Julia Szeremeta o krok od złota w Warszawie. Pokazała mistrzowski boks i zrewanżowała się Angielce
– Jak już wspominałam, jestem zawodniczką, która najlepiej czuje się, gdy walczy na świeżości. Dłuższa przerwa między walkami działa na moją korzyść, bo pozwala mi się dobrze zregenerować. I właśnie tak było – boksowałam w swojej formie. A kiedy forma i szybkość dopisują, wszystko wychodzi niemal perfekcyjnie – powiedziała Julia Szeremeta po swoim znakomitym występie w półfinale Pucharu Świata oraz turnieju im. Feliksa Stamma w Warszawie.
Nasza reprezentantka nie dała najmniejszych szans Angielce Sameenah Toussaint, dominując pojedynek od pierwszego gongu. Po walce Szeremeta sama wróciła pamięcią do przeszłości i… żółtej kartki.
– Już na początku wiedziałam, że moją mocną rywalką będzie Angielka, z którą trzy lata temu przegrałam na mistrzostwach Europy. Szykuje się więc ciekawy rewanż – zapowiadała Julia przed turniejem w rozmowie z Interią. Choć startowała od półfinału w kategorii do 57 kg, doskonale zdawała sobie sprawę, że rywalizacja będzie wyjątkowo wymagająca.
Mistrzowski plan i świetna forma
Od pierwszych sekund starcia wszystko przebiegało dokładnie tak, jak zaplanowała Szeremeta. Wskoczyła do ringu z niesamowitą energią, jakby chciała nadrobić dni oczekiwania na swój pierwszy występ w turnieju, który rozpoczął się w poniedziałek. Przez ten czas tylko wspierała koleżanki i kolegów z reprezentacji oraz utrzymywała formę lekkimi treningami.
W walce zaprezentowała niemal bezbłędną realizację taktyki. W jednej z akcji głowa rywalki odskoczyła tak mocno po ciosie, że sędzia mógł spokojnie rozpocząć liczenie. – Owszem, były mocniejsze wymiany w półdystansie, ale to nie zawsze kończy się liczeniem. W ogóle się tym nie przejmowałam – po prostu boksowałam dalej swoim tempem – skomentowała Julia.
– Mówiłam, że moja ręka powędruje w górę. Lubię rewanże, bo w nich potrafię się szczególnie zmobilizować. Teraz czekam już na finał, bo na pewno będzie bardzo ciekawy – dodała.
Techniczne atuty i zmiana stylu
21-letnia Szeremeta wykazała się dużą dojrzałością w ocenie swojego występu i trafnie zidentyfikowała, co sprawiło, że rywalka nie była w stanie się jej przeciwstawić. – Bardzo dużo dała mi walka w półdystansie, to ona ustawiła pojedynek już w pierwszej rundzie. Dodatkowo przeciwniczka z Anglii nie radzi sobie z zawodniczkami leworęcznymi, a mi ostatnio bardzo dobrze wychodzi walka z odwrotnej pozycji – podkreśliła. – Szczerze mówiąc, ostatnio nawet wolę boksować jako mańkut niż w normalnej pozycji – dodała, co tylko potwierdza jej rozwój jako pięściarki.
Wracając do porażki sprzed trzech lat, wspomniała także o żółtej kartce, którą otrzymała wtedy od trenera kadry Tomasza Dylaka. – To było właśnie przy okazji walki z tą zawodniczką, na mistrzostwach Europy w 2022 roku. Moja forma nie była wtedy najlepsza, niezbyt dobrze się prowadziłam, więc dostałam ostrzeżenie od trenera – uśmiechnęła się, pokazując, jak bardzo zmieniło się jej podejście do sportu.
Znamy rywalkę w finale. Walka o złoto już w piątek
Tuż po walce Szeremeta potwierdziła swoje wcześniejsze przypuszczenia, że w finale zmierzy się zapewne z Turczynką Esrą Yildiz, brązową medalistką igrzysk olimpijskich z Paryża. Tymczasem wydarzenia w drugim półfinale przyniosły zaskakujący rezultat – zwycięstwo 3:2 odniosła Khumoranobu Mamajonova, jedyna kobieta w reprezentacji Uzbekistanu na Puchar Świata w Polsce.
Przypomnijmy, że podczas pierwszej edycji Pucharu Świata, miesiąc temu w Brazylii, Julia Szeremeta zdobyła srebrny medal. W finale przegrała wtedy niejednogłośną decyzją z 29-letnią Brazylijką Jucielen Romeu. Polka w ostatniej rundzie ruszyła do odrabiania strat, ale nie zdołała odwrócić losów walki.
Teraz znów ma szansę na złoto. A patrząc na formę, w jakiej znajduje się w Warszawie – szansa jest ogromna.