W polskiej kadrze skoczków “ogon macha psem”. Mocne słowa z PZN
„Ogon macha psem” w kadrze skoczków? Działacz PZN zdradza kulisy zwolnienia Thurnbichlera W polskiej kadrze skoczków narciarskich doszło niedawno do istotnych zmian, które odbiły się szerokim echem nie tylko w środowisku sportowym, ale i w mediach. Jednym z najgłośniejszych tematów stało się niespodziewane rozstanie z dotychczasowym trenerem głównym — Thomasem Thurnbichlerem. Decyzja ta została ogłoszona…
„Ogon macha psem” w kadrze skoczków? Działacz PZN zdradza kulisy zwolnienia Thurnbichlera
W polskiej kadrze skoczków narciarskich doszło niedawno do istotnych zmian, które odbiły się szerokim echem nie tylko w środowisku sportowym, ale i w mediach. Jednym z najgłośniejszych tematów stało się niespodziewane rozstanie z dotychczasowym trenerem głównym — Thomasem Thurnbichlerem. Decyzja ta została ogłoszona publicznie podczas finałowego weekendu Pucharu Świata w Planicy przez prezesa Polskiego Związku Narciarskiego, Adama Małysza. Nowym szkoleniowcem został Maciej Maciusiak.
Rafał Kot, członek zarządu PZN, w rozmowie ze Sport.pl postanowił uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć o kulisach tej zmiany. W rozmowie z dziennikarzem Jakubem Balcerskim padło odważne pytanie: czy przypadkiem nie doszło do sytuacji, w której to „ogon macha psem”? Czyli — czy najbardziej doświadczeni zawodnicy, a więc tzw. starszyzna kadry, nie mają zbyt dużego wpływu na decyzje związku?
— Poniekąd tak jest. Tak może to wyglądać — przyznał szczerze Kot, potwierdzając tym samym, że głosy najstarszych zawodników miały realne znaczenie w podjęciu decyzji o zmianie trenera.
Według K ota, to nie sama koncepcja Thurnbichlera była problemem, lecz narastające napięcia w zespole. — To nie jest tak, że ta wizja nam się nagle przestała podobać. To się troszeczkę rozjechało. Rozjechała się, nie ma co ukrywać, atmosfera w grupie, która była spowodowana nie jakimiś może jego błędami, jeżeli chodzi o warsztat trenerski, tylko frustracją zawodników. Szczególnie tej starszyzny, która była przyzwyczajona do innych wyników. Ich ambicje były większe — tłumaczył działacz.
Frustracja miała wynikać z niezadowolenia z osiąganych wyników oraz z wątpliwości wobec proponowanych przez Austriaka zmian. W opinii wielu zawodników nie przynosiły one oczekiwanych efektów. — Były powątpiewania w te zmiany, które chciał wprowadzić Thurnbichler. To powodowało frustrację, mniejszą wiarę w wynik. No i to się tak po prostu rozjechało — mówił Kot.
Perspektywa zbliżających się igrzysk olimpijskich w 2026 roku była dla PZN kluczowa. Działacze nie chcieli ryzykować, że atmosfera w kadrze wpłynie negatywnie na przygotowania do tego najważniejszego cyklu. — Jako zarząd Polskiego Związku Narciarskiego nie chcieliśmy ryzyka. Chcieliśmy to jakoś załagodzić, żeby zawodnicy z nową werwą przystąpili do przygotowań, żeby to jakoś wszystko odbudować — zaznaczył Kot.
W całej tej sytuacji nie brakowało jednak głosów poparcia dla Thurnbichlera. Szczególnym przypadkiem był Paweł Wąsek, który – jak podkreślił działacz – całkowicie zaufał trenerowi i zanotował wyraźny progres. To pokazuje, że nie wszyscy zawodnicy byli przeciwni metodom Austriaka.
Dziennikarz Sport.pl kontynuował jednak temat i dopytywał, czy sytuacja, w której starsi zawodnicy mają decydujący wpływ na decyzje związku, nie jest jednak niepokojąca. Czy to właśnie nie jest przykład, że „ogon macha psem”?
— Poniekąd tak jest. Tak może to wyglądać — powtórzył Kot. Jednocześnie dodał, że sytuacja kadrowa nie pozwala na rewolucje. — Mamy sezon igrzysk olimpijskich i nas naprawdę na jakieś rewolucje nie stać — zaznaczył.
Rafał Kot odniósł się także do zarzutu, że związek ugiął się pod presją starszych zawodników. — Skoro zarzucają nam, że ogon kręci psem, to proszę mi pokazać, kogo możemy dać za tych starszych zawodników. Nie ma na chwilę obecną nikogo — mówił. Wyjaśnił też, że Thurnbichler miałby w przyszłości objąć pracę z zapleczem kadry, z młodymi, najbardziej obiecującymi zawodnikami. Jednak nawet przy najlepszych założeniach, efekty tej pracy byłyby widoczne dopiero za dwa-trzy lata — a to oznacza, że mogłoby być już po igrzyskach olimpijskich.
Decyzja o rozstaniu z Thurnbichlerem była zatem kompromisem — próbą pogodzenia aktualnych potrzeb drużyny z długofalowym planem rozwoju. Jak się okazuje, w sporcie na najwyższym poziomie nie zawsze chodzi tylko o warsztat trenerski. Nierzadko decydują kwestie atmosfery, zaufania i wiary w sukces. A tej — przynajmniej wśród najważniejszych zawodników — zaczęło po prostu brakować.