walka, którą pokazała, mówi więcej niż liczby.
Trzymamy Marię za słowo – niech ten powrót na właściwe tory zaprowadzi ją aż po medal mistrzostw świata!