Trzeci raz z rzędu i piąty w karierze! Bartosz Zmarzlik ponownie najlepszym żużlowcem świata
Bartosz Zmarzlik zapewnił sobie kolejny tytuł mistrza świata podczas Grand Prix w Vojens, gdzie rok temu został zdyskwalifikowany za użycie nieregulaminowego kombinezonu podczas kwalifikacji. Tym razem Dania okazała się dla Polaka szczęśliwa. Zmarzlik zajął w Vojens drugie miejsce, przypieczętowując zdobycie złotego medalu. Przed zawodami w Danii Zmarzlik miał 17 punktów przewagi nad drugim w klasyfikacji…
Bartosz Zmarzlik zapewnił sobie kolejny tytuł mistrza świata podczas Grand Prix w Vojens, gdzie rok temu został zdyskwalifikowany za użycie nieregulaminowego kombinezonu podczas kwalifikacji. Tym razem Dania okazała się dla Polaka szczęśliwa. Zmarzlik zajął w Vojens drugie miejsce, przypieczętowując zdobycie złotego medalu.
Przed zawodami w Danii Zmarzlik miał 17 punktów przewagi nad drugim w klasyfikacji Fredrikiem Lindgrenem i 24 nad trzecim Robertem Lambertem. W sobotę Szwed odpadł już po fazie zasadniczej, kończąc swoje szanse na złoto. Dłużej w walce pozostał Brytyjczyk, który podobnie jak Zmarzlik awansował do wielkiego finału. W nim Lambert zdołał nawet pokonać Polaka, ale drugie miejsce wystarczyło, by Zmarzlik zdobył złoty medal!
**Na wygraną trzeba było poczekać**
Zmarzlik przystępował do tegorocznego cyklu jako zdecydowany faworyt, mając szansę na zostanie pierwszym zawodnikiem w historii cyklu GP, który wygra trzy razy z rzędu. W poprzednich dwóch latach Polak prowadził w klasyfikacji od pierwszego do ostatniego turnieju. Tym razem tak mocnego początku nie było, ale najważniejsze, że na koniec to Zmarzlik okazał się najlepszy.
W inauguracji w Gorican, w Chorwacji, Zmarzlik dotarł do finału, ale w nim zamknął stawkę. Warszawa po raz kolejny pozostała niezdobyta przez Polaków, ale 29-latek, zajmując drugie miejsce, osiągnął swój najlepszy jak dotąd wynik w stolicy. W Landshut musiał uznać wyższość Mikkela Michelsena, a w Pradze stanął na najniższym stopniu podium. W czterech pierwszych turniejach ani razu nie wygrał, ale jako jedyny zawodnik za każdym razem awansował do finału, co pozwoliło mu objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej.
**Rekord pobity w wielkim stylu**
Upragnione zwycięstwo nadeszło w Malilli. Był to wyjątkowy triumf, ponieważ był to 24. wygrany turniej w karierze Zmarzlika, co dało mu samodzielne prowadzenie na liście wszech czasów pod względem liczby zwycięstw w GP. Było to zatem rekordowe, a być może także najbardziej spektakularne zwycięstwo Polaka.
W Szwecji oglądaliśmy Zmarzlika w najlepszej formie, śmigającego przy samej bandzie i wyprzedzającego rywali zarówno po wewnętrznej, jak i zewnętrznej. W niektórych biegach Polak mijał rywali jak tyczki slalomowe. Ostatecznie zakończył ten fenomenalny wieczór swoim 24. triumfem.
— Nie przywiązuję się zbytnio do rekordów i statystyk. Cieszę się tym, co jest teraz, i na tym się skupiam. Może kiedyś, jak będę starszy, usiądę w domu i poczytam o tym, co udało mi się osiągnąć – przyznał po zawodach Polak.
**Lindgren i Lambert ruszyli w pogoń**
Do kolejnej wygranej Zmarzlik był bardzo blisko już dwa tygodnie później w Gorzowie Wielkopolskim. Na swoim domowym torze, w finale uległ jednak Fredrikowi Lindgrenowi, który wyprzedził go na ostatnim okrążeniu. — Freddie pojechał świetny finał, trzeba mu to przyznać. Wielkie gratulacje dla niego. Nie byłem do końca pewien, gdzie chcę jechać w tym finale, ale ogólnie jestem bardzo zadowolony — powiedział Zmarzlik po zawodach w rozmowie z Eurosport Extra.
