Zaskakująca pasja papieża Leona XIV. Zupełnie inna niż u Jana Pawła II i Benedykta XVI
Jan Paweł II i Benedykt XVI znani byli ze swojego zamiłowania do piłki nożnej. Papież Polak od młodości kibicował Cracovii, a nawet utworzył w Watykanie specjalny departament ds. sportu. Benedykt XVI z kolei był honorowym członkiem klubu San Lorenzo de Almagro z Buenos Aires, a w młodości sam grywał w piłkę. Tymczasem nowy papież — Leon XIV — ma zupełnie inne sportowe zainteresowania.
Choć dotychczas rzadko wypowiadał się publicznie o sporcie, dwa lata temu zdradził coś, co zaskoczyło wielu:
— Uważam się za tenisistę-amatora. Od kiedy opuściłem Peru, miałem niewiele okazji, żeby to potrenować, więc nie mogę się już doczekać powrotu na kort — mówił w rozmowie z portalem Augustinianorder.
Słowa te dziś nabierają symbolicznego znaczenia, bo jego wybór na papieża zbiegł się z trwającym właśnie turniejem tenisowym w Rzymie, w którym bierze udział m.in. Iga Świątek. To ciekawy zbieg okoliczności, zwłaszcza że Robert Prevost — bo tak brzmi świeckie imię papieża Leona XIV — jest pierwszym w historii papieżem pochodzącym ze Stanów Zjednoczonych.
W rozmowie sprzed dwóch lat duchowny dzielił się również swoimi pasjami poza sportem:
— Naprawdę lubię czytać, chodzić na długie spacery, podróżować, odkrywać nowe miejsca i cieszyć się naturą w innym otoczeniu. Lubię relaksować się w gronie przyjaciół i spotykać się z tak różnorodną grupą ludzi, od których talentów się uczę i które bardzo cenię — mówił.
Podkreślał również wartość wspólnoty i przyjaźni, tak istotnych w jego życiu duchowym:
— Jako augustianin uważam, że posiadanie bogatej wspólnoty, zbudowanej na umiejętności dzielenia się z innymi tym, co nas spotyka, i otwartości na innych, jest jednym z największych darów, jakie otrzymałem w tym życiu. Odkrycie daru przyjaźni prowadzi nas z powrotem do samego Jezusa. Pięknie jest mieć możliwość nawiązywania autentycznych przyjaźni w życiu. I myślę, że przyjaźń jest jednym z najwspanialszych darów, jakie dał nam Bóg — dodał papież Leon XIV.