Zniszczoł wydał wyrok po katastrofie Polaków. Od razu wskazał winnego
Już po pierwszym skoku Polaków w trakcie konkursu drużynowego na mistrzostwach świata w Trondheim wiedzieliśmy, że to koniec walki o najlepsze pozycje. Aleksander Zniszczoł skoczył 116 metrów i powstały straty zbyt duże, żeby myśleć o czymkolwiek więcej niż szóste miejsce. Po zawodach Polacy byli przebici, ale jednocześnie podkreślali, że nie spodziewali się dużo lepszego wyniku….
Już po pierwszym skoku Polaków w trakcie konkursu drużynowego na mistrzostwach świata w Trondheim wiedzieliśmy, że to koniec walki o najlepsze pozycje. Aleksander Zniszczoł skoczył 116 metrów i powstały straty zbyt duże, żeby myśleć o czymkolwiek więcej niż szóste miejsce. Po zawodach Polacy byli przebici, ale jednocześnie podkreślali, że nie spodziewali się dużo lepszego wyniku. Relacje z MŚ na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.
Niestety, jeśli ktoś snuł marzenia o medalu Polaków w drużynie na MŚ w Trondheim, to te szybko okazały się absolutną przesadą. Potem okazało się, że mogli walczyć maksymalnie o piąte miejsce, ale i to w końcówce zawodów im uciekło. Pierwszy raz od 22 lat i mistrzostw świata w Predazzo.
Deja vu z Zakopanego. Znów wszystko skończyło się po pierwszym skoku. “To moja wina”
Najgorsze, że mieliśmy tu niemal deja vu po konkursie drużynowym podczas Pucharu Świata w Zakopanem, gdy Polacy też zajęli szóste miejsce. I tam też już po pierwszym skoku okazało się, że nie ma co myśleć o dobrym wyniku.
Zarówno wtedy w styczniu, jak i teraz na początku marca w Trondheim ten feralny skok przypadł na próbę Aleksandra Zniszczoła. Uzyskał 116 metrów i Polacy po pierwszej grupie konkursu zajmowali tragiczne ósme miejsce. – Myślę, że nie chciałem popełnić błędów, szczególnie zaczynając konkurs. Ten skok w serii próbnej był w porządku. Wiedziałem, że cały czas dobrze skaczę, ale tu była kontrola i ten ruch był po prostu na 50 procent – wyjaśnił Zniszczoł. Wcześniej na pytanie o to, czego zabrakło w tym skoku, odpowiedział: “mnie”.
– Pomyślcie sobie, co mogłem czuć po tym skoku i jakie padły słowa. Nie mogę ukrywać, to jest tylko i wyłącznie moja wina – dodał Polak. Był na siebie zły, ale przemawiał przez niego przede wszystkim żal i rozczarowanie. Sobotnie niepowodzenie ogromnie go przybiło. Wcześniej, po lepszym skoku na 125,5 metra stał i długo wpatrywał się w telefon, na którym serwismen Polaków śledził wyniki konkursu. Miał skwaszoną minę i wyglądał, jakby na samym początku zastanawiał się, czy to wszystko nie skończy się jeszcze gorzej niż na szóstej pozycji.
Thurnbichler: Strategia nie wypaliła
– Wybraliśmy go jako pierwszego do składu, bo pokazywał się tu do tej pory z dobrej strony na dużej skoczni – wyjaśnił Thomas Thurnbichler. – Potem także w serii próbnej, ale w zupełnie innych warunkach z wiatrem pod narty. Chyba nie odczytał tego, że zmieniły się warunki. Był zbyt szybki w przejściu, zabił wysokość skoku i potem to odbiło się na odległości – tłumaczył sytuację Zniszczoła trener Polaków.
Thurnbichler przed rozmową z dziennikarzami stał wpatrzony w cieszących się i świętujących medale Słoweńców, Austriaków i Norwegów. – Walka o piąte miejsce na koniec była zacięta, ale to nie wypaliła i skończyliśmy na szóstym. Tyle – ocenił Austriak.
Zapytany o to, czy jeszcze raz wybrałby skład w podobny sposób co przed drużynówką w Trondheim, pokiwał głową. – Tak, jestem zadowolony z tego, jak zestawiłem nasz zespół. Plan był, żeby rozpocząć dobrze z Olkiem, potem Kuba w drugiej grupie z nieco większą prędkością i pozostając w grze, Paweł jako nasz najlepszy skoczek przed ostatnią grupą, żeby stworzyć pozytywną dynamikę, a potem w pełni oddany i skupiony Dawid. Taki był zamysł. To była strategia na ten dzień. Nie wypaliła – podsumował Thurnbichler.
Polakom w Trondheim pozostał jeszcze tylko konkurs indywidualny na dużej skoczni. Wystąpi w nim ta sama czwórka, która zajęła szóste miejsce w drużynie: Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Dawid Kubacki i Jakub Wolny. Thurnbichler skreślił już ze składu Piotra Żyłę. Konkurs zaplanowano na godzinę 15:45 w sobotę. Poprzedzą go przełożone z piątku kwalifikacje, które mają ruszyć o 14:15. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.