Iga Świątek na trawie nigdy nie grała tak dobrze. Czy stać ją na wygranie Wimbledonu? – Trudno sobie wyobrazić, z kim Świątek miałaby przegrać, jeśli prezentowałaby taki poziom, jak w starciu z Dunką – mówi Tomasz Wolfke w WP SportoweFakty.
To był zaskakująco łatwy mecz dla Igi Świątek. Polka w czwartej rundzie Wimbledonu mierzyła się z Clarą Tauson, która wcześniej odprawiła Jelenę Rybakinę. Była liderka rankingu WTA słabo weszła w mecz, ale później nie dała rywalce większych szans. Ostatecznie wygrała 6:4, 6:1.
– Drugi set był najlepszym setem w karierze na trawie. Nie pamiętam, żeby wygrywała 11 z 12 akcji przy siatce i żeby Iga zdominowała rywalkę takiej klasy na Wimbledonie – opowiada WP SportoweFakty komentator tenisa oraz autor książek o dyscyplinie Tomasz Wolfke.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ewa Swoboda zaskoczyła. Tylko spójrz na te kreacje!
– To był awans w znakomitym stylu i nie zmieniają tego cztery podwójne błędy serwisowe w pierwszych gemach. Druga partia to była prawdziwa poezja, a od stanu 1:3 Dunka nie istniała na korcie – dodaje dziennikarz.
Widać było, że Dunka miała problemy ze zdrowiem. Zdaniem naszego rozmówcy nie miało to jednak większego wpływu na końcowy rezultat spotkania, bo to była liderka rankingu WTA po prostu prezentowała się zdecydowanie lepiej.
Oto największe zmiany u Świątek
Tym samym Iga Świątek znalazła się w ćwierćfinale Wimbledonu, czym wyrównała swój najlepszy wynik w karierze w Londynie. Do tego tydzień wcześniej zameldowała się w finale turnieju rangi WTA 500 w Bad Homburg. Polka notuje najlepszy sezon na trawie.
– Wreszcie nauczyła się poruszać po korcie trawiastym. Treningi na Majorce i finał w Bad Homburg zrobiły swoje. Mam wrażenie, że podeszła do sezonu na trawie w stu procentach poważnie po raz pierwszy w karierze. Zaczęła traktować Wimbledon serio. Naprawdę przyjemnie się patrzy, jak gra – ocenia Wolfke.
Jak zaznacza Wolfke, takie osiągnięcia na dotychczas znienawidzonej przez Polkę nawierzchni, to nie jest przypadek. W jej grze można zauważyć ogromne zmiany.
– To, co kilkanaście razy pokazała w drugim secie, to jest ewenement. Grała częściej wolejem, slajsy z bekhendu i forhendu. To krok do przodu w jej tenisie, bo urozmaiciła swój styl. Zaczęły się ataki przy siatce, znakomite returny, przestała się czuć na trawie niekomfortowo. To już nie jest tenis oparty tylko na mocnych uderzeniach – objaśnia komentator.
Świątek sprawi ogromną sensację?
W środowym ćwierćfinale Świątek zmierzy się z Ludmiłą Samsonową. Dla 26-letniej Rosjanki będzie to pierwszy ćwierćfinał wielkoszlemowego turnieju w karierze. Z kolei Iga także będzie miała szansę napisać historię, bowiem po raz pierwszy może awansować do półfinału. To jedyny turniej wielkoszlemowy, w którym ta sztuka jej się nie udała.
– Będzie zdecydowaną faworytką meczu z Samsonową – prognozuje nasz rozmówca. – Iga jest od niej lepsza w wielu tenisowych elementach. Będzie miała przewagę doświadczenia, bo rozegrała już kilkadziesiąt meczów w drugich tygodniach wielkiego szlema, a Rosjanka nie. Będzie liczyła się też dyspozycja dnia i przygotowanie taktyczne, ale o drugie nie powinniśmy się martwić, bo Wim Fissette jest jednym z najlepszych analityków wśród tenisowych trenerów – przyznaje dziennikarz.
Jeśli Iga Świątek w środę pokona Rosjankę, to w półfinale zmierzy się ze zwyciężczynią spotkania Mirra Andriejewa – Belinda Bencić. Czy stać ją na awans do finału, a nawet na wygranie Wimbledonu, co niewątpliwie byłoby sensacją?
– Iga przypominała w końcu siebie z 2022 i 2023 roku, kiedy wygrywała z kim chciała i na jakim korcie chciała – komentuje Wolfke. – Zdecydowanie stać ją na wygranie Wimbledonu. Zwłaszcza po tym, co pokazała w meczu z Tauson. Trudno sobie wyobrazić, z kim Świątek miałaby przegrać, jeśli prezentowałaby taki poziom, jak w starciu z Dunką – podsumowuje Tomasz Wolfke.