Aryna Sabalenka w finale WTA 1000 w Madrycie po wygranej z Eliną Switoliną
Aryna Sabalenka nie miała łatwej przeprawy w półfinałowym starciu z Eliną Switoliną, ale w decydujących momentach to ona była skuteczniejsza. Z zimną krwią wychodziła z opresji i potrafiła narzucić własne warunki gry nawet wtedy, gdy Ukrainka mocno naciskała. Dzięki temu zwyciężyła 6:3, 7:5 i zapewniła sobie miejsce w wielkim finale turnieju WTA 1000 w Madrycie.
Switolina prezentowała się ostatnio znakomicie — miała na koncie 11 wygranych meczów z rzędu i nie straciła w nich ani jednego seta. W czwartek wieczorem trafiła jednak na rywalkę z najwyższej półki. Sabalenka, która świetnie czuje się na madryckiej mączce, ponownie potwierdziła swoją klasę.
Mocna odpowiedź Sabalenki w kluczowych fragmentach
Białorusinka od początku meczu dobrze czytała zamiary Switoliny. Ukrainka musiała korzystać z całej szerokości kortu, by zepchnąć Sabalenkę do defensywy. Pomagał jej w tym nieco słabszy dzień liderki rankingu w polu serwisowym, szczególnie po drugim podaniu. To pozwalało jej utrzymywać się w grze.
W czwartym gemie Sabalenka przełamała rywalkę bez straty punktu, jednak nie zbudowała na tym większej przewagi. Switolina była waleczna, zmieniała kierunki zagrań i w siódmym gemie odrobiła stratę przełamania. Ta sytuacja podziałała jednak mobilizująco na Sabalenkę. Zaczęła grać jeszcze mocniej, serwowała asy, a jej forhend był niezwykle skuteczny. Przełamała Ukrainkę ponownie w ósmym gemie, a w dziewiątym zamknęła seta przy pierwszej piłce setowej, wygrywając 6:3 po 44 minutach.
Zaciekła walka w drugim secie
Druga partia rozpoczęła się od szybkiego przełamania na korzyść Sabalenki. Grała agresywnie, utrzymywała wysokie tempo, ale Switolina nie odpuszczała. Potrafiła przeciwstawić się faworytce i dobrze radziła sobie zarówno w krótszych, jak i dłuższych wymianach. Choć nie miała już okazji na przełamanie, pozostawała bardzo blisko w wyniku. Sabalenka prowadziła 5:4, ale nie była w stanie zamknąć meczu przy własnym podaniu.
Switolina doprowadziła do remisu, wykorzystując drugiego break pointa po niewymuszonym błędzie Białorusinki. Mecz wymknął się Sabalence spod kontroli — zaczęła popełniać więcej błędów, a w jedenastym gemie przegrywała już 15:30. Wtedy jednak ponownie pokazała swój charakter — obroniła sytuację i zdołała przełamać Ukrainkę. W kolejnym gemie nie dała już rywalce szans, wygrywając do 15. Set zakończył się wynikiem 7:5, a cały mecz 2:0 dla Sabalenki.
Spotkanie trwało 93 minuty, a Sabalenka po raz kolejny udowodniła, że w Madrycie czuje się jak ryba w wodzie. W finale powalczy o kolejny prestiżowy tytuł.