— Znalazłem się na szybkiej linii, a czasem łatwiej jest być na drugiej pozycji niż na pierwszej, bo można wjechać głęboko i nie martwić się, co dzieje się za tobą. Starałem się jechać tak szybko i mocno, jak tylko mogłem — skomentował Lindgren na konferencji prasowej.
W klasyfikacji mistrzostw świata Zmarzlik prowadził już z przewagą 27 punktów nad Jackiem Holderem, który był na drugim miejscu. Lindgren zajmował czwartą pozycję, tracąc do lidera aż 32 punkty. Wydawało się, że nikt nie będzie w stanie zagrozić Polakowi w drodze po piąty tytuł. Ale później zaczęły się trudności…
**Takich problemów Zmarzlik nie miał od lat**
Po prawie dwumiesięcznej przerwie żużlowcy powrócili do rywalizacji w GP. W międzyczasie Zmarzlik zaliczył kilka słabszych występów, między innymi w Speedway of Nations. Nie błyszczał już tak bardzo ani w meczach ligowych, a w indywidualnych mistrzostwach Polski nie wygrał żadnej z trzech rund, zdobywając jedynie brązowy medal. Obawy o formę zawodnika Orlen Oil Motoru Lublin potwierdziły się w Cardiff, gdzie zajął dopiero 10. miejsce, co oznaczało, że po raz pierwszy od ponad pięciu lat odpadł z zawodów GP po fazie zasadniczej.
Coraz częściej mówiło się o problemach sprzętowych Polaka. W stolicy Walii po raz pierwszy próbował silnika od innego tunera niż Ryszard Kowalski. Na sprzęcie od Petera Johnsa także nie był wystarczająco szybki i ostatecznie wrócił do silników RK Racing.
Obawy o losy walki o złoto w mistrzostwach świata pogłębiły się po turnieju we Wrocławiu. Choć Zmarzlik zaprezentował się tam o wiele lepiej niż w Cardiff, to przez defekt motocykla (spadł mu łańcuch) odpadł w półfinale, tracąc cenne punkty. Na trzy turnieje przed końcem wyprzedzał Lindgrena i Lamberta o 15 punktów i nie mógł już czuć się bezpiecznie.
**Ryga była kluczowa**
Jeszcze bardziej nerwowo zrobiło się po pierwszym biegu Zmarzlika w Rydze, kiedy to brał udział w groźnie wyglądającej kraksie z Mikkelem Michelsenem. Duńczyk doznał kontuzji, przez którą musiał zakończyć sezon. Zmarzlik, choć obolały, był w stanie kontynuować rywalizację. Ponownie brakowało mu prędkości, ale zdołał awansować do półfinału. Polski żużlowiec wielokrotnie w najtrudniejszych momentach potrafił wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i tak też stało się na Łotwie. Najpierw awansował do finału, a w nim, świetnym manewrem na pierwszym okrążeniu, wyszedł na prowadzenie i pomknął po 25. zwycięstwo, kluczowe dla losów złota.
— Bartek dokonał w Rydze czegoś niesamowitego i nie ma w tych słowach żadnej przesady. On to zwycięstwo wyszarpał, bo ewidentnie nie szło mu najlepiej. Ale wywalczył to. Musiał nadrabiać przygotowaniem fizycznym, odwagą, a także rozwagą. Patrząc na jego determinację, trudno to pojąć. To jest prawdziwy mistrz świata. Nikt nie może tego kwestionować, niezależnie od tego, czy go ktoś lubi, czy nie. Nigdy nie mieliśmy takiego zawodnika i długo nie będziemy mieli. Cieszmy się, że jesteśmy świadkami sukcesów Zmarzlika — zachwycał się legendarny trener reprezentacji Polski Marek Cieślak w Przeglądzie Sportowym Onet.
Po turnieju w Rydze sami rywale wydawali się pogodzeni z myślą, że nie dogonią Polaka. A ten postawił kropkę nad „i” już w Danii. Piąty w karierze tytuł mistrza świata czyni Zmarzlika czwartym najlepszym żużlowcem w historii.