Wyjątkowa konferencja Aryny Sabalenki po finale Roland Garros. “To ja przegrałam, nie Gauff wygrała”
Aryna Sabalenka po sobotnim finale Roland Garros z Coco Gauff, przegranym 7:6, 2:6, 4:6, dała się poznać z bardzo emocjonalnej strony. Liderka światowego rankingu nie kryła frustracji i rozczarowania – otwarcie mówiła, że to bardziej ona przegrała ten mecz, niż Gauff go wygrała. Narzekała na warunki atmosferyczne, a na zakończenie zaskakująco wspomniała o Idze Świątek.
Jeszcze zanim dziennikarze otrzymali oficjalne powiadomienie o zbliżającej się konferencji, Sabalenka była już w sali i czekała na media. Taki pośpiech z jej strony był pierwszym takim przypadkiem podczas całego turnieju w Paryżu. Widać było, że emocje buzują w niej na świeżo po meczu.
“To był mój najgorszy finał”
Sabalenka nie owijała w bawełnę. Podczas rozmowy kilkakrotnie kręciła głową, ironicznie się uśmiechała, była wyraźnie wściekła. – W ciągu ostatnich dwóch tygodni grałam naprawdę trudne mecze z wymagającymi przeciwniczkami i prezentowałam o wiele wyższy poziom niż dziś. To był mój najgorszy tenis od miesięcy. Warunki były koszmarne, a Coco lepiej się do nich dostosowała. To zdecydowanie najgorszy finał, w jakim kiedykolwiek wystąpiłam – oceniła szczerze.
Wiatr, emocje i… magia
Pytana o problemy z wiatrem, odpowiadała ze zrezygnowaniem: – Czasem po prostu się budzisz i czujesz, że to nie jest twój dzień. Próbujesz, walczysz, ale nic nie wychodzi. Gauff się dostosowała, a ja nie potrafiłam. Zaczęłam nieźle, prowadziłam 4:1 w pierwszym secie, ale potem wszystko się posypało. Warunki pogarszały się z każdą minutą. – W Madrycie, gdzie z nią wygrałam, grało się zupełnie inaczej. Dzisiaj miałam wrażenie, że Coco wielokrotnie trafiała piłkę ramą, a ona i tak cudownie lądowała w korcie. To wyglądało jak jakiś żart. Jakby ktoś z góry się śmiał i sprawdzał, czy sobie poradzę. Nie poradziłam sobie.
Choć przyznała, że aura miała wpływ na jej grę, nie zamierzała zrzucać całej winy na pogodę. – Byłam zbyt emocjonalna, nie radziłam sobie mentalnie. Popełniłam mnóstwo niewymuszonych błędów. Muszę spojrzeć na statystyki, ale mam wrażenie, że to nie Gauff zagrała wybitnie, tylko ja oddałam ten mecz – dodała.
Seria przegranych finałów i refleksja o Gauff
Dla Białorusinki to kolejny bolesny finał – wcześniej przegrała w tym sezonie decydujące mecze w Australian Open, Stuttgarcie i Indian Wells. Dwa lata temu uległa też Gauff w finale US Open. – To znowu trudny finał z Coco. I znów fatalny występ z mojej strony. Muszę w końcu zrozumieć, co robię źle. Nie mogę wychodzić na finał z nią i wręcz oddawać jej trofeum – mówiła z wyraźnym żalem.
“Gdyby Iga grała ze mną innego dnia…”
Sabalenka nie kryła też rozczarowania tym, że mimo świetnych występów w Paryżu – pokonała m.in. czterokrotną triumfatorkę French Open Igę Świątek oraz mistrzynię olimpijską Qinwen Zheng – z turnieju nie wyjedzie z trofeum. – Boli mnie, że po takich meczach wychodzę na finał i pokazuję coś takiego. Myślę, że gdyby Iga trafiła na mnie innego dnia, to ona wygrałaby półfinał i dziś triumfowała – stwierdziła zaskakująco szczerze.
Tequila, żelki i urlop
Zapytana o najbliższe plany, Sabalenka nie kryła, że potrzebuje odpoczynku. – Mam już zarezerwowany lot na Mykonos, będzie alkohol i relaks. Potrzebuję kilku dni, żeby zapomnieć o tym wszystkim. Mam nadzieję, że każdy to zrozumie. Staram się być teraz bardzo grzeczna, mówiąc o tym, co się wydarzyło na korcie. Ale najbliższe dni to tequila, żelki i pływanie. Zamieniam się w turystkę – zakończyła z ironicznym uśmiechem numer jeden kobiecego tenisa.