Mecz legend Polska – Brazylia. Ronaldinho błyszczał, ale organizatorzy się nie popisali
Sobota na Stadionie Śląskim miała być prawdziwym świętem futbolu. Ponad 50 tysięcy kibiców zgromadzonych na trybunach, promowana jako „Ronaldinho Show” impreza z udziałem legendarnego Brazylijczyka oraz wielu znanych postaci ze świata piłki – wszystko to miało zapewnić niezapomniane widowisko. I choć emocji rzeczywiście nie brakowało – mecz zakończył się remisem 2:2, a następnie wygraną Polaków w rzutach karnych – to jednak cały spektakl pozostawił po sobie gorzki posmak. Przez liczne niedociągnięcia i wpadki organizacyjne wydarzenie, które miało być spektakularne, miejscami przypominało raczej nieudolną próbę powielenia profesjonalnych rozgrywek.
Piłkarskie show… z opóźnieniem
Spotkanie miało rozpocząć się punktualnie o godzinie 20:30, ale pierwszy gwizdek padł dopiero kwadrans później. Nie był to jedyny moment, w którym można było odnieść wrażenie, że organizatorzy nie do końca panują nad przebiegiem wydarzeń. Chaos wziął górę niemal od samego początku – komentator TVP Sport, Mateusz Borek, nie krył zaskoczenia faktem, że brazylijscy piłkarze występowali w… nieswoich koszulkach. Na dodatek część zawodników w ogóle nie została wpisana do protokołu meczowego, co jeszcze bardziej utrudniało rozpoznanie graczy i śledzenie przebiegu spotkania.
Problemy z sędziowaniem i brak VAR-u
Sporo zamieszania wzbudziła także sytuacja z końcówki meczu, kiedy Polacy zdobyli bramkę wyrównującą na 2:2. Gol ten początkowo nie został uznany – sędzia dopatrzyła się pozycji spalonej, której jednak nie było. Ponieważ mecz nie był objęty systemem VAR, decyzja wydawała się ostateczna. Tymczasem po chwili… zmieniono werdykt, najprawdopodobniej po konsultacji z realizatorami transmisji telewizyjnej. Choć ostatecznie była to decyzja słuszna, to jej forma – i brak oficjalnych kanałów weryfikacyjnych – pozostawiły niesmak i poczucie improwizacji.
Rzuty karne zaskoczeniem dla wielu
Jeszcze większe zamieszanie wybuchło tuż po ostatnim gwizdku. Przy stanie 2:2 kibice zaczęli opuszczać stadion, sądząc, że spotkanie właśnie dobiegło końca. Tymczasem rozpoczęła się seria rzutów karnych, która – choć zapisana w harmonogramie wydarzenia na oficjalnej stronie „Ronaldinho Show” – została bardzo słabo zakomunikowana obecnym na trybunach. Efekt? Zdezorientowani widzowie i komentatorzy, którzy nie kryli zaskoczenia przebiegiem meczu.
Luksusowe pakiety, wysokie oczekiwania i rozczarowanie
Najwięcej kontrowersji wywołała jednak sprawa specjalnych, VIP-owskich pakietów oferowanych kibicom za astronomiczne kwoty – od ponad 10 tysięcy złotych aż do 54 tysięcy. Najdroższa opcja zawierała w sobie m.in. „gwarantowane 10 minut gry na murawie w drużynie gwiazd”, wspólne treningi i ekskluzywny dostęp do piłkarskich legend, takich jak Ronaldinho, Edmilson czy Maicon. W praktyce wyglądało to jednak zupełnie inaczej.
W końcówce meczu przy linii bocznej zgromadziła się grupa osób w koszulkach Brazylii – najwyraźniej uczestników VIP-owskich pakietów – którzy czekali na swoją szansę wejścia na boisko. Niestety, nie wszyscy z nich zostali wpuszczeni, mimo że obiecywano „gwarantowane” minuty. Jednym z nielicznych, którzy dostali się na murawę, był znany Youtuber „Qesek”. Jego wejście nastąpiło jednak dopiero po 88. minucie, co oznacza, że te „gwarantowane” 10 minut było czysto teoretyczne. Co gorsza – Ronaldinho w tym czasie już od dawna nie przebywał na boisku, co zupełnie mijało się z ideą oferowanego luksusu.
Fani rozczarowani: “To wyglądało jak wałek”
Kibice błyskawicznie zareagowali w mediach społecznościowych. W komentarzach nie brakowało głosów rozczarowania i wprost formułowanych zarzutów. „Ludzie zapłacili kilkadziesiąt tysięcy za możliwość zagrania z Ronaldinho, a nie dość, że nie zagrali z nim, nie mieli z nim szatni, to jeszcze niektórzy w ogóle nie weszli na boisko i stali przy linii? To wygląda jak wałek” – napisał jeden z internautów. Inny dodał: „Generalnie organizacja tego meczu pozostawia wiele do życzenia. Szkoda ludzi, którzy zapłacili majątek za coś, czego nie dostali”.
Mecz pełen emocji, ale z wieloma niedociągnięciami
Nie można odmówić samemu wydarzeniu walorów widowiskowych. Z perspektywy przeciętnego kibica na trybunach był to udany wieczór – były gole, były emocje, był Ronaldinho. Jednak przyglądając się bliżej – od kulis – trudno oprzeć się wrażeniu, że organizatorzy nie sprostali skali tego przedsięwzięcia. Problemy logistyczne, brak jasnej komunikacji i wątpliwa realizacja obietnic z ekskluzywnych pakietów VIP sprawiają, że cała inicjatywa – choć nośna i medialna – w opinii wielu pozostawia spory niesmak. Szczególnie gdy w grę wchodzą tak duże pieniądze i oczekiwania fanów, którzy mieli nadzieję na spełnienie marzeń o grze u boku brazylijskich legend.
To wszystko sprawia, że mecz legend Polska – Brazylia z 21 czerwca 2025 roku zapisał się w historii raczej jako spektakl o zmarnowanym potencjale niż jako niezapomniane piłkarskie święto.