Iga Świątek z awansem do kolejnej rundy w Bad Homburg. “Cieszę się, że mogę być bliżej fanów”
Iga Świątek bez większych problemów pokonała Wiktorię Azarenkę i awansowała do kolejnej rundy turnieju WTA w Bad Homburg. Polka wygrała 6:4, 6:4 i choć nie wszystko szło idealnie, to zdołała utrzymać kontrolę nad meczem i udowodniła, że mimo niewielkiej liczby spotkań na trawie, potrafi odnaleźć się na tej nawierzchni. Po meczu liderka polskiego tenisa była w wyraźnie dobrym nastroju i nie szczędziła słów uznania zarówno dla rywalki, jak i dla polskich kibiców.
– Cieszę się, że mogę być bliżej fanów. Widzę sporo polskich flag – dziękuję, że jesteście i przyjechaliście tutaj. Kort był pełny, co dodatkowo mnie motywowało. Poza graniem mój każdy dzień to sesja autografów w parku i hotelu, ale naprawdę doceniam to wsparcie – powiedziała Świątek tuż po meczu.
Turniej w Bad Homburg jest dla Igi Świątek ostatnim etapem przygotowań przed Wimbledonem – trzecim turniejem wielkoszlemowym w sezonie. Mimo że w pierwszej rundzie miała wolny los, już pierwsze starcie z doświadczoną Azarenką było dla niej wymagające.
– Nie wiem, miałam poczucie, że w pierwszych gemach grała bardzo dobrze. Miałam szansę na szybkie przełamanie, ale nie wykorzystałam jej. Później tempo gry nieco spadło, ale skupiłam się na tym, co potrafię robić najlepiej. Ogólnie był to naprawdę dobry mecz, zwłaszcza że to mój pierwszy występ na trawie w tym sezonie – podkreśliła.
Świątek przyznała również, że ceni sobie każdy moment spędzony na korcie treningowym, a okres przygotowawczy wykorzystała najlepiej, jak mogła.
– Szczerze mówiąc, uwielbiam trenować. Daje mi to sporo radości. Cieszę się, że mogę się rozwijać i uczyć nowych rzeczy. Mój trener Wim nieustannie stara się wdrażać nowe elementy do gry. Lubię mieć jasny cel podczas treningu i grać w taki sposób, jaki mi odpowiada – tłumaczyła.
W rozmowie z Żelisławem Żyżyńskim z Canal+Sport Iga przyznała, że kort w Bad Homburg zaskoczył ją swoją wolnością, co początkowo sprawiało trudności.
– Paradoksalnie ten kort wydał mi się wolniejszy niż treningowe. Czułam, że piłka “staje”, przez co miałam problem z odpowiednim timingiem. Na trawie powinno być odwrotnie. Ale cieszę się, że byłam cierpliwa i precyzyjniejsza w ustawianiu się. W pierwszych gemach miałam wiele okazji, żeby prowadzić grę, ale popełniałam zbyt wiele niewymuszonych błędów. Potem poprawiłam to i podejmowałam lepsze decyzje – relacjonowała.
Zapytana o swój serwis, odpowiedziała z humorem:
– Myślę, że był świetny… pierwszy raz w życiu. Żartuję oczywiście! Ale serio, mam wrażenie, że te piłki kleją się do strun, co daje duże możliwości. Trudno to wytłumaczyć komuś, kto nie gra w tenisa. Ale tak, trenowaliśmy nad serwisem i mam nadzieję, że utrzymam taką płynność jak dziś – powiedziała z uśmiechem.
Odnosząc się do gry przy niskich piłkach, zaznaczyła, że wiele decyzji to czysta intuicja.
– Nie jestem w stanie nic obiecać. Na trawie często nie ma czasu na analizę – trzeba działać błyskawicznie. Te piłki są tak niskie, że często jedynym rozwiązaniem jest slice. Dużo zależy też od tego, jak zagra rywalka. Dziś działało i to mnie cieszy – dodała.
Dwa lata temu Świątek również radziła sobie dobrze w Bad Homburg, dochodząc aż do półfinału. Wówczas jednak zrezygnowała z dalszej gry. Ostatecznie turniej wygrała Czeszka Katerina Siniakova, pokonując w finale Lucię Bronzetti.
W kolejnej rundzie tegorocznej edycji Świątek zmierzy się ze zwyciężczynią pojedynku między Jekateriną Aleksandrową a Marią Sakkari. Turniej w Niemczech potrwa do 28 czerwca, a już dwa dni później rusza Wimbledon, w którym Polka będzie jedną z głównych faworytek.